- Wprowadzanie do obrotu zakazanych prawem środków odurzających i dopalaczy jest narażaniem mieszkańców na utratę zdrowia - tłumaczy decyzję o zamknięciu czterech sklepów na Pomorzu wojewoda Ryszard Stachurski, wojewoda.
Wojewoda przyznał, że decyzję o zamknięciu placówek podjął nagle, po kilku miesiącach bezskutecznej walki z właścicielami sklepów z dopalaczami. Nie pomogły liczne kontrole prowadzane przez sanepid i inne służby.
- Bywało tak, że nałożylismy na kogoś karę 20 tys. zł i nie mieliśmy komu tego wręczyć, bo w sklepie była już inna firma. Jednego dnia była "Ed-botanika” drugiego "E-botanika". Byli też tacy ludzie, którzy potrafili zmienić jedną literę w nazwisku – mówi Ryszard Stachurski, wojewoda pomorski.
Zamknięto 4 sklepy na Pomorzu
W czwartek na konferencji prasowej wojewoda wyjaśnił, że decyzję o zamknnięciu sklepów podjął w oparciu o przepisy ustawy o zarządzaniu kryzysowym oraz ustawy o wojewodzie i administracji rządowej w województwie. - Wprowadzanie do obrotu zakazanych prawem środków odurzających i dopalaczy jest narażaniem mieszkańców na utratę zdrowia, a w konsekwencji nawet na utratę życia - podkreśla.
W środę trzy sklepy w Gdańsku i jeden w Tczewie zostały zaplombowane, a towar zabezpieczony przez policję. Jak informowaliśmy na tvn24.pl, badania sanepidu wykazały, że sprzedawane są w nich m.in. dopalacze.
Kontrola w całym kraju
Główny Inspektorat Sanitarny wydał decyzje o zamknięciu 21 punktów handlowych, co do których istniało podejrzenie, że zajmują się handlem dopalaczami. Pracownicy inspekcji sanitarnej rozpoczęli w środę po południu kontrolę punktów handlowych w całym kraju, w których mogły być oferowane dopalacze. Kontrola była prowadzona w związku ze wzrostem liczby zatruć dopalaczami w ostatnich miesiącach. Inspektorzy skontrolowali ponad 250 miejsc i zabezpieczyli 105 próbek, które będą badane w Narodowym Instytucie Leków w Warszawie.
Autor: ws/par / Źródło: TVN24 Pomorze, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | TVN24