Na biegun południowy dotarł w ciągu 50 dni. Zrobił to zupełnie samotnie, słuchając muzyki z iPoda i ciągnąc za sobą 130-kilogramowy bagaż. Mowa o Rolandzie Kruegerze - pierwszym Niemcu, który ma za sobą tego typu wyprawę.
Roland Krueger z Monachium to pierwszy Niemiec, który zupełnie sam dotarł do bieguna południowego. Cel osiągnął w sobotę 12 stycznia, po około 50 dniach marszu w ekstremalnie trudnych warunkach.
"Horyzont znikał"
Krueger rozpoczął swoją podróż w drugiej połowie listopada. Na biegunie południowym trwa wtedy lato - temperatura maksymalna wynosi "aż" -25 st. Celsjusza, a słońce świeci przez 24 godziny na dobę. Pomimo sprzyjających, jak się wydaje, warunków atmosferycznych, tamtejsza natura stawiała przed nim wiele wyzwań. "Zdarzały się chwile, w których dochodziło do zawiei i zamieci śnieżnych. Tak potężnych, że wszystko stawało się białe, a horyzont znikał" - mówił w rozmowie z serwisem spigel.de.
Słuchał muzyki z iPoda
Niemiec szedł na nartach - wspierając się kijkami, ciągnąc za sobą 130-kilogramowy bagaż i... słuchając muzyki ze swojego iPoda. W taki sposób pokonał 1400 km biegnących z Lodowca Szelfowego Ronne-Filnchera do okolic amerykańskiej stacji badawczej Amundsen-Scott, gdzie przebiega geograficzna granica bieguna.
"To fascynujące miejsce"
47-latek do swojej wyprawy przygotowywał się cztery lata. "Polegało to głównie na wzmacnianiu mięśni nóg" - dodał. Zapytany o to, dlaczego zdecydował się na podróż, powiedział, że biegun południowy zdążył go zafascynować w 2005 roku, kiedy brał udział w zespołowej wyprawie na niego.
Chciał wracać pieszo
Początkowo Krueger planował nie tylko dotrzeć na biegun sam i pieszo, lecz także opuścić go w taki sam sposób. Dotarcie do krawędzi kontynentu, która przebiega przez Lodowiec Szelfowy Rossa miało mu zająć 20 dni. W poniedziałek 14 stycznia Krueger zdecydował się jednak na przerwanie ekspedycji. Do Monachium powrócił w środę 23 stycznia.
Autor: map/mj / Źródło: spiegel.de