W trakcie dobiegających końca zimowych ferii ratownicy TOPR i GOPR interweniowali na stokach narciarskich ponad trzy tysiące razy. Żaden z wypadków, do których zostali wezwani, nie skończył się tragicznie.
Ze statystyk ratowników wynika, że podczas tegorocznych ferii doszło do nieco mniejszej liczby wypadków narciarskich niż w tym samym okresie ubiegłego roku.
Najwięcej wypadków w Tatrach
Do największej liczby wypadków w czasie ferii doszło na stokach narciarskich w powiecie tatrzańskim. Ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (TOPR) interweniowali blisko 900 razy, z czego połowa wypadków narciarskich zdarzyła się na najbardziej obleganych przez turystów stokach w Białce Tatrzańskiej. Do jednego z poważnych wypadków doszło na stacji Kotelnica Białczańska, gdzie 12-letni narciarz z Brodnicy w wyniku upadku doznał kontuzji obu nóg, w tym otwartego złamania kości podudzia. Rannego narciarza do szpitala przetransportowano śmigłowcem.
Zawały w Beskidach
W Beskidach ratownicy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (GOPR) około 700 udzielali pomocy narciarzom, którzy ulegli wypadkowi na stoku. Goprowcy w Beskidach najczęściej udzielali pomocy przy typowych urazach narciarskich: otarciach, skręceniach nóg i drobniejszych złamaniach kończyn. Zdarzały się pojedyncze przypadki utraty przytomności, a także zawały i urazy kręgosłupa. Kilkukrotnie wzywano helikopter ratunkowy.
Urazy kręgosłupa na Podhalu
Podhalańska Grupa GOPR, która działa na terenie Kotliny Nowotarskiej, Pienin, Gorców oraz Beskidu Wyspowego, Makowskiego i w części Beskidu Żywieckiego i Sądeckiego, w czasie ferii na stokach interweniowała 470 razy. Do jednego z poważniejszych wypadków narciarskich doszło na stacji Lubomierz. Poszkodowana 43-letnia narciarka z urazem kręgosłupa oraz obrażeniami wewnętrznymi i złamaną ręką została przetransportowana do specjalistycznego szpitala w Krakowie śmigłowcem ratowniczym TOPR. Jak ocenił szef Podhalańskiej Grupy GOPR Mariusz Zaród, gdyby nie kask ochronny, ten wypadek mógłby zakończyć się tragicznie.
Ewakuacja 101 narciarzy
Ratownicy z krynickiej Grupy GOPR w czasie ferii 570 razy pomagali poszkodowanym narciarzom i snowboardzistom. "W tym sezonie nie doszło do tragicznych zdarzeń. Większość wypadków na stokach dotyczyła złamań kończyn, kontuzji kręgosłupa oraz urazów głowy" - poinformował dyżurny krynickiego GOPR Jarosław Piech. Największą akcją ratowniczą podczas minionych ferii w Krynicy była ewakuacja 101 narciarzy z wyciągu krzesełkowego Słotwiny-Azoty.
"Narciarze byli rozsądni i mieli wyobraźnię"
Bieszczadzka Grupa GOPR odnotowała ponad 200 interwencji na stokach narciarskich w czasie zimowego wypoczynku. Lotnicze Pogotowie Ratunkowe w Sanoku wzywane było do dziewięciu poszkodowanych narciarzy. Najczęściej narciarze wypoczywający w Bieszczadach i Beskidzie Niskim doznawali stłuczeń, zwichnięć, znacznie rzadziej złamań kończyn. W ocenie dyrektora ośrodka narciarskiego w Weremieniu k. Leska Mariusza Skubisza, podczas tegorocznych ferii zimowych na stokach zanotowano znacznie mniej wypadków niż w poprzednim roku. "Zadecydowały o tym dobre warunki narciarskie tej zimy, a także rozsądek i wyobraźnia turystów. Można powiedzieć, że korzystający z tras narciarskich pamiętali o bezpieczeństwie swoim i innych narciarzy" - podkreślił Skubisz.
Śmigłowiec poleciał po Niemca
W największych ośrodkach narciarskich w Karkonoszach, w Karpaczu i Szklarskiej Porębie ratownicy GOPR interweniowali w czasie ferii około 300 razy. Ostatnią z większych akcji ratunkowych goprowców przeprowadził 26 stycznia na szczycie Śnieżki. Przy użyciu śmigłowca udzielono wówczas pomocy niemieckiemu turyście, który doznał urazu miednicy.
Pomagają policjanci i ratownicy narciarscy
Ratownicy górscy oceniają, że przyczyną wypadków narciarskich najczęściej są niedostateczne umiejętności połączone z brawurą. Nad bezpieczeństwem narciarzy na ponad 400 stokach w całej Polsce oprócz ratowników TOPR i GOPR czuwają także policjanci oraz od ubiegłego roku ratownicy narciarscy.
Autor: map/ja / Źródło: PAP