Zimowanie bocianów powoli dobiega końca, niebawem wrócą do Polski. Ich podróż została opóźniona przez leżący w Libanie śnieg.
Zbyś, Michael, Franek i Traper to cztery dorosłe bociany, którym w czasie akcji obrączkowania w czerwcu 2020 roku przyrodnicy z Grupy EkoLogicznej z Siedlec założyli specjalne nadajniki GPS. Nadajniki te systematycznie przekazują dane na temat lokalizacji ptaków, dzięki czemu ornitolodzy poznają dokładne szlaki ich migracji.
- Wraz z innymi bocianami z Europy większość zimy spędzały one w rejonie Afryki zwanej Sahelem (a konkretniej na pograniczu Sudanu i Czadu), gdzie kończy się pustynia i zaczynają żyźniejsze ziemie. Zimę spędziły żerując i oszczędzając energię - przekazał prezes Grupy EkoLogicznej doktor Ireneusz Kaługa.
Ostatnie informacje przesyłane przez nadajniki świadczą o jednym: zimowanie dobiegło końca. Wstępne przemieszczenia ptaków można było dostrzec około 15 lutego, a te bardziej zdecydowane są wyraźne od kilku dni, od 27-28 lutego.
"W ciągu dwóch dni Zbyś przeleciał 280 kilometrów i jest już blisko linii Nilu, w piątek powinien dotrzeć do Egiptu. Także w dwa dni Michael przebył 255 kilometrów i jest w środkowym Sudanie. Franek - według informacji ze środy przed południem - pokonał jakieś 150 kilometrów. Ostatni jest Traper, młody bocian z lęgu w 2019 roku, który obecnie przebywa w Kamerunie. Jako młody osobnik prawdopodobnie nie będzie się spieszył" - relacjonuje na profilu Facebookowym przyrodnik z Siedlec.
Śnieg wyhamował bociany
To, że w kierunku Europy lecą cztery bociany z nadajnikiem, w praktyce oznacza, że lecą już tysiące bocianów. Stada są rozproszone i przemieszczają się w różnym tempie.
- Bociany trochę się opóźniają. W Libanie przez kilka dni leżał śnieg, więc i ptaki wyhamowały z migracją: Zbyś poleciał wówczas do doliny Nilu Białego w Sudanie, gdzie przez tydzień czekał na poprawę pogody. W środę nadajniki pokazywały 32 stopnie. To oznacza silne prądy wstępujące, zrobiło się na tyle ciepło, by pojawiły się kominy termiczne, niezbędne do wzbicia się na dużą wysokość - tłumaczy dr Kaługa. Jego zdaniem właśnie w takich warunkach migracja może przyspieszyć. - Spodziewam się, że w piątek bociany będą już w Egipcie, skąd w trzy dni mogą minąć Izrael i Liban. Przelot nad Turcją zajmie im kolejne 2-3 dni. W Polsce mogą się pojawić około 20 marca - zasugerował.
Odpowiedzialni za zakładanie nadajników przyrodnicy skrupulatnie obserwują przesyłane dane, już wcześniej śledzili trasę z Polski do Afryki. - W czasie tej podróży wszystkie bociany z nadajnikami, jak "jeden mąż", ominęły Liban. To niebezpieczne dla nich miejsce - kraj, w którym ptaki masowo giną z rąk pseudomyśliwych - podkreśla Ireneusz Kaługa. - Jeśli aż cztery ptaki, w tym trzy dorosłe, doświadczone w migrowaniu, ominęły już raz niebezpieczny fragment tradycyjnej trasy migracji, i zrobią to znów w drodze powrotnej do Polski, może to oznaczać coś więcej, niż przypadek - dodał.
Przeleciały nad Morzem Marmara
Kaługa zwrócił też uwagę, że aż trzy ptaki z nadajnikami w drodze do Afryki, na odcinku około 100 kilometrów, leciały ponad Morzem Marmara.
- To ciekawe, bo nie ma zbyt wielu informacji, by bociany pokonywały tak duże odległości nad wodą. One zwykle migrują nad lądem, bo tylko tam tworzą się wspomniane kominy termiczne, sprzyjające szybowaniu i lotom na duże odległości - podkreślił. Takie szczegóły dotyczące szlaków migracji przyrodnicy zbierają dzięki nadajnikom GPS. Cały czas korzystają również z tradycyjnych obrączek ornitologicznych. - Nie robimy tego sobie a muzom. Ptaki się znakuje, a dane zbiera i analizuje, by prowadzić praktyczne programy ochrony gatunkowej - mówi Ireneusz Kaługa.
Dzięki danym z nadajników naukowcy i przyrodnicy dowiadują się, którędy ptaki lecą i jakie miejsca omijają. Jeśli w drodze do Europy znowu ominą Liban - można będzie z większą pewnością podejrzewać, że bociany uczą się na podstawie własnego doświadczenia i zapamiętują położenie miejsc niebezpiecznych - na przykład takich, w których się do nich strzela. Wytypowanie takich miejsc pozwala z kolei ingerować na tych obszarach, na przykład poprzez kontakt z lokalnymi władzami lub organizacjami ochrony przyrody.
- Jakiś czas temu naukowcy z międzynarodowej organizacji BirdLife International prosili nas o wskazanie miejsc, w których najwięcej bocianów ginie w czasie migracji. Chodzi o lokalizację niebezpiecznych słupów energetycznych czy składowisk odpadów śmieci, na których ptaki żerują i się zatruwają. Na tej podstawie zostanie dokonana ocena śmiertelności służąca przyszłym programom ochrony czynnej gatunku. Bez nadajników o takich danych moglibyśmy tylko marzyć - podkreślił siedlecki przyrodnik.
Autor: anw/map / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock