Przez jedną z farm w Karolinie Południowej przetoczyło się tornado. Jeden z pracowników stwierdził, że dostał powiadomienie o możliwym tornadzie, ale je zignorował, bo aura nie wskazywała na załamanie pogody. Chwilę później stodoły, w których były cztery tysiące indyków, zostały zniszczone.
Południowe i południowo-wschodnie regiony Stanów Zjednoczonych od kilku dni doświadczają skutków wyjątkowo silnego sytemu burzowego. Pada ulewny deszcz, wieje porywisty wiatr, a także pojawiają się tornada.
Zniszczyło farmę
Jedno z takich zjawisk przeszło w poniedziałek przez farmę Biggers w pobliżu miasta Clover w stanie Karolina Południowa. Robbie Glenn, który jest siostrzeńcem właścicieli, pojawił się niedawno, aby pomóc w pracy na farmie. Tego dnia, kiedy przeszło tornado, akurat odpoczywał po pracy. Jak twierdzi, pogoda nie zwiastowała nadejścia katastrofy. Dlatego, kiedy dostał powiadomienie na telefon o możliwości pojawienia się tornada, zbytnio się nim nie przejął.
- Pomyślałem, że nas alert nie dotyczy. Chwilę później pierwsza stodoła z indykami rozpadła się na kawałki - relacjonował.
- Przed 13 dostaliśmy alarm o możliwym tornadzie. Szybko wybiegłem na zewnątrz i usłyszałem, jak zbliża się ogromny deszcz lub grad - powiedział właściciel farmy Charles Biggers.
Glenn schował się w szafie, w nadziei, że żywioł jakimś cudem ominie budynek.
- Czułem, że tornado na pewno we mnie mnie uderzy, ponieważ dom znajdował się na jego drodze - mówił. Na szczęście żywioł skręcił w inną stronę. Wszystko trwało około 30 sekund. - Spodziewałem się, że może trochę ścian będzie obdrapanych, ale nie, że domy będą całkowicie zniszczone - relacjonował Biggers.
Tornada nie są częste
Eksperci z amerykańskiej Narodowej Służby Pogodowej (NWS) stwierdzili, że zanim tornado dotarło na farmę, przebyło około pół kilometra, zmierzając głównie zalesionym obszarem. Oszacowano, że porywy wiatru sięgały prawie 180 kilometrów na godzinę.
- Zasadniczo nie mamy tu zbyt wielu tornad. Z każdym takim wydarzeniem dowiadujemy się czegoś, co pomoże je przewidzieć nam kolejny raz - powiedziała Trisha Palmer, meteorolog z NWS.
Łącznie żywioł zniszczył dwie stodoły, w których żyły indyki. Zginęły ponad cztery tysiące ptaków. Jeden z budynków nadaje się wyłącznie do rozbiórki. To, co zostało z budynków, jest rozrzucone po całej farmie.
Chociaż Glenn i jego rodzina już nie odzyskają ptactwa, dzięki któremu się utrzymywali, starają się być optymistyczni.
- Wszyscy starzeją się, więc i tak chcieli zacząć zwalniać z produkcją i tempem pracy - stwierdził mężczyzna.
Autor: kw/dd / Źródło: ENEX, wbtv.com