Wpływ otwarcia szkół i nadchodzącego sezonu grypowego może mieć swoje odzwierciedlenie w liczbie nowych przypadków zakażeń koronawirusem. Zdaniem specjalisty doktora Ernesta Kuchara, w optymistycznej wersji, szczepionka na koronawirusa dostępna będzie w naszym kraju w pierwszym kwartale 2021 roku.
Istnieją obawy, że po pojawieniu się szczepionki przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2, może zabraknąć odpowiedniego sprzętu do jej podania. Z informacji uzyskanych przez doktora Ernesta Kuchara, prezesa Polskiego Towarzystwa Wakcynologii, specjalisty chorób zakaźnych i kierownika Kliniki Pediatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Polska zamówiła 16 milionów dawek szczepionki. Ponieważ jest to nowy produkt, wiele wskazuje jednak na to, że będzie rozprowadzany w szklanych fiolkach, a nie, jak w przypadku szczepionki na grypę, w gotowych dawkach.
- Skoro zamówiliśmy miliony szczepionek, będą również potrzebne miliony igieł i strzykawek. I biorąc pod uwagę to, co się działo na początku pandemii, kiedy brakowało sprzętu jednorazowego użytku, rękawiczek, maseczek, to warto tym razem przygotować się, podjąć jakieś sensowne działania uprzedzające, i krótko mówiąc - zamówić, żeby tego sprzętu było dużo - stwierdził w programie "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24 Kuchar. Jak zaznaczył, równie ważną kwestią jest organizacja. Specjalista mówił, że nie wyobraża sobie, jak przeciążona służba zdrowia podoła zaszczepieniu tak ogromnej rzeszy ludzi.
Społeczeństwo może być spokojne - szczepionka będzie bezpieczna
Kuchar zapewnił, że jeśli szczepionka stanie się już dostępna, na pewno będzie bezpieczna, ponieważ jest to jeden z warunków dopuszczenia jej do obrotu.
- Szczepionkę stworzyć jest bardzo łatwo, natomiast (trzeba też - red.) przebadać, żeby upewnić się, udowodnić, że jest bezpieczna, dlatego że bezpieczeństwo jest naczelną cechą szczepień. Stosuje się je powszechnie, przeważnie szczepi się zdrowych ludzi, więc musimy mieć absolutną pewność co do bezpieczeństwa. Na drugim miejscu jest skuteczność, bo jaki byłby sens podawać szczepionkę, która jest mało skuteczna albo skuteczność byłaby krótkoterminowa? - pytał.
Dodał, że warunkiem, który musi być spełniony, to przynajmniej 50-procentowa skuteczność, co oznacza, że przynajmniej połowa zaszczepionych będzie ochroniona przed SARS-CoV-2.
- Nie oczekujemy cudów. Bardzo ciężko byłoby uzyskać szczepionkę w stu procentach skuteczną i w stu procentach bezpieczną. To byłoby coś z pogranicza cudu, natomiast współczesne szczepionki są bezpieczne i skuteczne - powiedział.
Co z rosyjską szczepionką?
Kuchar zauważył, że w przypadku rosyjskiej szczepionki Sputnik V skrócono badania, prawdopodobnie na polecenie władz politycznych. Szczepionkę zaczęto stosować jeszcze przed zakończeniem badań. Dodał, że wolałby, aby w naszym kraju szczepiono tylko specyfikami w pełni sprawdzonymi, ale też wspomniał, że w Polsce Sputnik V najprawdopodobniej nie będzie wykorzystywany.
- Oddzielmy dwie rzeczy. Poza wyprodukowaniem szczepionki i jej zbadaniem jest kwestia wprowadzenia masowej produkcji. Na świecie jest siedem miliardów ludzi. Akurat żadna polska firma nie produkuje szczepionki przeciwko koronawirusowi, w związku z czym musimy liczyć się z importem. W sytuacji pandemicznej jest to po prostu towar strategiczny. I w pierwszej kolejności będzie dostępny w krajach producentów. Ja spodziewam się, tak optymistycznie, że w pierwszym kwartale 2021 roku, szczepionka będzie dostępna. A do tego czasu i jeszcze długo później, bo szczepienie milionów osób to jest wielkie wyzwanie, musimy się skoncentrować na tym, co robimy w tej chwili - na zapobieganiu transmisji. Czyli dystansowaniu społecznemu, dezynfekcji rąk i unikania kontaktów z chorymi - tłumaczył Kuchar.
Pandemia kontra szkoły
Doktor przypomniał także, że dzieci do 10. roku życia nie stanowią głównego źródła zakażenia koronawirusem. Dzieci zakażają się i przenoszą go rzadziej. Jednak u nastolatków przebieg COVID-19 może być identyczny jak u dorosłego.
- Wszystko zależy, jak (dzieci - red.) będą się w tej szkole zachowywać i jakie warunki szkoła może zapewnić. Dlatego że jeżeli warunki w szkole będą bezpieczne, mam na myśli mało liczne klasy, tworzenie tych samych, a nie mieszanych grup, ciągle ci sami nauczyciele dedykowani do tych klas, wtedy wzrost zakażeń nie powinien być istotny. Mamy doświadczenia z innych krajów, są państwa, które zamknęły szkoły w czasie pandemii, które miały je otwarte i wielkich różnic nie było. Zdecydowanie istotniejszym elementem były ograniczenia w mobilności społeczeństwa. Praca zdalna, ograniczenia w środkach komunikacji miejskiej, transportu publicznego - to miało znacznie większy wpływ na liczbę zakażeń koronawirusem - mówił Kuchar.
Jak podsumował, liczba zakażeń koronawirusem niewątpliwie wzrośnie, ale nie głównie dzięki szkołom. Dzienna liczba zakażeń będzie trudna do oszacowania ze względu na nadchodzący sezon jesienno-zimowy, który obfituje w różnego typu choroby układu oddechowego.
Szczepienia na grypę
Doktor powiedział, że liczba szczepionek na grypę w tym roku jest nieco większa niż w roku ubiegłym, ale istnieją podejrzenia, że chętnych może być dużo więcej.
- Nikt tak naprawdę nie przewidział zwiększonego zapotrzebowania związanego z pandemią. Jest to problem wynikający z trudnej technologii produkcji szczepionki, po prostu produkuje się ją przez kilka miesięcy, w związku z czym zamówienia składa się również z odpowiednio dużym wyprzedzeniem - mówił Kuchar. Dodał, że szacuje się, że jedynie trzy do czterech procent Polaków szczepi się przeciwko grypie. Większość z nich to osoby starsze. W tym roku do naszego kraju dotrze około dwóch milionów dawek szczepionki przeciwko grypie, co oznacza, że będzie można zaszczepić nieco ponad pięć procent populacji.
Całej rozmowy ze specjalistą wysłuchasz tutaj:
Autor: kw/dd / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/HACETTEPE UNIVERSITY HOSPITAL HANDOUT