- Gdzie jest rząd, kiedy go potrzebujemy? - rozpacza Meksykanka, która na własnej skórze odczuła niszczycielskie skutki cyklonów nawiedzających w ostatnim czasie jej kraj. Szkody są ogromne. Lawiny błotne i powodzie zniszczyły setki budynków. Wiele dróg i mostów jest nieprzejezdnych. Efekty kataklizmu widać również na sklepowych półkach.
W całym kraju zniszczeniu uległo co najmniej 35 tys. gospodarstw, a powrót do normalności jest dla ich właścicieli bardzo utrudniony.
Podstawowe środki czystości, czy artykuły spożywcze, dotychczas tanie i łatwo dostępne, stały się drogie i rzadko widziane na sklepowych półkach. Dodatkową trudnością jest zdobycie ich, gdy drogi są zrujnowane i nieprzejezdne, a w wielu miejscach woda wciąż nie opadła.
Horrendalne ceny
W zalanym Acapulco ludzie rabowali sklepy, by zdobyć podstawowe środki czystości i żywność. To reakcja na znaczący wzrost cen.
Kilogram pomidorów, który przed klęską kosztował 8 pesos, teraz kosztuje blisko 50. Podobnie jest z wodą butelkowaną - jej cena skoczyła do 20 pesos, a wcześniej kosztowała zaledwie 8. Podrożały także jajka - z ceny 48 pesos teraz trzeba zapłacić za opakowanie średnio 100 pesos.
- Potrzebujemy żywności, wody, na którą nas nie stać. A mając małe dzieci, trzeba je czymś nakarmić - rozpacza Meksykanka.
- Gdzie jest rząd, gdy go potrzebujemy? - pyta inna.
- Jak mamy się utrzymać i wyżywić? Wcześniej, gdy było taniej, niektórzy i tak ledwo byli w stanie połączyć koniec z końcem. Jak mają więc zrobić to wtedy, gdy wszystko tak skrajnie podrożało? - pyta pewien mężczyzna.
Autor: mb,map//tka / Źródło: ENEX