Kto świadomie wprowadza w błąd mówiąc o tym, że szczepionki są niepotrzebne i szkodliwe, moim zdaniem powinien być ścigany z urzędu - mówił we "Wstajesz i weekend" doktor Paweł Grzesiowski z Centrum Medycyny Zapobiegawczej.
Inicjatorem nowelizacji złożonej w Sejmie ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi jest Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach "STOP NOP". Ma ona na celu likwidację obowiązku szczepień ochronnych i wprowadzenie dobrowolności. Podpisało się pod nim ponad 120 tysięcy osób. Czytaj więcej o projekcie.
- Ten projekt jest materializacją wszystkich tych szalonych zarzutów, które od kilku lat są stawiane systemowi szczepień w Polsce przez garstkę ludzi. Ma ona niestety ogromny wpływ na pozostałych, ponieważ używa argumentów opartych na strachu i na lęku - mówił we "Wstajesz i weekend" doktor Paweł Grzesiowski z Centrum Medycyny Zapobiegawczej.
Kara za oszustwo
- W uzasadnieniu autorzy projektu stwierdzają, że brak szczepień nie powoduje żadnych konsekwencji - dodał doktor Grzesiowski. I tłumaczył, że np. z Odrą Europa walczy dzisiaj nie dlatego, że tak "przyszło nam nagle z nieba", tylko dlatego, że przez ostatnie 20 lat w wielu krajach, gdzie szczepienia nie są obowiązkowe, doszło do wyraźnego zmniejszenia liczby osób szczepiących się. Miała na to wpływ słynna afera oszusta, który ogłosił, że szczepionki powodują autyzm.
- I po 10 latach tego stanu doszło do wyrównawczej epidemii odry we Francji, w Hiszpanii. Obecnie mamy ponad pięć tysięcy zachorowań we Włoszech. Tamtejszy rząd zastanawia się, jak przywrócić obowiązek szczepień - mówił doktor Grzesiowski.
W sobotę po raz pierwszy ukarano osoby, które szerzyły fałszywe informacje na temat szczepień. Sąd w Modenie skazał działaczkę ruchu antyszczepionkowców na grzywnę w wysokości 400 euro. Czytaj więcej na ten temat.
- Myślę, że to jest kierunek, który musimy rozważyć - mówił Grzesiowski.
- Kto świadomie wprowadza w błąd, mówiąc, że szczepionki są niepotrzebne i szkodliwe, moim zdaniem powinien być ścigany z urzędu. Wielu ludzi pod wpływem tej informacji podejmie bowiem złe decyzje - tłumaczył.
Koniec szczepień to początek epidemii
- Musimy mieć świadomość, że po zaprzestaniu szczepień będzie powoli wracać fala chorób zakaźnych. Na początku tych, które najłatwiej się przenoszą, czyli odra, błonica i krztusiec, a z czasem kolejnych - ostrzegał Grzesiowski. Aby zapobiec wystąpieniu epidemii, zaczepione powinno być co najmniej 80-85 procent społeczeństwa.
Od ubiegłego roku w Polsce panuje epidemia żółtaczki pokarmowej. Do tej pory zachorowało ponad cztery tysiące osób. Grzesiowski zaznacza, że obowiązkowe szczepienia przeciw tej chorobie nie są wykonywane od 30 lat.
"Atak na medycynę konwencjonalną"
Doktor zaznacza, że projekt nowelizacji ustawy nie jest jedynie kwestią ataku na szczepienia, ale na całą medycynę konwencjonalną. Autorzy projektu kwestionują dwustu-trzystu letnie zdobycze medycyny, które pokazują, że "konwencjonalna medycyna przynosi ludziom zdrowie i życie", a metody takie jak homeopatia czy inne niekonwencjonalne są nieskuteczne.
- Dzisiaj świat jest podatny na nowoczesne przesądy i zabobony. To jest czas, kiedy oficjalna, konwencjonalna medycyna jest atakowana za to, że przynosi ludziom zdrowie, czy ratuje życie - podkreślił lekarz.
Nie emocje, a medycyna i nauka
Według autorów projektu ustawy o dowolności szczepień szczepionki mają być szkodliwe, a ich niepodawanie nie przynosi społeczeństwu negatywnych konsekwencji. Istnieje również ich zdaniem siatka instytucji, które świadomie oszukują ludzi nie podając informacji na temat szkodliwości szczepień. Grzesiowski twierdzi, że autorami projektu nowelizacji kierują wyłącznie emocje.
- Dopóki nie dogadamy się na tym podstawowym poziomie, że o zdrowiu i życiu nie mogą decydować emocje, tylko wiedza, nauka i medycyna, to będziemy mieli takie próby, które mają zniszczyć system szczepień - mówił.
"Choroby zakaźne nie znają granic"
- Musimy być świadomi tego, że choroby zakaźne nie respektują granic, mają w nosie ustawy, one po prostu atakują wrażliwe osoby - tłumaczył Grzesiowski. Dzieci niezaszczepione po urodzeniu lub w wieku kilku miesięcy wraz z wiekiem nie nabędą odporności. - To jest taki "zły prezent" od rodziców dla dziecka na całe życie. Brak odporności może skończyć się tym, że zachorują nawet już jako osoby dorosłe - zaznaczył. I dodał, że najwięcej powikłań na przykład po odrze występuje wśród dzieci w wieku szkolnym.
- Mam nadzieję, że politycy nie okażą się wrażliwi na głosy garstki osób, które bardzo głośno krzyczą, ale nie mają racji. I że politycy będą jednak mieli na względzie dobro całego społeczeństwa - podsumował doktor Grzesiowski.
Autor: ao/aw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock