W godzinach popołudniowych, wieczornych i w nocy z piątku na sobotę mogą wystąpić gwałtowne burze i ulewny deszcz. Zagrożone są tereny od Warmii i Mazur po Podkarpacie i Górny Śląsk. O piątkowej pogodzie opowiadała we "Wstajesz i wiesz" synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek.
Polska dostała się pod wpływ układu niżowego znad Atlantyku i Skandynawii. Jak mówiła we "Wstajesz i wiesz" synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek, z meteorologicznego punktu widzenia czeka nas ciekawy dzień. Oznacza to niestety gwałtowne burze i nawałnice. Zobacz prognozę pogody na piątek.
Z układem niżowym związany jest front atmosferyczny, rozciągający się od Skandynawii, przez Bałtyk, Europę Środkową aż po Francję. W czwartek po południu i wieczorem przyniósł na południu Francji potężne ulewy. Mocno padało także na Dolnym Śląsku.
- Już wczoraj mieliśmy zapowiedź tego, co nas czeka dzisiejszego dnia - mówiła Unton-Pyziołek. - W Walimiu koło Wałbrzycha było prawie 90 litrów deszczu na metr kwadratowy. Opady wystąpiły na tak zwanej linii nawałnic, która uformowała się przed tym głównym frontem - tłumaczyła.
Zobacz, gdzie w piątek mogą przechodzić burze:
Chmury wysokości 13 kilometrów
W piątek front będzie się przemieszczał z zachodu na wschód. Synoptyk prognozuje, że rozwiną się na nim wysoko wypiętrzone chmury burzowe cumulonimbus. Nocne pomiary wykazały, że tropopauza (górna granica najniższej warstwy atmosfery - troposfery) znajduje się nad Warszawą na wysokości 12,5 kilometra.
- Do takiej wysokości mogą się te cumulonimbusy wypiętrzać. Mogą nawet przebić tropopauzę - tłumaczyła Unton-Pyziołek. Dodała, że ich wierzchołki mogą sięgać nawet 13 kilometrów. - To są idealne warunki do tego, żeby tworzyły się gradziny. Oprócz tego, że możemy się miejscami spodziewać gwałtownych, krótkotrwałych ulew, to jeszcze mogą wystąpić opady gradu - podkreśliła.
Wyż znad Rosji "górą w atmosferze"
Układ niżowy będzie blokowany przez wyż z centrum nad Rosją. To spowoduje, że front atmosferyczny będzie przemieszczał się wolno, a co za tym idzie - burze mogą pozostawać przez dłuższy czas nad jednym regionem.
- Mamy nad Rosją wyż, który, niczym góra w atmosferze, blokuje przepływ, przemieszczanie się frontu i tworzą się na froncie zafalowania. Dzisiaj możemy spodziewać się, że zafalowanie na tym potężnym froncie, taki niewielki wir, będzie nad południowo-wschodnią częścią kraju - prognozowała synoptyk. Tę falę idealnie widać na poniższych mapach prognostycznych - jest to tak zwane serce, gdzie wystąpią najwyższe sumy opadów. Jest wyrażona w barwach czerwono-różowych.
Trzy krople lub nawałnica
- Spodziewamy się, że w godzinach popołudniowych, wieczornych i w pierwszej części nocy z piątku na sobotę, lokalnie na Górnym Śląsku, na Kielecczyźnie, w Małopolsce, na Podkarpaciu, Lubelszczyźnie, Mazowszu, Podlasiu i Mazurach wystąpią gwałtowne opady i burze - tłumaczyła synoptyk. - Będą takie miejsca, gdzie te chmury nie będą mocno rozwinięte. Będą takie, gdzie spadną trzy krople wody, natomiast będą też takie, gdzie te opady będą szczególnie gwałtowne, które będą stwarzać zagrożenie - wskazała tutaj głównie miasta, gdzie studzienki kanalizacyjne mogą nie nadążać z odprowadzaniem tak dużej ilości wody.
Krótkie wytchnienie
Spokoju zaznamy dopiero w weekend. Przyniesie on ochłodzenie i pogodną aurę. Taka sytuacja nie potrwa jednak długo.
- Nie możemy odtrąbić końca upałów - zaznaczyła synoptyk. - Niewykluczone, że na początku przyszłego tygodnia czeka nas wzrost temperatury do 30 stopni. W świetle materiałów prognostycznych wygląda na to, że lato ma się bardzo dobrze do końca sierpnia. Tylko nie spodziewamy się tak potężnych fal upałów, jakie mieliśmy w ostatnich dniach - dodała.
Przypomnijmy, że w środę padł rekord temperatury tego lata - w Świnoujściu odnotowano 36,8 stopnia Celsjusza. W czwartek zaś najgorętsze okazały się Słubice, ze wskazaniami termometrów na poziomie 35,6 stopnia.
Klimat ewoluuje w stronę śródziemnomorskiego
Unton-Pyziołek zaznaczyła, że taka sytuacja w pogodzie, jaką mamy obecnie, nie jest żadną anomalią. - Możemy mówić o pewnej tendencji zmian przebiegu temperatury w okresie letnim.
W drugiej połowie XX wieku klimatolog profesor Alojzy Woś badał fale upałów w Polsce i w Europie. Wyliczył, że temperatura, wynosząca 30 stopni i więcej utrzymywała się w Polsce przez pięć-sześć, czasami do 10 dni. - Teraz niedawno mieliśmy falę piętnastodniową - mówiła synoptyk. - W 2015 roku upał utrzymywał się non stop przez 16 dni. Non stop temperatura na przeważającym obszarze Polski przekraczała 30 stopni. Coś w tym klimacie XXI wieku się zmienia - zauważyła.
Wielu badaczy klimatu Europy i Polski twierdzi, że klimat w naszym kraju podczas lata będzie ewoluował w stronię śródziemnomorskiego. W okresie jesienno-zimowym pogoda zaś ma przypominać tę, z którą mamy do czynienia w rejonie Wysp Brytyjskich - czyli wilgotną, z temperaturą przekraczającą zero stopni.
Zobacz całą rozmowę z synoptyk:
Autor: ao/aw / Źródło: TVN Meteo
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock, ventusky.com