W wyniku erupcji wulkanu Cumbre Vieja na kanaryjskiej wyspie La Palma ewakuowano sześć tysięcy osób. Ludzie nie mogą wrócić do swoich domów, ponieważ są one pokryte lawą. - Pozostała część wyspy, poza Doliną Aridane, chce normalnie żyć - zauważył na antenie TVN24 przebywający na pobliskiej Teneryfie dziennikarz i producent telewizyjny Remik Maścianica. Zwrócił przy tym uwagę, że mimo zapowiadanej rządowej pomocy dla osób, które straciły domy, część właścicieli na pieniądze i inne wsparcie z tego źródła liczyć nie może.
Z La Palmy ewakuowano sześć tysięcy osób, które straciły dorobek życia. O sytuacji na jednej z Wysp Kanaryjskich opowiadał polski dziennikarz i producent Remik Maścianica, przebywający na pobliskiej Teneryfie. - Lawa przykryła teraz obszar o powierzchni około 166 hektarów, co można porównać do wielkości Miasteczka Wilanów w Warszawie (osiedle mieszkaniowe w stołecznej dzielnicy Wilanów - red.) - powiedział.
La Palma. Zniszczone domy w wyniku erupcji wulkanu Cumbre Vieja
- Tempo posuwania się lawy zwolniło, nie wiadomo, czy dotrze ona do morza, bo zaczęła stygnąć i wysycha - dodał dziennikarz. Jak mówił, lawa przesuwa się obecnie średnio cztery metry na godzinę. - Ewakuowano sześć tysięcy mieszkańców, którzy prawdopodobnie nie będą mieli dokąd wrócić, bo ich domy, działki są nie do odzyskania. Być może nie uzyskają też żadnych pieniędzy z ubezpieczenia, bo na Wyspach Kanaryjskich nie da się ubezpieczyć od wybuchu wulkanu. Można za to od pożarów, powodzi, innych zdarzeń - tłumaczył Maścianica.
Jak już informowaliśmy, władze Wysp Kanaryjskich kupują domy dla osób, które ucierpiały wskutek niedzielnego wybuchu wulkanu na La Palmie. Sfinalizowany został już zakup 73 obiektów. Maścienica ostrożnie traktuje zapowiedzi rządowej pomocy.
- Jeśli ktoś miał od czegokolwiek ubezpieczoną nieruchomość, wówczas otrzyma pomoc rządową. Problem w tym, że aby ubezpieczyć dom, musi on być postawiony legalnie. Z ostatnich informacji wynika, że większość budynków, które stały na tym terenie, była postawiona nielegalnie, z myślą o późniejszej legalizacji. To oznacza, że pieniędzy może nie być, bo w żadnej sposób nie można udokumentować swojej własności - wyjaśnił.
Boją się odpływu turystów
Jak opowiedział gość TVN24, komunikacja, w tym połączenia lotnicze pomiędzy poszczególnymi Wyspami Kanaryjskimi, nadal funkcjonuje, choć bywa że z przerwami, a na części wyspy La Palma życie toczy się normalnie.
- Pozostała część wyspy, poza Doliną Aridane, normalnie żyje, chce normalnie żyć, aby nie zbankrutować i nie odstraszać turystów - powiedział Remik Maścianica. Podkreślił, że mieszkańcy "najbardziej obawiają się tego, że ta wyspa zostanie w pewnym momencie uznana za ziemię skażoną, na którą nie należy jeździć na wakacje". - Dla nich to będzie koniec, ponieważ oni żyją z turystyki - dodał.
Źródło: TVN24