10-letni chłopiec zginął w kościele budowanym w meksykańskim Juarez, kiedy pod wpływem ulewy prowizoryczny dach runął tam na 200 osób. Intensywne deszcze od kilku tygodni nękają Meksyk, który nie podniósł się jeszcze po niemal równoczesnym ataku dwóch cyklonów z połowy września. Zagrożenie osunięciami nasiąkniętego gruntu rośnie, a tymczasem do wielu regionów co najmniej od dwóch tygodni nie dotarła pomoc.
Do tragedii w Juarez doszło w niedzielę rano. W budowanym w północnej części miasta kościele św. Klary przebywało około 200 osób.
Dach runął i pociągnął ściany
Jak poinformował sekretarz rady miasta Jesus Fernandez, prowizoryczny dach przykrywający wznoszoną świątynię nie utrzymał dużej ilości wody podczas ulewy i runął, pociągając za sobą niestabilne ściany.
W drodze do szpitala zmarł 10-letni chłopiec. 28 osób wymagało hospitalizacji. - To tragedia, wypadek spowodowany przez duże ilości deszczu- powiedział Fernandez.
Powodzie, osunięcia, zniszczone drogi
Intensywne opady w ostatnich tygodniach nękają większość obszarów Meksyku, powodując powodzie oraz niszcząc drogi i mosty. Problem jest coraz poważniejszy, bo kraj wciąż zmaga się ze skutkami uderzenia dwóch cyklonów, Manuela i Ingrid, do którego doszło w połowie września.
Nasiąknięta wodą ziemia osuwa się, pochłaniając kolejne ofiary śmiertelne i pozbawiając domów setki osób. Zagrożenie rośnie z każdą kolejną ulewą.
W weekend rząd skierował pomoc do mieszkańców najbardziej poszkodowanego stanu Guerrero. Na jego terenie znajduje się popularny kurort Acapulco, który został poważnie zalany podczas uderzenia sztormu tropikalnego Manuel. Według doniesień są też miejsca, gdzie mieszkańcy od co najmniej dwóch tygodni czekają na jakąkolwiek formę pomocy.
Autor: mb/rs / Źródło: Reuters