Mieszkańcy wschodniej Kanady od kilku dni zmagają się ze skutkami potężnej śnieżycy. Władze ogłosiły stan wyjątkowy i doradzają mieszkańcom, aby opuszczali swoje domy tylko w sytuacji najwyższej konieczności.
Kanadyjska prowincja Nowa Fundlandia i Labrador od kilku dni zmaga się z intensywnymi opadami śniegu. W mieście St. John's ogłoszono stan wyjątkowy. Na lotnisku odwołano wszystkie loty, a władze zaleciły mieszkańcom, by nie poruszali się po ulicach, o ile nie będzie to konieczne.
Bassem Elshahat, jeden z mieszkańców miasta, udostępnił w mediach społecznościowych nagranie. Widać na nim, jak w ciągu około 24 godzin przed jego domem zrobiła się dwuipółmetrowa zaspa. W sobotę rano musiał odśnieżać swój podjazd, by móc z rodziną wydostać się z domu. Byli w nim uwięzieni przez kilka dni.
- Na szczęście zrobiliśmy zakupy wcześniej, zanim śnieżyca się rozpoczęła - relacjonował w rozmowie z agencją Reutera.
Pomoc wojska
Na terenie portu lotniczego w St. John's spadło od piątku 90 centymetrów śniegu. Padało też w innych miejscach prowincji. W miastach Mount Pearl i Paradise odnotowano 100 centymetrów.
W usuwaniu skutków śnieżycy i przywracaniu sytuacji do normalności pomaga ponad 450 żołnierzy z całej Kanady. Ich zadaniem jest głównie oczyszczanie dróg, pomoc starszym i tym, którzy potrzebują pomocy medycznej. Łopatami próbują odkopać tych, którzy od kilku dni nie mogą wydostać się ze swoich domów.
Śniegu jest tak dużo, że tam, gdzie jest to możliwe, składuje się go na trawnikach i poboczach. Niestety, miejsca jest coraz mniej i nadmiar śniegu musi być wywożony ciężarówkami.
Autor: dd/aw / Źródło: Reuters, CBC News