W kolejce do wejścia na szczyt można czekać nawet kilka godzin.
Najwyższy, największy, najpiękniejszy, najgroźniejszy... Wszystkie "naj" przyciągają turystów jak magnes w różne części świata.
Szczyt szczytów
Takim "naj" z pewnością jest Mount Everest. Przede wszystkim - najwyższy. Nie ma miejsca na kuli ziemskiej, które byłoby położone wyżej niż jego wierzchołek. 8848 metrów nad poziomem morza jest niewyobrażalną wysokością dla osób, które nie widziały go na własne oczy.
Szczyt sięga prawie że górnej granicy troposfery (warstwy atmosfery, w której kształtują się zjawiska pogodowe). Ciśnienie atmosferyczne jest tam ponad trzykrotnie niższe niż na nizinach. Sprawia to, że bez odpowiedniej aparatury tlenowej i odpowiedniej aklimatyzacji (stopniowego przystosowania organizmu do wyższych wysokości; odbywają się również wejścia "bez tlenu") może dojść do śmierci.
Pomimo tych niebezpieczeństw, tysiące osób ciągnie do Nepalu lub Tybetu żeby zdobyć tę wyjątkową górę.
Rekordowy szczyt
Everest jest obiektem pożądania osób, których marzeniem jest pobicie jakiegoś rekordu. Osoba najstarsza, najmłodsza, pierwsza kobieta z kraju, nawet ludzie niewidomi czy bez nóg. Wspomagają ich Szerpowie, czyli mieszkańcy podnóży najwyższych gór świata. Dzięki życiu na wyżej położonych obszarach, są oni świetnie przygotowani do pracy na wysokościach. Służą za przewodników, wyznaczających na początku sezonu trasę na szczyt. Niekiedy bywają tragarzami.
W powszechnej opinii panuje przekonanie, że każdy może wejść na szczyt, nawet bez przygotowania alpinistycznego, ponieważ Szerpowie dosłownie go tam wniosą. Można się ku temu przychylić, biorąc pod uwagę fakt, że niekiedy uczestnicy wypraw komercyjnych wynajmują dla siebie samych nie jednego, a nawet dwóch lub więcej Szerpów.
Setki, tysiące ludzi
Co roku Nepal wydaje coraz więcej pozwoleń na zdobywanie Everestu. Kosztuje ono 11 tysięcy dolarów. Cena nie zniechęca śmiałków. Pojawiają się tacy, którzy próbują podjąć próbę zdobycia szczytu bez pozwolenia. Kilka dni temu za taki występek ukarano jednego z nich. Musi zapłacić 22 tysiące dolarów.
W szczycie sezonu, przypadającym zwykle na kwiecień i maj, na szczyt potrafi wspinać się jednocześnie kilkadziesiąt osób. W zeszłym roku łączna liczba zdobywców wyniosła 643. Śmierć poniosło 5. W 2015 roku, w wyniku trzęsienia ziemi w Nepalu o magnitudzie 7,8 stopnia w skali Richtera, zasypana została baza pod Everestem. Zginęło 19 osób.
W momencie, kiedy kierownicy wypraw komercyjnych otrzymują prognozy, zakładające kilka dni dobrej pogody, w kierunku szczytu wyruszają tabuny wspinaczy. Tworzą się kolejki, szczególnie pod samym wierzchołkiem. Czas oczekiwania na wejście potrafi wynieść nawet kilka godzin.
Trudne wymijanie
Z racji, że konieczne jest asekurowanie się, zakładane są liny poręczowe. Wspinacze przypinają się do nich za pomocą karabinków. Poruszanie się wymaga przepinania karabinków w kolejnych fragmentach liny. Biorąc pod uwagę dużą wysokość, a więc zmniejszoną wydolność organizmu, tempo poruszania się jest znacznie spowolnione. Między innymi te dwa czynniki powodują duże trudności w wymijaniu się wspinaczy oraz wspomniany już długi czas oczekiwania na wejście lub zejście ze szczytu.
Himalaje oraz Karakorum stają się coraz bardziej komercyjnymi pasmami górskimi. Ze względu na krótki czas panowania dobrej pogody oraz wciąż wzrastającą liczbę chętnych na zdobycie szczytu, będą powstawać coraz większe korki. Prawdopodobnie może dochodzić również do liczniejszych wypadków. Pozostaje czekać na ruch ze strony rządów Nepalu oraz Chin (gdzie też wzrasta liczba wydawanych pozwoleń), czy będą podejmować kroki w kierunku ograniczenia liczby potencjalnych zdobywców Everestu.
Autor: ao/tw / Źródło: TVN Meteo, TVN24, portalgórski.pl