W ostatnich latach liczba lwów azjatyckich w Indiach znacznie wzrosła. Z jednej strony jest to sukces w odbudowie populacji podgatunku, który został niemal wytępiony przez człowieka, z drugiej - coraz częściej obserwuje się ataki tych zwierząt na ludzi. Rozwiązania problemu nie widać.
Lew azjatycki (łac. Panthera leo persica) to podgatunek lwa afrykańskiego, który niegdyś występował na obszarze od Bliskiego Wschodu aż po Indie. Zwierzęta te charakteryzują się ciemnymi grzywami i podłużną fałdą skóry, biegnącą wzdłuż brzucha. Drapieżniki zostały niemal całkowicie wytrzebione w Indiach, zanim sto lat temu wprowadzono zakaz ich zabijania. Obecnie populacja, która w ostatnich pięciu latach wzrosła o 30 procent i liczy niemal 900 osobników, zamieszkuje Park Narodowy Gir w stanie Gudźarat, w północno-zachodnich Indiach.
Więcej lwów, więcej ataków na ludzi
Według obrońców przyrody wzrost populacji wynika z wyjątkowej relacji między ludźmi a lwami - miejscowi czerpią korzyści z obecności zwierząt, a te mają zapewnioną przestrzeń do swobodnego poruszania się. W miarę wzrostu populacji lwów współżycie obu gatunków jest jednak coraz częściej wystawiane na próbę.
Jak opisuje CNN, od początku 2025 roku lwy zabiły siedem osób, a w ostatnich pięciu latach - 20. Jedną z ofiar zwierząt było pięcioletnie dziecko, które bawiło się z braćmi na polu nieopodal domu. Nagle pojawił się lew, który porwał chłopca. Później odnaleziono jego ciało.
- Ten lew złapał moje dziecko, najmłodsze, i uciekł. Moja rodzina zrobiła wszystko, żeby je uratować. Rzucali w lwa kamieniami i drewnianymi kijami, ale ten zaciągnął je w dżunglę - zrelacjonował zrozpaczony ojciec, który przeprowadził się wraz z rodziną do innej wioski oddalonej o pięć kilometrów.
Park Narodowy Gir został utworzony w 1965 roku w celu ochrony zagrożonych gatunków. W praktyce większość lwów azjatyckich ze stanu Gudźarat żyje obecnie poza jego granicami. Ravi Chellam, koordynator sieci ochrony przyrody Biodiversity Collaborative, przyznał, że w ostatnim czasie lwy są widywane na parkingach podziemnych hoteli czy na dachach domów, gdzie odpoczywają na tarasach i ryczą. Dodał, że w chwili, gdy lew wkracza na tereny zamieszkane przez ludzi, prawdopodobieństwo ataku na człowieka rośnie.
Wielowiekowa koegzystencja wystawiona na próbę
Jehan Bhujwala, konserwator przyrody z Gudźaratu, wyjaśnił, że indyjski model ochrony przyrody nigdy nie zakładał oddzielenia lwów od ludzi, zauważając, że wioski powstają w parkach narodowych.
- Wszyscy współistnieli, a ta relacja, ta tolerancja jest czymś wyjątkowym w historii ochrony przyrody w Indiach - opisał. Uzupełnił jednak, że jeśli zwierząt jest zbyt dużo, to zajmują one obszar poza tym chronionym i zaczynają wchodzić w konflikt z lokalną ludnością.
Yadvendradev Vikramsinh Jhala, były dziekan Instytutu Dzikiej Przyrody Indii, zauważył, że miejscowi od dawna polegają na lwach jako źródle dochodów z turystyki, a w zamian zwierzęta żywią się starym bydłem porzuconym przez lokalnych pasterzy. Lwy polują również na antylopy z gatunku nilgau indyjski, uważane przez lokalnych rolników za szkodniki.
- Takiego poziomu współistnienia między ludźmi a dużymi mięsożercami nie widziano nigdzie indziej na świecie - powiedział.
Gdzie przenieść lwy
Aby rozwiązać problem, Chellam i inni konserwatorzy przyrody od lat apelują do władz Gudźaratu o przeniesienie części populacji lwów do rezerwatu przyrody Kuno w centralnej części kraju. Wraz z innymi specjalistami przeprowadził badania, które dowiodły, że byłoby to odpowiednie miejsce dla zwierząt. Po batalii prawnej w 2013 roku Najwyższy Sąd Indii nakazał podjęcie "pilnych kroków mających na celu ponowne wprowadzenie lwów azjatyckich z Parku Narodowego Gir do Kuno". Chellam przyznał, że ostatnie spotkanie w tej sprawie odbyło się w 2016 roku, a rząd Gudźaratu nie respektuje decyzji sądu.
Sprawę komplikuje sprowadzenie do Kuno gepardów z Republiki Południowej Afryki i Namibii w celu odtworzenia ich populacji. To część planu rządu Indii mającego na celu przekształcenie kraju w globalnego lidera ochrony kotowatych. Obecnie w Kuno żyje 31 gepardów. Chellam ocenił, że ich obecność w Kuno opóźni plan przeniesienia tam lwów - o ile w ogóle zostanie kiedykolwiek zrealizowany - o kolejne 20 lat, ponieważ gepardy muszą się tam zadomowić. Przed translokacją opowiadają się także lokalne władze i branża turystyczna.
Rząd Gudźaratu zaproponował przeniesienie części populacji do rezerwatu przyrody Barda w granicach stanu, gdzie zwierzęta były już widziane. Chellam nie popiera jednak tego rozwiązania, uważając, że rezerwat jest za mały i znajduje się na tyle blisko Parku Narodowego Gir, że w przypadku choroby cała indyjska populacja lwów azjatyckich będzie narażona na wyginięcie.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock