Rekordowa ilość dwutlenku węgla trafiła do atmosfery. "Wpadliśmy w błędne koło"

Pożary na Syberii na zdjęciu satelitarnym z 20 lipca
Pożary w 2018 i 2019 roku na świecie
Źródło: ESA
Od początku roku do końca sierpnia przez pożary za kołem podbiegunowym północnym do atmosfery dostały się rekordowe ilości dwutlenku węgla. Smugi dymu, które wydobywały się z płomieni, mogłyby pokryć obszar odpowiadający ponad jednej trzeciej Kanady.

Naukowcy z Copernicus Atmosphere Monitoring Service (CAMS) podali, że pożary szalejące za kołem podbiegunowym północnym pobiły ubiegłoroczne rekordy emisji dwutlenku węgla.

Korzystając z danych Globalnego Systemu Asymilacji Pożarów (GFAS) CAMS, oszacowano, że emisja CO2 w wyniku pożarów za kołem podbiegunowym wzrosła w tym regionie o ponad jedną trzecią, w porównaniu z rokiem 2019. Od 1 stycznia do 31 sierpnia wyprodukowane zostały 244 megatony szkodliwego gazu. Dla porównania, w całym roku 2019 wyprodukowano 181 megaton.

Zdaniem Marka Parringtona, naukowca z CAMS, wpłynęło na to duże skupisko pożarów obserwowane w drugiej połowie lipca i pierwszych kilku tygodniach sierpnia daleko za kołem podbiegunowym północnym i na Syberii. Jak dodał, smugi dymu wydobywającego się z tych pożarów mogłyby pokryć obszar odpowiadający ponad jednej trzeciej Kanady.

Szacowana emisja dwutlenku węgla za kołem podbiegunowym (Copernicus Atmosphere Monitoring Service, ECMWF)
Szacowana emisja dwutlenku węgla za kołem podbiegunowym (Copernicus Atmosphere Monitoring Service, ECMWF)
Źródło: Copernicus Atmosphere Monitoring Service, ECMWF

Jeszcze więcej w innym regionie

Jak wynika z najnowszych danych, szczyt sezonu pożarowego w Arktyce przypadł na lipiec i początek sierpnia. Jakucja i odległy rosyjski Półwysep Czukocki określono jako "ponadprzeciętne" pod względem łącznej dziennej liczby pożarów.

Pożary w Dalekowschodnim Okręgu Federalnym w okresie od czerwca do sierpnia wyemitowały około 540 megaton dwutlenku węgla - wyprzedzając poprzednie rekordy danych dotyczących najwyższych całkowitych emisji, odnotowane w 2003 roku.

Jedna przyczyna

Parrington stwierdził, że pożary są symptomem zmian klimatu i środowiska w Arktyce. - Od kilku lat wiemy, że tempo zmian klimatycznych w północnych szerokościach geograficznych jest od dwóch do trzech razy szybsze niż średnia światowa. Jest cieplej, bardziej sucho, a więc, kiedy pożary wybuchają, mogą płonąć przez długi, nieprzerwany czas, a także rosnąć - dodał.

- To jest sprzężenie zwrotne. Jest bardziej gorąca Syberia, czyli łatwiej się pali. Jeżeli się łatwiej pali, tym więcej gazów cieplarnianych emitowane jest do atmosfery - tłumaczył w programie "Polska i Świat" TVN24 prof. Zbigniew Karaczun z Katedry Ochrony Środowiska SGGW. - Wpadliśmy w błędne koło. Większa ilość dwutlenku węgla to większa temperatura - dodał prof. Bogdan Chojniki, klimatolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Ponadto, ogromna ilość dymu i zanieczyszczeń jest transportowana na duże odległości. Dlatego niebezpieczne związki mogą stanowić zagrożenie nie tylko dla ludności mieszkającej w okolicach pożarów. - Zanieczyszczenia i dym nie znają granic, dlatego te pożary mogą dotknąć znacznie większą populację, oddaloną o tysiące kilometrów - stwierdził Parrington.

Poniższa grafika pokazuje Fire Radiative Power, który jest miarą ilości ciepła radiacyjnego emitowanego w określonym czasie przez pożar, w okresie od czerwca do sierpnia 2020 roku.

Fire Radiative Power (FRP) w okresie czerwiec-sierpień 2020 (Copernicus Atmosphere Monitoring Service, ECMWF)
Fire Radiative Power (FRP) w okresie czerwiec-sierpień 2020 (Copernicus Atmosphere Monitoring Service, ECMWF)
Źródło: Copernicus Atmosphere Monitoring Service, ECMWF

Zobacz materiał programu "Polska i Świat":

Autor: kw/aw / Źródło: Polska i Świat, CNN, atmosphere.copernicus.eu

Czytaj także: