Rekomendujemy bardzo proste działania. Po pierwsze noszenie maseczek, po drugie higiena dłoni, po trzecie dystansowanie uczniów w obrębie klasy, po czwarte ograniczanie możliwości wymiany uczniów w obrębie budynku szkolnego i po piąte wietrzenie sal i dezynfekowanie po skończeniu zajęć - mówiła we "Wstajesz i wiesz" doktor Aneta Afelt z Uniwersytetu Warszawskiego, członkini zespołu ds. COVID-19 Polskiej Akademii Nauk.
W tym tygodniu zespół ds. COVID-19 przy prezesie Polskiej Akademii Nauk przedstawił stanowisko dotyczące powrotu uczniów do szkół. Rekomenduje, że nawet jeśli epidemia w Polsce będzie utrzymywać się na względnie niskim poziomie, powszechnie powinien być wprowadzony obowiązek noszenia maseczek w szkołach dla personelu i przynajmniej starszych dzieci.
- Szkoła nie różni się niczym od żadnego innego miejsca naszych aktywności. Takie aktywności występują w pracy, kiedy pracujemy z kolegami, takie aktywności występują w trakcie koncertu, takie aktywności występują w wielu innych dziedzinach naszej działalności, ale jest jedna różnica. My dorośli świadomie kształtujemy swoje postawy i zachowujemy się - wskazywała na antenie TVN24 dr Aneta Afelt z Centrum Technologii Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego, członkini PAN.
Jak podkreśliła ekspertka, dzieci dopiero uczą się świadomego działania.
"Proste działania"
Jakie działania powinny zostać natychmiast podjęte w szkole, by nie dochodziło do zakażeń koronawirusem?
- Rekomendujemy bardzo proste działania. Po pierwsze noszenie maseczek, po drugie higiena dłoni, po trzecie dystansowanie uczniów w obrębie klasy, po czwarte ograniczanie możliwości wymiany uczniów w obrębie budynku szkolnego i po piąte wietrzenie sal i dezynfekowanie po skończeniu zajęć - wyliczała ekspertka.
Zdaniem dr Afelt, w przypadku ucznia, który uzyska pozytywny wynik na obecność SARS-CoV-2, należy wprowadzić kwarantannę. Powinni zostać nią objęci wszyscy, którzy mieli kontakt z zakażoną osobą.
- Wygląda na to, że wirus zachowuje się dość specyficznie. Mianowicie jest przenoszony przez osobę, która jest nosicielem, i jeżeli osoba taka trafia w dogodne warunki, a więc w zamknięte pomieszczenie, pełne wymiany osób, wówczas dochodzi bardzo często do powstania ogniska. Takie ognisko przeniesione z przestrzeni publicznej, z pracy, ze szkoły do przestrzeni domowej powoduje dalszy rozwój, a więc zagęszczenie liczby przypadków w danym środowisku - wyjaśniała dr Afelt.
Częściej kontaktujemy się z zakażonymi
- Okazuje się, że jeżeli stosujemy działania dystansowania się społecznego, a więc zachowujemy odległość między nami, co w przypadku dzieci jest trudne, a jednocześnie dbamy o higienę, a więc nosimy maseczkę, myjemy dłonie zwykłym mydłem z ciepłą wodą, bądź też odkażamy dłonie, znacząco spada możliwość transmisji (wirusa - red.), znacząco spada dynamika zachorowań - mówiła dr Afelt.
Ekspertka zwróciła uwagę na aspekt liczby kontaktów międzyludzkich. Podkreśliła, że w okresie lockdownu i największych restrykcji, które trwały w Polsce od marca do kwietnia, średnia liczba osób, które były w kontakcie z osobą zakażoną SARS-CoV-2 wynosiła 2,7. Dodała, że w tej chwili ta liczba to osiem. - Oznacza to, że możliwość transmisji jest bardzo wysoka, a więc nie zachowując tego standardu higienicznego przez każdego z nas, po prostu narażamy społeczność na bardzo gwałtowny przyrost liczby zachorowań - tłumaczyła.
Autor: ps/aw / Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: NIAID (CC BY 2.0)