W nocy z piątku na sobotę w okolicy miejscowości Suszek w województwie pomorskim przeszła silna nawałnica. Ewakuowany został obóz harcerski w lesie. Niestety, zginęły dwie harcerki. - Ja byłem bardzo przerażony, że coś może mnie przygnieść - opowiadał na antenie TVN24 jeden z harcerzy.
W nocy z piątku na sobotę nad obozem harcerskim w lesie przeszła nawałnica. Harcerze opowiedzieli na antenie TVN24 o tej przerażającej nocy.
- Nagle zerwał się bardzo silny wiatr - powiedział jeden z uczestników obozu. - Na początku konar spadł przed nasz namiot - dodał.
Jak powiedział na antenie TVN24, jeden z jego kolegów został uderzony gałęzią w głowę.
- Biegliśmy, aż dobiegliśmy do miejsca, gdzie mogliśmy się schować - opowiedział chłopiec. - Dopiero tam zaczął narzekać, że boli go głowa, że nic nie pamięta, aż stracił przytomność. Tam go obudzili medycy - dodał harcerz.
- Jako pierwsze zostały powalone drzewa przy zejściu do jeziora, gdzie było zagłębienie w terenie - powiedział inny harcerz, o imieniu Wiktor. - Tam schowaliśmy się pod tymi konarami, co dało nam ochronę przed następnymi - dodał.
Schronienie w młodym lesie
Jak tłumaczył Wiktor, potem wszystkich ewakuowano do młodego lasu, do szkółki. Wiktor powiedział, że Sztab Zarządzania Kryzysowego na obozie wytyczył trasę do szkółki. Byli też tam ratownicy. Jak powiedział chłopiec, strażacy i ratownicy medyczni ze szpitala dotarli dopiero około 5 rano.
- Ja osobiście byłem bardzo przerażony, że coś może mnie przygnieść i uciekałem jak najdalej od tamtych drzew - powiedział harcerz. Niektórzy koledzy harcerzy znajdują się w szpitalu. Jeden z nich czuje się już lepiej, ale nie pamięta, co się działo. Inny z harcerzy był operowany, ponieważ konar uderzył go w potylicę. Stracił on pamięć z obozu.
Jak przebiegała ewakuacja?
- Około godziny 21.30 jedno z drzew runęło na nasz namiot, wtedy zaczęła się ewakuacja - relacjonował na antenie TVN24 jeden z uczestników obozu harcerskiego w Suszku, gdzie w nocy przeszła potężna nawałnica. To właśnie tam zginęły dwie nastolatki.
Jak opowiadał harcerz, drużynami kierowali drużynowi, a całością akcji kierował komendant obozu, a cała operacja trwała około 2-3 godzin. - Drużyny były na bieżąco liczone. Szukaliśmy, kiedy wiedzieliśmy, że kogoś brakuje - mówił.
- Jeżeli kogoś nie było, to przeszukiwaliśmy namioty - dodał harcerz. Nie było wielu rannych, a ich obrażenia nie były bardzo poważne.
Prawie wszystkie drzewa są powalone
Jak powiedział uczestnik obozu, las - gdzie był rozbity obóz - wygląda teraz jak pobojowisko, jak miejsce przejścia fali uderzeniowej. Tylko nieliczne drzewa jeszcze stoją - podsumował.
- Nie było czasu na spakowanie czegokolwiek. Musieliśmy uciekać tak, jak staliśmy - powiedział harcerz.
Rzeczy pozostawione na obozie zostaną spakowane i przewiezione do Łodzi.
Jak powiedziała mama harcerza, nikt nie spodziewał się, że ta nawałnica będzie tak silna. Uważa, że nie dało się uniknąć tej sytuacji. Kobieta bardzo denerwowała się, gdy nie wiedziała, w jakim stanie jest jej syn. Teraz emocje już trochę opadły.
Tragiczna noc
Łącznie podczas nocnych nawałnic zginęło pięć osób. - Wszystkie te osoby zmarły w województwie pomorskim - poinformował rzecznik prasowy Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak. - Około 50 zostało rannych, w większości niegroźnie – poinformowała w sobotę straż pożarna. Zerwanych zostało także około 120 dachów, zniszczone są też liczne drogi i kilkadziesiąt hektarów lasów.Pogoda nadal jest groźnaNadal obowiązują ostrzeżenia pogodowe przed upałem i burzami z gradem.Deszcz, wiatr i burze towarzyszą także w sobotę mieszkańcom wielu regionów. Śledź aktualną sytuację pogodową.
Zobacz całą rozmowę z harcerzem:
Autor: AP/aw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24