W ciągu ostatnich trzech dni strażacy interweniowali 856 razy, usuwając z dróg połamane drzewa i wypompowując wodę z piwnic domów i zalanych ulic. - Spodziewaliśmy się, że będzie gorzej - mówi Paweł Frątczak, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej.
- Cały czas monitorujemy sytuację. Wymieniamy się informacjami m. in. z Czechami - mówi Frątczak, jednak, jak podkreśla, póki co nie zanosi się na powtórkę sytuacji sprzed roku, kiedy to w maju, czerwcu i w sierpniu Polskę nawiedzały tragiczne powodzie - podkreśla strażak.
Tylko w niedzielę strażacy musieli intereniować 223 razy, m.in. we Wrocławiu, gdzie woda wdarła się na dworzec i zalała wiele ulic.
Nie ma powodzi, bo czerwiec był suchy
Prognozy zapowiadają opady na kolejne dwa dni, jednak deszcz ma być coraz słabszy. Zachmurzenie stopniowo będzie się zmniejszać, ale indeks burzowy pozostanie wysoki.
Dotychczas najbardziej intensywnie padało w woj. małopolskim, śląskim, dolnośląskim i opolskim. Jak informuje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, stany ostrzegawcze zostały przekroczone w dorzeczu Wisły na jednej stacji wodowskazowej, w dorzeczu Odry na dwóch stacjach wodowskazowych i na jednej morskiej stacji wodowskazowej.
- Dość suchy czerwiec za nami, w większości rzek stan wody jest niski. Jeśli opady deszczu będą rozłożone w czasie, wszystko wskazuje na to, że powódź nam nie grozi - mówi Igor Sokołowski z TVN24.
Nie ma ostrzeżeń hydrologicznych
W Polsce nie ma już żadnych ostrzeżeń hydrologicznych, nawet w woj. Dolnosląskim i Opolskim, gdzie rzekom groziło wylanie. Syttuacja w Czechach rownież się uspokoiła. Woda z tamtejszych rzek nam nie zagraża, bo nie dopływa do Polski. - Czeskie wody spotykają się w Łebie, skąd przez Niemcy docierają do Morza Północnego - informuje Frątczak.
- Odwołano też stan alarmowy na jednym z dopływów Nysy Łużyckiej, rzece Witce, położonej w województwie dolnośląskim, która sprawiała problemy już w zeszłym roku. - Jeszcze przed południem stany ostrzegawcze zostały przekroczone w pięciu miejscach, ale od kilku godzin woda szybko opada - uspokaja dziennikarz.
Jeśli chodzi o Wisłę i Odrę, nasze dwie największe rzeki, stan wód jest niski i średni. Stany wysokie występują tylko w tzw. górnej Wiśle i w górnej Odrze, gdzie rzekę zasilają liczne dopływy. Taki stan tamtejszych wód to skutek opadów w Sudetach, na Opolszczyźnie oraz na Śląsku. Do stanu ostrzegawczego jednak nie dojdzie, wody już opadają.
Wezbrane potoki: gwałtownie, ale krótko
Do największych zniszczeń podczas ulew doszło w górach, m. in. w Lipowej, gdzie wezbrany potok zerwał most i zalał okoliczne drogi. - Czym większa rzeka, większa zlewnia, tym opad musi dłużej trwać, żeby było to groźne. Te ostatenie opady głównie powodują wezbrania na górskich rzekach - tłumaczy hydrolog Janusz Żelaziński.
Takie nagłe wezbrania również mogą być niebezpieczne. Przyczynia sie do nich spadek terenu, a także urbanizacja. - Tam, gdzie woda kiedyś wsiąkała, teren jest utwardzany i teraz deszcz spływa błyskawicznie do najbliższego potoku - mówi hydrolog, przypominając zeszłoroczną powódź w Piasecznie.
Potrzeba prewencji
Deszczowe lato to w naszym klimacie norma i powinniśmy się nauczyć z tym żyć. Żeby uniknąć zagrożeń związanych z powodzią, należy pamiętać o tym, że rzeki mogą wylać. - Przede wszystkim nie należy wchodzić w domenę rzeki. W polskich górach widzimy, że zabudowa w sposób groźny zbliżyła się do potoków, a tam kilkunastometrowe zbliżenie się do rzeki może być groźne - mówi Żelaziński.
Jak dodaje, powodzie nauczyły nas, czego nie powinniśmy robić, ale nadal nie wiąże się to z praktycznym rozwiązaniem problemu - Nadal brak jest ograniczeń prawnych budowania w terenach zalewowych rzek - podsumowuje.
Autor: map/ms,aq / Źródło: TVN24, tvnmeteo.pl, PAP