Wysuszoną na wiór północną Kalifornię trawi pożar, który zmusił wielu ludzi do porzucenia domów. Władze zdecydowały się na zamknięcie odcinka jednej z międzystanowych autostrad oraz jednej z głównych dróg. - Pożar pojawił się zupełnie niespodziewanie - opisywali mieszkańcy, przyrównując go do "ognistej burzy".
Dziesiątki brygad Straży Pożarnej na północy amerykańskiego stanu Kalifornia od poniedziałku 15 września walczą z potężnym pożarem.
Sytuację pogarsza fakt, że w tej części kraju od 3 lat utrzymuje się susza. Ogień strawił dotychczas około 350 akrów oraz poważnie uszkodził lub zniszczył ponad 100 budynków.
Ewakuowane miasteczka
Ze względu na ogromne niebezpieczeństwo władze zdecydowały o ewakuacji około tysiąca mieszkańców zamieszkującej trzy niewielkie miejscowości położone przy autostradzie międzystanowej nr 5 oraz w przy drodze krajowej nr 97.
Obie trasy zostały dla bezpieczeństwa wyłączone z ruchu osobowego. Szkody są poważne m.in. w miejscowości Weed w hrabstwie Siskiyou spłonął miejscowy kościół.
- Wszystko, co pozostało to kupa gruzu i popękanych cegieł - powiedział w rozmowie z reporterami Tony Porter, obywatel Weed.
"Ognista burza"
- Pożar pojawił się zupełnie niespodziewanie - relacjonował mieszkaniec, Roy Ventura.
Mężczyzna przyrównał go do "ognistej burzy" (ang. firestorm - przyp. red.). - Nie było szans na to by chociażby polewać zabudowania wodą - relacjonował Ventura.
Autor: mb/rp / Źródło: Reuters TV