- Nie mamy zgody na protest, to przyjdziemy pod ratusz na spacer. Nie chcemy zakłócać porządku, tylko pokazać urzędnikom, że nie podoba nam się ich pomysł - mówi Kacper Lange, uczeń Zespołu Szkół Energetycznych w Gdańsku. Magistrat chce włączyć szkołę do innej placówki. Budzi to obawy uczniów i nauczycieli, którzy mówią wprost: chcą nas zlikwidować.
Gdański Urząd Miasta zamierza "uporządkować placówki oświatowe w mieście". Propozycja prezydenta Piotra Kowalczuka zakłada m.in. przeniesienie niektórych szkół w inne miejsca albo połączenie kilku placówek. Pomysł nie podoba się szkołom i ośrodkom kultury, które organizują protesty.
"Będziemy protestować"
Teraz przyszła pora na gdańskich uczniów. Czasu mają niewiele, bo pod koniec lutego radni będą głosować nad uchwałami dotyczącymi ich placówek.
Młodzież od kilku dni organizuje się na Facebooku i już zapowiedziała, że przyjdzie pod urząd miasta. Zgłosiło się ponad tysiąc internautów. Ale już wiadomo, że na oficjalny protest nie ma szans. Prezydent miasta nie wyraził zgody, bo organizatorzy za późno złożyli wniosek.
- Nie mamy zgody od prezydenta na protest. Nie udało nam się dopełnić formalności w wyznaczonym czasie. W takim razie przyjdziemy pod urząd na spacer. Nie chcemy zakłócać porządku, tylko pokazać urzędnikom, że nie podoba nam się ich pomysł. Nie poddamy się - mówi Kacper Lange, uczeń Zespołu Szkół Energetycznych w Gdańsku.
W wydarzeniu wezmą też uczniowie Zespołu Szkół Zawodowych nr 9.
Nie chcą się przenosić
Jedną ze szkół, która się buntuje jest Zespół Szkół Energetycznych. Prezydent Piotr Kowalczuk chce przenieść placówkę do Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Gdańsku.
- Dla nas to tak naprawdę oznacza likwidację. Tutaj mamy odnowiony budynek i 10 pracowni informatycznych dostosowanych do naszych potrzeb. W CKZiU są zaledwie dwie. Z kolei eksponatów z niektórych sal po prostu nie da się przenieść. Nasi uczniowie zaczynali się uczyć w ZSE i z taką pieczątką chcą ukończyć tę szkołę - skarży się Iwona Targońska, dyrektor ZSE w Gdańsku.
Dyrektor szkoły twierdzi, że o zmianach dotyczących szkoły dowiedziała się z mediów. - Nikt z nami tego wcześniej nie konsultował - dodaje Targońska.
Stracą pracę ?
Władze szkoły obawiają się też, że wbrew zapewnieniom część pracowników może stracić pracę.
Według Targońskiej połączenie szkół wpłynie również niekorzystnie na uczniów. Jeśli miasto zrealizuje swoje plany, to w budynku CKZiU będzie się uczyło 1300 osób.
- Powstanie moloch. Na pewno pogorszą się warunki nauki i plan zajęć. Oni tam mają duże obłożenie sal, my również - martwi się dyrektorka.
Co na to miasto?
- To nie jest likwidacja tylko przeniesienie szkoły. Tak jak zapowiadaliśmy, nikt nie straci pracy. Wszystkie placówki zostały wcześniej poinformowane o planach zmian, a pod koniec lutego zaplanowano już spotkania z przedstawicielami szkół i prezydentem Kowalczukiem - odpiera zarzuty Ewa Kuczyńska z biura prasowego Urzędu Miasta.
Jak tłumaczy, projekt zmian w oświacie pozwoli na uporządkowanie oferty edukacyjnej w szkołach, a łącząc placówki, miasto chce ujednolicić ofertę edukacyjną. - Chcemy też lepiej zarządzać budynkami. Np. CKZiU w ciągu tygodnia wykorzystywało swój budynek tylko w 30 proc. - opowiada Kuczyńska
Rzeczniczka podkreśla też, że na razie urzędnicy przedstawili tylko propozycje i nikt nie stawia jeszcze szkół przed faktem dokonanym.
- O wszystkim i tak zadecydują radni. Teraz jest czas na dyskusje o tym, jak mogłoby to wyglądać. W poniedziałek odbyło się już nawet spotkanie w ZSE z udziałem pani dyrektor Paluch, która zajmuje się tym projektem. Z kolei prezydent przekazał już pakiet uchwał związkom zawodowym, które będą je opiniować - mówi Kuczyńska.
Tak było podczas protestu przeciwko likwidacji Pałacu Młodzieży:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/kv / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Facebook - Nie oddamy szkoły