Do 14 wzrósł bilans ofiar śmiertelnych w Stanach Zjednoczonych po przejściu huraganu Laura, uznawanego jak na razie za najbardziej niebezpieczny w tym sezonie. Do jego końca pozostały jeszcze ponad trzy miesiące, ale eksperci wskazują, że to dopiero początek największej aktywności pogodowej na Atlantyku.
Huragan Laura uderzył w południe wybrzeża USA w nocy ze środy na czwartek. Gubernator Luizjany John Bel Edwards potwierdził w sobotę, że w tym stanie co najmniej 10 osób poniosło śmierć - połowa zatruła się oparami tlenku węgla wytwarzanego przez przenośne generatory, używane wewnątrz budynków z powodu przerw w dostawie prądu. Cztery inne zgony spowodowały przewracające się drzewa, a kolejna osoba utonęła, gdy jej łódź przewróciła się podczas burzy. Co najmniej 464 tysiące domostw zostało pozbawionych przez huragan prądu.
Wzrósł bilans ofiar śmiertelnych
W Teksasie trzy z czterech odnotowanych zgonów było również spowodowane zatruciem tlenkiem węgla.
Laura dotarła do lądu z maksymalną prędkością wiatru dochodzącą do 241 kilometrów na godzinę, jako huragan czwartej kategorii w pięciostopniowej skali Saffira-Simpsona. Pod względem prędkości wiatru była to najsilniejsza burza, jaka uderzyła w Luizjanę od 1856 roku. Żywioł bardzo szybko przybrał na sile, bo jeszcze na 24 godziny przed uderzeniem w ląd Laurę określano jako huragan pierwszej kategorii.
"Jeszcze długa droga przed nami"
Jeśli chodzi o wskaźnik skumulowanej energii cyklonu (ACE), mierzący siłę burz, Laura do tej pory wytworzyła tej energii więcej, niż wszystkie nazwane burze w sierpniu razem wzięte. Były to: Izajasz, Josephine, Kyle oraz Marco.
Huragan Laura był siódmą nazwaną burzą, która dotarła do lądu USA. To jak na razie najsilniejszy i najbardziej niebezpieczny huragan w tym sezonie. Jednak, jak podkreślają specjaliści, dopiero wkroczyliśmy w najbardziej intensywny okres sezonu huraganowego na Atlantyku.
- Jeszcze długa droga przed nami, a klimatolodzy mówią, że zostało jeszcze 70 procent bardzo silnej aktywności do końca tego sezonu - przekazał Eric Blake, starszy specjalista ds. huraganów z Narodowego Centrum Huraganów (NHC). Sezon na huragany na Atlantyku trwa do 30 listopada.
Lotnisko w Lake Charles w Luizjanie zarejestrowało prędkość porywów wiatru 206 km/h. Radar dopplerowski Narodowej Służby Pogodowej (NWS) w tym mieście został zniszczony. Radary te zwykle są skonstruowane tak, aby wytrzymać prędkość wiatru w granicach 200-240 km/h.
Z kolei stacja Narodowej Służby Oceanicznej (NOS) w Calcasieu zanotowała wzrost poziomu wody o 2,7 metra, co oznacza wysoką wodę.
Więcej potężnych huraganów
Zdaniem Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO), trudno jest powiązać każdy poszczególny cyklon tropikalny ze zmianami klimatycznymi. Jednak w przyszłości spodziewamy się silniejszych zjawisk tego typu, co jest wynikiem globalnego ocieplenia. To dlatego, że cyklony tropikalne żywią się ciepłą wodą (w ten sposób nabierają energii), a wyższa temperatura wody, na przykład poprzez topnienie lodowców, prowadzi również do podniesienia się poziomu morza. To z kolei zwiększa ryzyko powodzi podczas przypływów, a także w przypadku fali sztormowej. Cieplejsze powietrze zawiera również więcej pary wodnej, przez co burze tropikalne wzmacniają się i uwalniają więcej opadów.
- Ilość cyklonów tropikalnych w następnym stuleciu, które osiągną kategorię czwartą lub piątą, z powodów antropogenicznych, czyli działalności człowieka, wzrośnie - tłumaczyła w piątek na konferencji prasowej rzeczniczka WMO Clare Nullis.
Autor: dd / Źródło: WMO, ENEX, PAP
Źródło zdjęcia głównego: NOAA/NWS