W czwartek wulkan Calbuco znów dał o sobie znać - wyrzucił z siebie m.in. popiół. Eksperci szacują, że w powietrze dostało się około 200 mln ton produktów wulkanicznych, które mogą skazić wodę pitną.
Chilijski wulkan Calbuco w zeszłym tygodniu dwa razy wyrzucił w powietrze słup popiołu i dymu. W czwartek ponownie wysłał do atmosfery chmurę produktów wulkanicznych.
jego ostatnia erupcja związana była z ruchem magmy pod skorupą ziemską.
Jest niestabilny
Wulkan ucichł, ale geolodzy ostrzegają, że wciąż jest niestabilny i w każdej chwili może dojść do ponownej erupcji.
Chilijska Służba Geologiczna oszacowała, że z wulkanu do tej pory wydobyło się ponad 210 mln ton popiołu i dymu.
Władze obawiają się, że produkty wulkaniczne skażą wodę pitną i zniszczą uprawy rolnicze. W powietrzu jest dość wysoka zawartość toksycznego popiołu wulkanicznego.
Wulkan daje o sobie znać już 2 tygodnie
Do pierwszej erupcji doszło w środę 22 kwietnia. Potężna chmura pyłu wzbiła się w powietrze. Władze w obawie o życie mieszkańców wprowadziły stan wyjątkowy w rejonie zagrożonych terenów. W rezultacie erupcji na stożku Calbuco stopił się lód. Pojawiły się więc gigantyczne spływy błota i popiołów (lahary). Z powodu ogromnej ilości błota lokalne rzeki wystąpiły z brzegów i zalały pobliskie rejony.
Kolejne erupcje przykryły popiołem okoliczne miasta, a nawet spowodowały paraliż lotnisk. Odwołane zostały loty między innymi w Buenos Aires w Argentynie, 1400 km od wulkanu.
Poprzednim razem wulkan wybuchł w 1972 roku. Calbuco uważany jest za jeden z trzech potencjalnie najgroźniejszych wulkanów w Chile.
Autor: mab/map / Źródło: valuewalk.com, Reuters