We Włoszech rośnie liczba osób ofiar śmiertelnych i zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2. Nie żyje pięć osób. Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas zaapelował, by Polacy wracający z Włoch zachowali daleko idący spokój. - Ten wirus może zostać zwalczony wyłącznie za pomocą rozsądku, spokoju i braku paniki - podkreślił Pinkas na antenie TVN24.
Alarm we Włoszech wybuchł po tym, gdy na północy kraju lawino zaczęła rosnąć liczba zachorowań na koronawirusa. W poniedziałek po południu poinformowano o pięciu ofiarach śmiertelnych i ponad 200 przypadkach zachorowań. W Lombardii i w Wenecji Euganejskiej zanotowano zdecydowaną większość z potwierdzonych dotąd we Włoszech przypadków zachorowań. Część Polaków spędzała w ostatnim czasie ferie w tym kraju. Jak powinni zachować się ci, którzy wrócili do Polski?
- Muszą oni (Polacy) zachować daleko idący spokój. Muszą sami się obserwować. Muszą wiedzieć, że mogli spotkać się z zagrożeniem. Między nami mówiąc, ono nie jest tak wielkie, jak się wszystkim wydaje - zaznaczył na antenie TVN24 w programie "Wstajesz i wiesz" Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas.
Nie znamy pacjenta zero
Według Pinkasa problemem w tej sytuacji może być jednak to, że nie wiadomo, w jaki sposób doszło do zakażenia, nie jest znany pacjent zero i w ciągu ostatnich kilku dni dwukrotnie zwiększyła się liczba zainfekowanych we Włoszech. Wyraził nadzieję, że władze włoskie poradzą sobie z tym problemem. - Ten wirus może zostać zwalczony wyłącznie za pomocą rozsądku, spokoju, braku paniki i własnej odpowiedzialności - zaznaczył Pinkas.
Nie ma szczepionki
Jak zaznaczył, na koronawirusa nie ma szczepionki. Choroby wywoływane przez niego można wyleczyć wyłącznie objawowo. - Ponad 80 procent osób, które były zainfekowane, przechodzą tę infekcję gładko. Niektórzy porównują to do grypy, bo objawy są praktycznie takie same - tłumaczył. Dodał też, że kilka procent pacjentów ma powikłania w postaci wirusowego zapalenia płuc i wymaga leczenia oraz dostępu do dobrze funkcjonującej opieki zdrowotnej.
- Ten wirus ma rzeczywiście łatwą możliwość transmisji i trzeba zachować daleko idący rozsądek. Chodzi przede wszystkim o mycie rąk i odpowiednią higienę. Proszę tego nie bagatelizować. W ciągu godziny dotykamy twarzy ponad dwadzieścia razy, więc musimy mieć czyste ręce. To jest główny element tego, aby zabezpieczyć się przed wirusem - tłumaczył Pinkas.
Czy powinna zostać ogłoszona pandemia?
Zdaniem Pinkasa, jest jeszcze za wcześnie, aby ogłosić pandemię.
- Należy przeanalizować to, co się dzieje w Chinach. Dzisiaj rano dostałem dość interesujące informacje, które potwierdzałyby to, że najprawdopodobniej do końca lutego szczyt zachorowań zostanie zahamowany, że będziemy mieli trend spadkowy - powiedział Pinkas. Wyraził nadzieję, że Chińczycy zapanują wkrótce nad rozprzestrzenianiem się choroby. W tej chwili, jak zaznaczył, dotychczasowe obostrzenia w związku z epidemią w Wuhanie zostały zmniejszone.
- Dzisiaj dowiedziałem się, że Wuhan został rozszczelniony i nawet poproszono mieszkańców, aby zaczęli wracać do swoich fabryk. Myślę, że Chińczycy, władze chińskie, profesjonaliści medyczni, którzy robią tam nieprawdopodobną pracę, jednak nad tym wirusem zapanują - stwierdził.
Według danych z 24 lutego na całym świecie zanotowano ponad 79 tysięcy zakażeń oraz 2619 przypadków śmiertelnych.
"Trzeba niezwykle precyzyjnie analizować, jak do tego doszło"
Pinkas powiedział, że jest problem z tym, że wirus pojawił w innych krajach. - Trzeba niezwykle precyzyjnie analizować, jak do tego doszło. To przede wszystkim Korea i przypadek japoński (…) - wyjaśnił. Jednak, jego zdaniem, biorąc pod uwagę aktualną sytuację, nie ma też przesłanek do tego, by wprowadzić kontrolę sanitarną na granicy Polskiej dla osób przyjeżdżających z krajów europejskich.
- Na godzinę ósmą z minutami w poniedziałek ja nie widzę takiego zagrożenia, ale sytuacja jest dynamiczna (…). Jeśli pojawią się jakieś sygnały, że należy podjąć bardziej radykalne działania, to one będą podjęte - zaznaczył.
Autor: dd/rp / Źródło: TVN24, PAP, Reuters