Brazylijscy naukowcy zbadali populacje owadów wodnych, żyjących w rejonie rzeki Parana. Okazało się, że doszło do ogromnego spadku liczebności zwierząt - z kilku tysięcy do kilkudziesięciu osobników na metr kwadratowy. Badacze podkreślili, że zjawisko ma charakter globalny.
Analiza danych zebranych w ciągu 20 lat pokazuje, że drastycznie spadła liczba subtropikalnych owadów wodnych, nawet na terenach uznawanych za dobrze zachowane i oddalone od negatywnych wpływów rolnictwa, hodowli bydła i urbanizacji.
Artykuł na ten temat ukazał się w czasopiśmie naukowym "Biology Letters".
Globalne zjawisko
Naukowcy z Centrum Badań Limnologii, Ichtiologii i Akwakultury należącego do State University of Maringá w Brazylii przeanalizowali dane terenowe zebrane na przestrzeni 20 lat w rejonie rzeki Parana, płynącej przez terytorium Brazylii, Paragwaju i Argentyny i stanowiącej - wraz z dopływami - jeden z największych systemów słodkowodnych w Ameryce Południowej.
- Wykryliśmy spadek z tysięcy do zaledwie dziesiątek osobników na metr kwadratowy - opowiadał jeden z autorów publikacji prof. Gustavo Romero.
Jak podkreśla, drastyczny spadek populacji owadów jest zjawiskiem globalnym i oczywiście wynika z działalności człowieka. Najnowsze wyniki w pełni to potwierdzają - naukowcy ustalili bowiem, że główną przyczyną wymierania owadów wodnych jest zbudowanie wzdłuż Parany i jej dopływów ponad 180 tam.
- Ostry spadek liczebności zaobserwowaliśmy nie tylko wśród tych najbardziej wrażliwych gatunków, ale we wszystkich rzędach i rodzinach owadów wodnych żyjących na tym obszarze - mówił prof. Romero.
Ponieważ niektóre z nich przenoszą choroby (np. komary egipskie (Aedes aegypti), które są rezerwuarem dengi, ziki i żółtej febry), wiele osób błędnie uważa, że wszystkie owady są szkodliwe dla ludzi.
- Tymczasem owady dziesiątkowane w dorzeczu rzeki Parana są niezwykle pożyteczne. Zapewniają wiele korzyści ekosystemowych: zapylają, regulują populacje szkodników upraw i owadów przenoszących choroby, rozkładają materię organiczną i odpowiadają za obieg składników odżywczych - wyliczał Romero.
Byt utrudniony przez tamy
Naukowiec opowiada, że tamy, które postawiono w rejonie Parany, wywierają negatywny wpływ na owady na trzy różne sposoby. Po pierwsze: sprawiają, że woda jest znacznie bardziej przejrzysta, ponieważ cząstki zawiesiny osadzają się na dnie zbiornika, zanim strumień dostanie się do przelewu. Pozbawione mętnego kamuflażu owady żyjące poniżej zapory są więc bardziej narażone na zjedzenie przez ryby.
Po drugie: egzotyczne gatunki ryb wprowadzone do zbiorników zaporowych w celu promowania wędkarstwa sportowego, takie jak np. przywiezione z Amazonii cichle (tam zwane tucunaré), są wszystkożerne i poza rodzimymi rybami, żywią się także owadami wodnymi.
I wreszcie po trzecie: tamy powodują zaburzenie równowagi chemicznej składników pokarmowych w wodzie, w skutek czego zmieniają się proporcje azotu i fosforu.
- Glony, które rozmnażają się w zbiornikach zaporowych, wiążą azot z atmosfery i przenoszą go do wody. Część fosforu osadza się zaś na dnie zbiornika. Woda przepływająca przez zaporę jest więc uboga w fosfor i bogata w azot. Zmienia to jej wartość odżywczą, wpływając na zwierzęta, które są zależne od zrównoważonej ilości tych składników odżywczych - wyjaśnił autor badania.
"Apokalipsa owadów"
Na zakończenie przypomniał, że ze względu na swoją wielkość, dorzecze rzeki Parana i zmiany w nim zachodzące są bardzo istotne dla całego kontynentu. Spadek populacji owadów wodnych w tym rejonie pokazuje zaś, że działalność człowieka może być szkodliwa dla ekosystemów nawet bez stosowania pestycydów i odprowadzania ścieków do rzek i jezior.
Na świecie żyje około 5,5 miliona gatunków owadów, z których 80 procent nie zostało jeszcze opisanych. Ta ogromna populacja zwierząt, najliczniejsza na świecie, jest gwałtownie redukowana przez działalność człowieka. Niektórzy badacze uważają, że mamy już do czynienia z "apokalipsą owadów".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock