Pożar, który wybuchł na Sardynii, stanowił zagrożenie nie tylko dla ludzi, lecz także dla zwierząt. W zniszczonej przez ogień miejscowości Tresnuraghes znaleziono dotkliwie poparzonego psa. Gdyby nie miejscowy weterynarz, zwierzę by nie przeżyło.
Na Sardynii w weekend wybuchł pożar. Walkę z żywiołem utrudniał silny wiatr, ewakuowano 1500 osób. W niedzielę 25 lipca w miejscowości Tresnuraghes położonej w prowincji Oristano, w której szalał ogień, znaleziono skrajnie wyczerpanego, poparzonego psa. Ranne zwierzę siedziało oparte o ścianę pośród płomieni. Przeżyło dzięki lokalnemu weterynarzowi, który je uratował.
Oparzone łapy i pysk
Kobiety, które zauważyły rannego psa, zadzwoniły po pomoc do lokalnego weterynarza Angelo Delogu. Ten znalazł czworonoga w bardzo złym stanie - poparzonego, przerażonego, ledwo żywego. Delogu zabrał psa do swojej lecznicy w celu ustabilizowania jego stanu, a następnie wysłał go do innej kliniki weterynaryjnej, gdzie umieszczono go na oddziale intensywnej terapii. Oparzenia były szczególnie poważne na pysku i łapach.
- Pies jest w ciężkim stanie, ale powoli się on poprawia - powiedział Delogu. Klinika weterynaryjna, która zaopiekowała się nim, nazwała go Angelo, po weterynarzu, który go ocalił.
Włoska straż pożarna oświadczyła we wtorek, że pożary na Sardynii są pod kontrolą i sytuacja się poprawia. Wciąż jeszcze kontynuowane są działania gaśnicze i rekultywacyjne.
Autor: anw / Źródło: Reuters