W nocy z niedzieli na poniedziałek odbędzie się drugi lot załogowy rakiety kosmicznej Falcon 9. O tym, dlaczego jest to tak wyjątkowe wydarzenie, opowiadał na antenie TVN24 Karol Wójcicki, popularyzator astronomii.
Falcon 9 miał wystartować w sobotę, jednak ze względu na złe warunki pogodowe zdecydowano się odwołać lot. Na pokładzie znajdą się trzej Amerykanie - Michael Hopkins, Victor Glover i Shannon Walker oraz astronauta japońskiej agencji kosmicznej JAXA - Soichi Noguchi. Przez najbliższe pół roku będą działać w ramach misji Crew 1.
Rakieta z kapsułą Crew Dragon, wyprodukowana przez firmę SpaceX Elona Muska, wystartuje z kosmodromu Kennedy Space Centrum w Cape Canaveral na Florydzie w niedzielę o godz. 19.27 czasu lokalnego, czyli w poniedziałek o 1.27 polskiego czasu.
- To będzie drugi załogowy lot kosmiczny z astronautami na pokładzie w wykonaniu tej rakiety. Ta rakieta jest o tyle wyjątkowa, że NASA zdecydowała się na jej użycie od prywatnej firmy SpaceX, przez to, że może wystartować, a potem wylądować. Dzięki temu w znaczącym stopniu obniża się koszty lotu kosmicznego. To wszystko staje się bardziej opłacalne - mówił we "Wstajesz i weekend" na antenie TVN24 Karol Wójcicki, popularyzator astronomii. Dodał, że dobra pogoda musi być zarówno w miejscu startu, jak i lądowania rakiety. - Tym miejscem lądowania jest pływająca po oceanie barka, oddalona o kilkaset kilometrów od wybrzeża Florydy. Tam ta pogoda była w sobotę średnia, dlatego zdecydowano się przesunąć start - opowiadał.
Rakieta, która sama ląduje
Jak mówił Wójcicki, fenomenem rakiety Falcon 9 jest to, że sama musi "trafić" w odpowiednie miejsce do lądowania na barce unoszącej się na oceanie.
- To jest niesamowite - mówił popularyzator astronomii. Dodał, że rakieta ma wysokość pięciopiętrowego budynku (dokładnie 54,9 metra wysokości i 3,6 m średnicy). - Człowiek jest przy niej malutki. Trzeba wyobrazić sobie teraz, że taki pięciopiętrowy budynek, taki wysoki słup, z wysokości około 80 kilometrów po prostu spada pionowo w dół. Dopiero pod koniec, manewrując silnikami rakietowymi, precyzyjnie w tę kilkunastometrową barkę musi trafić. To jest nie lada sztuka - mówił na antenie Wójcicki.
- Kilkanaście miesięcy temu został zamontowany specjalny węzeł cumowniczy, który umożliwia przyczepienie się tej kapsuły do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Odbywa się to w sposób całkowicie automatyczny, ale astronauci cały czas go kontrolują - tłumaczył Wójcicki. - Rozpocznie się sześciomiesięczna misja, która ma na celu prowadzenie standardowych prac na stacji kosmicznej - dodał.
Posłuchaj całej rozmowy w Karolem Wójcickim:
Autor: anw/dd / Źródło: NASA, TVN24