Rok temu, 11 marca o godzinie 6.46 czasu polskiego wschodnim wybrzeżem Japonii wstrząsnęło potężne trzęsienie ziemi. Wywołało ono ogromne i niszczycielskie tsunami. Zginęło ponad 15,5 tys. ludzi. Ponad 5 tys. nadal uznaje się za zaginione. Pół miliona straciło dach nad głową, a 400 tys. ewakuowano. To była największa katastrofa naturalna w Japonii od 140 lat.
- Po tamtych wydarzeniach zmieniła się cała Japonia. Tsunami zabiło tysiące osób, porwało budynki i samochody. Do tego Japończycy odczuwają ciągły niepokój związany z promieniowaniem - mówi dziś Sadako Monma, która przed tragedią mieszkała w Fukushimie.
Epicentrum na morzu
Epicentrum znajdowało się około 130 km od wschodniego wybrzeża wyspy Honsiu i około 370 km od Tokio. Hipocentrum było na głębokości około 10 km.
Najbardziej ucierpiało miasto Sendai w prefekturze Miyagi na północ od Tokio.
Najgorsze było tsunami
Po wstrząsie o sile 9 stopni w skali Richtera nastąpiło ponad 20 o podobnej sile. Potężne trzęsienie wywołało tsunami o wielkiej sile.
Zaraz po trzęsieniu ogłoszono alarmy w całym basenie Pacyfiku. Świat wstrzymał oddech w oczekiwaniu na powtórkę katastrofalnego tsunami z 2004 roku, które dotknęło indonezyjską wyspę Phuket. Zgineło lub zaginęło wówczas około 300 tys. osób.
Morze przesunęło się o 10 km
Fala osiągnęła wysokość 10 metrów, a miejscami woda uniosła się na prawie 30 metrów. Woda wdarła się na 10 kilometrów wgłąb lądu, niszcząc wszystko na swojej drodze.
Transmitowane na żywo przekazy telewizyjne z Japonii ukazywały ogrom kataklizmu: woda porywała samochody, statki i domy niczym zabawki, a brudne fale zalewały kolejne hektary miasteczek i pól uprawnych. Ci, którym nie udało się w w porę uciec, byli porywani przez żywioł.
Morska fala w ciągu kilkunastu minut doprowadziła do niewyobrażalnych zniszczeń. Zapaliły się rafinerie w Chiba i w Ichihara, pożary pustoszyły też przemysłową dzielnicę Jokohamy.
Prawie rok po katastrofie japoński rząd przyznał, że rozważał ewakuację Tokio, bo obawiał się zniszczenia stolicy.
Awaria porównywana do Czarnobyla
Automatycznie wyłączyły się elektrownie atomowe, ale trzęsienie uszkodziło siłownię w Fukushimie. Z jej okolic ewakuowano ponad 3 tys. mieszkańców.
W momencie wykrycia trzęsienia ziemi reaktory samoczynnie zatrzymały się. Uszkodzone zostały zewnętrzne źródła zasilania elektrowni utrzymujące prace pomp tłoczących chłodziwo do reaktora.
Zamknięto teren w promieniu 20 km od elektrowni, położonej 240 kilometrów na północny wschód od Tokio. W kolejnych dniach, z powodu braku chłodenia rdzeni doszło do trzech eksplozji nagromadzonego wodoru w budynkach reaktorów nr 1, 2 i 3. Zapalił się także budynek chroniący reaktor nr 4.
Doszło do częściowego stopienia rdzeni w trzech z sześciu reaktorów i emisji znacznej ilości substancji promieniotwórczych do otoczenia.
Zdaniem właściciela elektrowni Fukushima I, z punktu widzenia emisji materiałów radioaktywnych katastrofa była równa katastrofie jądrowej w Czarnobylu lub nawet od niej większa. Według japońskiego rządu, niektóre miejsca w pobliżu kompleksu przez lata nie będą nadawać się do zamieszkania.
Fala dotarła na drugą półkulę
Fala tsunami przeszła przez Pacyfik w ciągu niecałej doby. Po około 21 godzinach osiągnęła zachodnie wybrzeże Ameryki Południowej.
Zdaniem naukowców z włoskiego Narodowego Instytutu Geofizyki i Wulkanologii, trzęsienie ziemi w Japonii przesunęło oś Ziemi o co najmniej 10 cm. Natomiast NASA dodaje, że skróciło dzień - o 1,6 mikrosekundy.
Wstrząsy przesunęło też Honsiu o 2,4 m, a płyty tektoniczne obniżyły się o ponad 18 metrów.
Problem pozostał
Tymczasem po Oceanie Spokojnym dryfują tysiące ton śmieci i odpadów porwanych przez falę tsunami. Naukowcy oszacowali, że na powierzchni pozostało ok. 900 tys. ton śmieci pochodzących z katastrofy.
Tzw. "pole śmieci" zbliży się do zachodnich wybrzeży Stanów Zjednoczonych w połowie przyszłego roku.
Symbole pilnie poszukiwane
Po zeszłorocznym tsunami Japończycy wciąż mają problem z powrotem do normalnego życia. Wielu straciło wiarę w sens i w lepsze jutro. By podnieść morale wśród obywateli rząd szuka nowych symboli wytrwałości i nadziei.
Ostatnio najpopularniejsza jest sosna, która jako jedyna spośród całego lasu, ocalała po przejściu tsunami. Jednak i to ocalałe drzewo powoli umiera. Gnije od środka na skutek działania słonej wody. O uratowanie ostatniego bastionu japońskiej nadzieii trwa poważna walka.
Walka trwa także o setki tysięcy zdjęć ocalałych po trzęsieniu ziemi. Specjalny zaspół zajmuje się ich renowacją. Oczyszczone trafiają do ośrodków dla poszkodowanych, gdzie często odnajdują swoich właścicieli i pomagają ocalić od zapomnienia tych, którym po marcowej katastrofie przeżyć się nie udało.
Urodzone w tym dniu
Wzruszające są również historie dzieci, które 11 marca obchodzić będą swoje pierwsze urodziny. Dzieci, które - jak mówią rodzice - urodziły się, by ich uratować. Ich narodziny odciągały rodziców z miejsca, przez które przeszło tsunami. Sprawiły, że rodziny były ewakuowane razem, w bezpieczne miejsca.
Historia tragicznego w skutkach tsunami zainspirowała także twórców filmów dokumentalnych.
Znany reżyser Ridley Scott chce np. nakręcić film opowiadający o życiu dotkniętych katastrofą Japończyków i o tym, jak spędzają pierwszą rocznicę tej tragedii. W realizacji dokumentu "Japan in a Day" udział może wziąć każdy.