Belgijski żeglarz Frederic Cauderlier przetrwał sztorm u wybrzeży Korsyki. Na pokładzie znajdował się wraz z żoną i dziećmi oraz właścicielem żaglówki. - Poza modlitwą o to, żeby wszystko się skończyło, nie było nic innego do zrobienia. Naprawdę myśleliśmy, że umrzemy - przyznał Cauderlier, opisując dramatyczne czwartkowe wydarzenia.
Jak relacjonował Cauderlier, nagle zobaczyli zbliżającą się do nich ścianę chmur. - Nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Gdy tylko zdaliśmy sobie sprawę z siły tej chmury, z szybkości, z jaką zbliżała się do nas, szybko weszliśmy do kokpitu żaglówki - mówił.
CZYTAJ: Nawałnice przeszły przez Korsykę
Dodał, że chmura zbliżała się z prędkością 200 kilometrów na godzinę i w ciągu kilku sekund dogoniła łódź. - Dotarliśmy do zatoki Girolata, schroniliśmy się w małym porcie, do którego przyczepia się boje - opowiadał.
Jak przekazał, wiatr targał innymi łodziami, a ich maszty spadły na żaglówkę Cauderliera.
- Trwało to na pewno 45 minut. Założyliśmy kamizelki ratunkowe i na wszelki wypadek rozpięliśmy je w nadziei, że łódź nie zatonie, że nie będzie żadnych przecieków - relacjonował żeglarz. Jak powiedział, na szczęście woda nie dostała się do środka.
- Poza modlitwą o to, żeby wszystko się skończyło, nie było nic innego do zrobienia. Naprawdę myśleliśmy, że umrzemy - przyznał Cauderlier.
Źródło: ENEX