Od początku roku do końca sierpnia przez pożary za kołem podbiegunowym północnym do atmosfery dostały się rekordowe ilości dwutlenku węgla. Smugi dymu, które wydobywały się z płomieni, mogłyby pokryć obszar odpowiadający ponad jednej trzeciej Kanady.
Naukowcy z Copernicus Atmosphere Monitoring Service (CAMS) podali, że pożary szalejące za kołem podbiegunowym północnym pobiły ubiegłoroczne rekordy emisji dwutlenku węgla.
Korzystając z danych Globalnego Systemu Asymilacji Pożarów (GFAS) CAMS, oszacowano, że emisja CO2 w wyniku pożarów za kołem podbiegunowym wzrosła w tym regionie o ponad jedną trzecią, w porównaniu z rokiem 2019. Od 1 stycznia do 31 sierpnia wyprodukowane zostały 244 megatony szkodliwego gazu. Dla porównania, w całym roku 2019 wyprodukowano 181 megaton.
Zdaniem Marka Parringtona, naukowca z CAMS, wpłynęło na to duże skupisko pożarów obserwowane w drugiej połowie lipca i pierwszych kilku tygodniach sierpnia daleko za kołem podbiegunowym północnym i na Syberii. Jak dodał, smugi dymu wydobywającego się z tych pożarów mogłyby pokryć obszar odpowiadający ponad jednej trzeciej Kanady.
Jeszcze więcej w innym regionie
Jak wynika z najnowszych danych, szczyt sezonu pożarowego w Arktyce przypadł na lipiec i początek sierpnia. Jakucja i odległy rosyjski Półwysep Czukocki określono jako "ponadprzeciętne" pod względem łącznej dziennej liczby pożarów.
Pożary w Dalekowschodnim Okręgu Federalnym w okresie od czerwca do sierpnia wyemitowały około 540 megaton dwutlenku węgla - wyprzedzając poprzednie rekordy danych dotyczących najwyższych całkowitych emisji, odnotowane w 2003 roku.
Jedna przyczyna
Parrington stwierdził, że pożary są symptomem zmian klimatu i środowiska w Arktyce. - Od kilku lat wiemy, że tempo zmian klimatycznych w północnych szerokościach geograficznych jest od dwóch do trzech razy szybsze niż średnia światowa. Jest cieplej, bardziej sucho, a więc, kiedy pożary wybuchają, mogą płonąć przez długi, nieprzerwany czas, a także rosnąć - dodał.
- To jest sprzężenie zwrotne. Jest bardziej gorąca Syberia, czyli łatwiej się pali. Jeżeli się łatwiej pali, tym więcej gazów cieplarnianych emitowane jest do atmosfery - tłumaczył w programie "Polska i Świat" TVN24 prof. Zbigniew Karaczun z Katedry Ochrony Środowiska SGGW. - Wpadliśmy w błędne koło. Większa ilość dwutlenku węgla to większa temperatura - dodał prof. Bogdan Chojniki, klimatolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Ponadto, ogromna ilość dymu i zanieczyszczeń jest transportowana na duże odległości. Dlatego niebezpieczne związki mogą stanowić zagrożenie nie tylko dla ludności mieszkającej w okolicach pożarów. - Zanieczyszczenia i dym nie znają granic, dlatego te pożary mogą dotknąć znacznie większą populację, oddaloną o tysiące kilometrów - stwierdził Parrington.
Poniższa grafika pokazuje Fire Radiative Power, który jest miarą ilości ciepła radiacyjnego emitowanego w określonym czasie przez pożar, w okresie od czerwca do sierpnia 2020 roku.
Zobacz materiał programu "Polska i Świat":
Autor: kw/aw / Źródło: Polska i Świat, CNN, atmosphere.copernicus.eu
Źródło zdjęcia głównego: Unia Europejska/Copernicus Sentinel/EO Browser/Annamaria Luongo