10 sierpnia minęły 23 lata od jednego z największych pożarów lasów w Polsce. Miał on miejsce w Puszczy Noteckiej. - To była wielka tragedia, nie tylko dla środowiska ale przede wszystkim dla ludzi tam mieszkających - wspomina wydarzenie Dominik Dembski z OSP w Wieleniu.
Las zapalił się o godzinie 16.27 10 sierpnia 1992 roku pomiędzy Miałami a Drawskim Młynem. Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Wieleniu otrzymali zgłoszenie o 16.40. Bez zbędnej zwłoki wyjechali na akcję. Jeszcze zanim dojechali na miejsce, z oddali dostrzegli słup dymu. Już wtedy wiedzieli, że to nie będzie prosta akcja, a pożar trawi znaczną część lasu. Dym widoczny z odległości 20 km, sięgał wysokości 2000 m.
"Dym był niczym gęsta mgła. Powietrze drgało od gorąca" - opisuje wydarzenie Dominik Dembski z OSP w Wieleniu.
Silny wiatr rozprzestrzeniał płomienie
Prędkość wiatru sięgała 15 metrów na sekundę. Zmiana jego kierunku na zachodni spowodowała szybkie przemieszczanie się ognia, a mały cyklon, który spowodował bardzo silną turbulencję, doprowadził do burzy ogniowej. W tym czasie z tego powodu wycofano z akcji samoloty.
"Spalił nam się lakier na samochodzie. A asfalt był tak rozgrzany, że na ulicy zostawały ślady opon" wspomina Dominik Dembski.
Na pomoc mieszkańcom
Największą uwagę skupiono na obronie budynków mieszkalnych, co zakończyło się sukcesem. Strażacy krążyli po okolicznych wioskach, niosąc pomoc i ostrzegając ludzi. Strażacy z OSP w Wieleniu pojechali do Zawady i Potrzebowic. Ostatnia miejscowość była cała zagrożona; zarówno budynki mieszkalne jak i magazyny czy składy paliwa. Leśne drogi były nieprzejezdne, dlatego ratownicy nie byli w stanie do niej dojechać.
W Miałach krajobraz wyglądał jak w filmach wojennych. Ludzie wynosili dobytek z domów i koczowali na ulicach. Część mieszkańców opuściła wieś. Połowa załogi spała, a druga połowa gasiła pożar zabudowań.
Zbawienna burza
Pożar trwał do godz. 0.30 następnego dnia i zakończył się dzięki gwałtownej burzy, która w ciągu zaledwie 15 minut ugasiła ogień, ratując tym samym pozostałą część Puszczy Noteckiej. Burza okazała się zbawienna, strażacy dogasili ogień i około godziny 4 nad ranem wycofano ich z akcji.
"Ludzie klęczeli i płakali ze szczęścia" przywołuje wspomnienia Dominik Dembski.
Nikt nie ucierpiał
Pożar ten jest drugim co do wielkości pożarem lasu w Polsce po drugiej wojnie światowej. Na pierwszym miejscu plasuje się pożar w Kuźni Raciborskiej. W ciągu dziewięciu godzin w Puszczy Noteckiej spłonęło prawie 6 tys. hektarów lasów, 19 budynków gospodarczych i trzy gospodarstwa. Nie było ofiar w ludziach.
"Widziałem teraz ludzi, którzy stracili dorobek całego życia. To była wielka tragedia, nie tylko dla środowiska ale przede wszystkim dla ludzi mieszkających w Puszczy" wspomina Dembski.
Pożar wzniecił pociąg
Dopiero po pożarze okazało się, że ogień wzniecił się od iskier sypiących się z zablokowanych hamulców pociągu relacji Poznań-Krzyż. Mimo natychmiastowo podjętej akcji gaśniczej, ogień szybko się rozprzestrzenił m.in. wskutek niskiej wilgotności ściółki, która wynosiła około 7 procent. Strażacy z OSP w Wieleniu byli trzecią jednostką, która podjęła działania w samym zarzewiu ognia.
W kolejnych latach wzdłuż torowiska utworzono 8-metrowe pasy przeciwpożarowe (pozbawione roślinności), a także biologiczne pasy bezpieczeństwa o szerokości od 50 do 100 metrów, porośnięte wyłącznie gatunkami liściastymi - niepodatnymi na ogień.
Zmiana drzewostanu
Usuwanie skutków pożaru trwało trzy lata. Przy wyrębie spalonego lasu pracowało 5 tys. osób, w tym 4 tys. drwali. Na miejscu spalonego lasu posadzono 80 mln. sadzonek. Przed pożarem sosna stanowiła 99 proc., brzoza - tylko 0,4 proc. składu gatunkowego drzewostanu. W nowym drzewostanie, po pożarze, na sosnę przypada zaledwie 74 proc., na brzozy aż 18 proc., a na dęby i modrzewie po 2 proc.
AKTUALNIE W POLSCE OBOWIĄZUJE NAJWYŻSZY STOPIEŃ ZAGROŻENIA POŻAROWEGO W LASACH
Autor: AD/mk / Źródło: OSP Wieleń