Eksperci są zdania, że obostrzenia, choć wywołują niezadowolenie społeczeństwa, są koniecznością. - Dystans społeczny jest decydujący. Im więcej będziemy mieć spotkań, tym więcej będziemy mieć zakażeń - mówiła na antenie TVN24 profesor doktor habilitowana Krystyna Bieńkowska-Szewczyk. Zwróciła też uwagę na dużą liczbę zakażeń i zgonów w Polsce.
Premier Mateusz Morawiecki i Ministerstwo Zdrowia poinformowali, że od 28 grudnia w Polsce zostaną zaostrzone obostrzenia. Galerie i większość sklepów zostanie zamknięta, nie będzie można korzystać ze stoków narciarskich, zaś sylwester upłynie pod znakiem ograniczeń w przemieszczaniu się. Zdaniem profesor doktor habilitowanej Krystyny Bieńkowskiej-Szewczyk, decyzje o zaostrzeniu obostrzeń są całkowicie słuszne.
- Odczuwamy ten wewnętrzny bunt, gdy słyszymy o godzinie policyjnej w sylwestra, słyszymy, że będziemy mieć ogromne ograniczenia, tak jak we wszystkich krajach europejskich. Mimo tego wewnętrznego żalu, to uważam, że one [obostrzenia - przyp. red.] są konieczne. Wydaje mi się, że jak one są wprowadzane, to trudno mi komentować, mamy czasami uczucie chaosu, że te decyzje się zmieniają, ale tak jak wszyscy uważam, że one są konieczne, ponieważ dystans społeczny jest decydujący. Im więcej będziemy mieć spotkań, tym więcej będziemy mieć zakażeń. Tak jest w każdej epidemii - opisała.
Zima a wiosna
Ekspertka stwierdziła, że w sezonie zimowym z koronawirusem można spotkać się już praktycznie na każdym kroku. Jego cechą szczególną jest tempo rozprzestrzeniania, szczególnie w grupach w niewielkich pomieszczeniach, a także podczas spotkań z rodziną. Wiosną, choć zakażeń było o wiele mniej, nie było dostępnych szybkich testów, dzięki którym łatwiej zidentyfikować zakażenie.
- Owszem, ludzie się zakażają w sklepach, w tramwajach, ale najbliższą drogą zakażenia jest przebywanie razem w jednym zamkniętym pomieszczeniu, szczególnie przez dłuższy czas. Niestety w to także wchodzą kościoły, bo tam jest atmosfera dla wirusa bardzo dobra, bo jest dużo ludzi w chłodnym, wilgotnym pomieszczeniu, źle wentylowanym. Natomiast wydaje mi się, że te wszystkie obostrzenia naprawdę są konieczne, bo im mniej będziemy mieli kontaktu, tym mniej szans na to, że wirus się będzie przemieszczał - mówiła.
Fala, jakiej jeszcze nie było?
Eksperci zauważają, że jeśli zarówno Boże Narodzenie, jak i sylwester będą obchodzone hucznie, czeka nas fala zakażeń o wielkości, jakiej jeszcze nie było.
- Ta liczba nowych przypadków będzie absolutnie nieprawdopodobna. Ja patrzę na dane ze Stanów Zjednoczonych, gdzie jest około trzech tysięcy zmarłych w ciągu doby, ale nowych przypadków jest blisko 300 tysięcy. Jeżeli u nas jest 11 tysięcy, a jednocześnie umiera prawie 500 osób, to to jest nieproporcjonalne. Po prostu nie wykrywamy tych zakażeń. Albo się ludzie nie zgłaszają, albo ten cały program wykrywania od początku jest zbyt ubogi - stwierdziła Bieńkowska-Szewczyk.
Jak dodała, pierwszą wadą polskiego programu testów jest ich wykonywanie tylko na osobach, u których rozwinęły się objawy. Od początku nie wdrożono bardzo szeroko zakrojonego testowania, mimo potwierdzenia, że wirus rozprzestrzenia się bardzo szybko, a u niektórych nie daje wyraźnych oznak. Dlatego profesor jest zdania, że liczba zakażonych jest faktycznie dużo większa.
- Każda osoba zakażona, nawet jeśli nie ma symptomów choroby, jeszcze nie jest zdiagnozowana, zakaża osoby wokół siebie - mówiła. I jak wspomniała, oprócz wykrywania zakażeń konieczne jest regularne sprawdzanie, czy w Polsce nie pojawiają się nowe mutacje i warianty koronawirusa.
Całej rozmowy z prof. dr hab. Bieńkowską-Szewczyk wysłuchasz tutaj:
Autor: kw/dd / Źródło: tvn24