W 30-stopniowym mrozie przez kwadrans Charlie Simpson śpiewał i grał dla mieszkańców syberyjskiej wioski. - To było jedno z tych bolesnych doświadczeń w życiu - podsumował frontman brytyjskiego zespołu Fightstar. Ma jednak powody do zadowolenia, bo jego występ trafił do Księgi Rekordów Guinnessa jako koncert w najzimniejszym miejscu na świecie.
Brytyjski muzyk i autor piosenek ustanowił rekord, dając 15-minutowy występ dla mieszkańców leżącego we wschodniej Syberii Ojmiakonu. Ta jakucka wieś jest nazywana biegunem zimna, bo odnotowywano tam jedne z najniższych na półkuli północnej temperatur powietrza.
26 stycznia 1926 r. termometry wskazały tam -71,2 st. C. To druga najniższa temperatura powietrza na Ziemi, jaką zanotowano w miejscowości zamieszkanej przez cały rok. W Ojmiakonie zarejestrowano także największą roczną amplitudę temperatur równą 104 st. C (od -71 st. C do 33 st. C).
Przez chwilę chciał zrezygnować
Podczas swojego minirecitalu Simpson musiał zmierzyć się z mrozem przekraczającym -30 st. C, a między piosenkami mógł robić tylko 30-sekundowe przerwy. Muzyk przyznał, że na początku występu musiał stoczyć ze sobą walkę, w końcu udało mu się jednak wziąć w garść.
- Muszę powiedzieć, że po drugiej piosence myślałem o tym, żeby przerwać, z powodu moich palców. To było jedno z tych bolesnych doświadczeń w życiu - opowiadał. - Wiedzieliśmy, że z palcami będzie najgorzej, bo ich skóra będzie najbardziej narażona na zimno. To było naprawdę bolesne, a do tego kolejnym problemem było strojenie gitary, ale musiałem przez to przejść.
"To jeden z najciekawszych rekordów"
Simson zastrzega, że koncert mógł pozostawiać nieco do życzenia wyrobionym melomanom. - Nie brzmiałem tak dobrze, jak potrafię. Chodziło o odegranie piosenek. Słuchacze byli dość otwarci, w porządku, więc dałem radę - opowiadał.
Ustanowienia rekordu gratulował muzykom Craig Glenday, redaktor naczelny Księgi Rekordów Guinessa. - Co za fantastyczny wysiłek. To jeden z naszych najciekawszych rekordów - komentował.
Występ w Ojmiakonie był specyficzny nie tylko ze względu na wymagania związane z rekordem. Simpson i jego niewielka ekipa musieli przemierzali mroźne syberyjskie tereny, podróżując m.in. niesławnym Traktem Kołymskim - jedną z najbardziej niebezpiecznych dróg świata, nazywaną też "Drogą Kości". Zamiast zatrzymywać się w hotelach w hotelach, nocowali u miejscowych.
Autor: js/rs / Źródło: Reuters TV