Owoce, kawa, ale też hamburgery czy dżinsy - do uzyskania wszystkich tych rzeczy potrzebujemy pomocy pszczół. Dzięki dwóm Szwedkom, które zakładają ule na dachach budynków, nad Sztoholmem latają już miliony tych pożytecznych owadów. Kobiety przekonują, że pszczoły wymagają szczególnej ochrony, bo do zastąpienia zaledwie jednej z nich potrzeba aż tysiąca osób.
Karolina i Josefina poznały się, studiując na Uniwersytecie Sztokholmskim. Pomysł na firmę narodził się w czasie wycieczki po stołecznym Ekoparku, czyli zielonym terenie w północnej części miasta.
Przewodnik opowiadał wtedy, ile roślin ginie, bo coraz mniej jest pszczół, które je zapylają. To uzmysłowiło im skalę problemu i w ciągu niecałego roku powstała firma Bee Urban - hodowla pszczół na dachach miejskich gmachów.
Espresso przy ulach
- Ludzie są bardzo pozytywnie nastawieni do projektu - mówi Karolina i dodaje, że razem z Josefiną dokłada starań, by dokładnie informować wszystkich zainteresowanych o życiu i nawykach pszczół. Chodzi na przykład o takie miejsca jak kawiarnia na dachu sztokholmskiego Kulturhuset (Domu Kultury).
Ule, w których w sezonie mieszka 180 tys. pszczół, stoją zaledwie o parę metrów od kawiarnianych stolików, ale jeszcze żaden gość nie skarżył się na pszczołę w posiłku. Dziewczyny wyjaśniają, że owady, które czasem interesują się naszym jedzeniem, to zwykle osy, a nie pszczoły.
Bez pszczół przetrwamy tylko 10 lat?
- Wiele osób ma znacznie większe praktyczne doświadczenie w pszczelarstwie, prowadzą pasieki przez całe życie. My robimy to dopiero od kilku lat, ale mamy przewagę w teorii - wiemy, jaki wpływ na globalny ekosystem będzie miał brak pszczół - opowiada Karolina.
Szwedki opowiadają, że średnio co trzeci kęs jedzenia uzyskujemy dzięki pszczołom. Tym owadom zawdzięczamy także wiele innych produktów. - Na przykład kawę, ubrania, a nawet hamburgery, bo przecież nie tylko warzywa, ale i mięso uzyskujemy dzięki pszczołom, które zapylają rośliny przeznaczane następnie na paszę dla zwierząt - wymieniają.
Chińczycy muszą zastępować owady
Zwracają też uwagę, że w ostatnich latach z wielu państw docierają sygnały o kurczeniu się populacji pożytecznych owadów.
- Szacuje się, że bez pszczół ludzie przetrwaliby zaledwie 10 lat, według pesymistycznych szacunków - tylko cztery. W niektórych rejonach świata, na przykład w chińskiej prowincji Syczuan, już teraz brak pszczół powoduje, że ich pracę muszą wykonywać ludzie. Ale, choć to brzmi nieprawdopodobnie, do zastąpienia jednej pszczoły potrzeba aż tysiąca osób! - mówi Karolina.
Nie tylko dla starszych panów
Bee Urban to sposób na dotarcie do większej liczby osób, przede wszystkim mieszkańców miast, którzy na co dzień nie mają kontaktu z naturą. Dziewczyny najbardziej cenią sobie pracę z uczniami. - Staramy się pokazać, że prowadzenie uli to niekoniecznie zajęcie dla starszych panów na wsi, w zasadzie każdy przy odrobinie dobrych chęci może w ten sposób przyczynić się do ochrony środowiska - twierdzą.
W ramach projektu Bee Urban Szwedki prowadzą również kursy dla początkujących amatorów pszczelarstwa na uniwersytecie Folkuniversitetet. W trakcie czterech spotkań kursanci dowiadują się, jak w miejskim środowisku hodować pszczoły i uzyskiwać własny miód. Zainteresowanie jest duże.
- W przyszłości chcemy rozszerzyć działalność na całą Szwecję, prowadzimy już rozmowy z kolejnymi miastami, które chcą sprowadzić do siebie pszczoły" - mówią Karolina i Josefina.
Adoptują roje
Ci, którzy nie mają możliwości skorzystać z dobrodziejstw własnego ula, mogą wybrać adopcję. W cenniku Bee Urban roczny koszt utrzymania pszczoły to 2 korony szwedzkie (ok. 1 zł). Tak naprawdę jest on znacznie wyższy, ale Karolina i Josefina ustaliły tę symboliczną stawkę, by w akcję zaangażowało się jak najwięcej ludzi. - Pszczołom grozi wyginięcie, mimo to niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, jak ważną rolę pełnią - mówią dziewczyny.
Bee Urban ma coraz więcej chętnych na adopcje. Najwięksi pasjonaci wydają na nie nawet kilkaset koron rocznie. Na stronie internetowej projektu znaleźć można mapę miejsc, najczęściej dachów budynków w Sztokholmie, gdzie Szwedki prowadzą pasieki. Obok są nazwy firm i osób wspierających konkretne roje pszczół.
Przyjadą do Polski
Jest szansa, że pomysł przyjmie się również w polskich miastach. Do założycielek Urban Bee o poprowadzenie 9 maja wykładu na temat funkcjonowania miejskich uli zwróciła się jedna z działających w Polsce fundacji. - To będzie prezentacja w ramach organizowanego przez nas internetowego kursu - mówi Karolina Maliszewska z zarządu Fundacji Sendzimira.
Wykład Szwedek zostanie zarejestrowany, dlatego przedstawicielka Fundacji Sendzimira ma nadzieję, że "nagrany materiał uda się w przyszłości wykorzystać do promocji miejskiego pszczelarstwa w Polsce".
Autor: js//bgr / Źródło: PAP