Fijo miał zmiażdżony kręgosłup, połamane żebra, stłuczoną szczękę, wybite zęby. W środę ruszył proces, w którym jego byłemu właścicielowi Bartoszowi D. zarzuca się znęcanie nad psem ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna twierdzi, że obrażenia powstały przypadkowo.
Przed Sądem Rejonowym w Toruniu ruszył w środę proces w sprawie skatowania psa Fijo. Prokurator oskarża Bartosza D. o to, że "działając ze szczególnym okrucieństwem, znęcał się nad zwierzęciem". Miał uderzać psa po całym ciele. W efekcie Fijo nigdy nie będzie mógł chodzić – jego tylne łapy są sparaliżowane. W momencie zdarzenia pies miał cztery miesiące.
Bartosz D. na rozprawę się spóźnił. Jak informuje Mariusz Sidorkiewicz, reporter TVN24, był wyraźnie zdenerwowany. W sądzie powtórzył dziś, że nie przyznaje się do zarzucanego czynu. Wyjaśniał, że na psa się przewrócił – stąd jego obrażenia. Miał być wtedy pod wpływem alkoholu i stracić równowagę.
"Jestem niewinny"
W trakcie przerwy poproszony o komentarz przez naszego reportera, rzucił: Co to cię obchodzi, chłopie? Idź mi stąd w ogóle.
Po chwili jednak przekonywał, że jest niewinny.
- To nieszczęśliwy wypadek, a śmieszna fundacja to zaczęła nagłaśniać i człowiekowi życie zjeb... - bronił się. - Po prostu żona... głupot nagadała i wjeb... człowieka do kryminału - dodał.
Żona Bartosza D. odmówiła dziś w sądzie składania zeznań.
Pełnomocnik mężczyzny wnioskowała o wyłączenie jawności procesu. Jako powód podawała to, że jej klientowi okazywana jest niechęć, wręcz nienawiść, a nawet został kilkukrotnie pobity za przypisane mu skatowanie psa.
Nie mają wątpliwości
Prokurator i oskarżyciele posiłkowi wnioskują o najwyższy wymiar kary – w tym przypadku 3 lata bezwzględnego więzienia. – Okoliczności tej sprawy nie budzą wątpliwości. Pies Fijo padł ofiarą okrutnego pobicia i to potwierdziły opinie biegłych – uważa adwokat Katarzyna Topczewska, pełnomocnik Fundacji dla Szczeniąt Judyta, która występuje jako oskarżyciel posiłkowy w sprawie.
– Ja myślę, że ten wyrok będzie przełomowy. Czekamy, żeby za takie przestępstwa reakcja była adekwatna, żeby to nie były kary symboliczne, żeby sprawca nie wychodził z poczuciem nieukarania – dodała Topczewska.
Do okrutnego pobicia szczeniaka miało dojść 27 stycznia. Mieszkanka Chełmży (województwo kujawsko-pomorskie) wraz z dwójką dzieci wróciła do domu. Tam zastała psa w kałuży krwi. Jej mąż nie był w stanie wyjaśnić, co się stało. Najpierw miał twierdzić, że psa potrącił samochód, potem, że się na niego przewrócił. Kobieta nie uwierzyła i zawiadomiła służby. Wtedy mężczyzna spakował swoje rzeczy i uciekł.
Ukrywał się prawie dwa miesiące
Policja rozpoczęła poszukiwania. Za mężczyzną wydano list gończy, ale nie było po nim śladu. Aż do 9 marca, kiedy został zatrzymany w Ostaszewie, kilkanaście kilometrów od domu, w którym, zdaniem prokuratorów, miało dojść do skatowania Fijo. D. był zaskoczony, że policjanci go namierzyli. Nie stawiał oporu.
Mężczyzna usłyszał wtedy zarzut znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem, a pod koniec czerwca do sądu trafił akt oskarżenia. Mimo że mężczyzna uparcie nie przyznaje się do winy, to śledczy nie mają wątpliwości, że to właśnie on skatował psa. Z opinii biegłych wynika, że Fijo został pobity niewielkim tępym narzędziem. Mogła to być pięść lub kolano. Wykluczono nieszczęśliwy wypadek.
Mężczyzna po zatrzymaniu został aresztowany, ale w maju sąd nie przychylił się do wniosku prokuratury o przedłużenie aresztu i wypuścił go na wolność. Bartosz D. odpowiada z wolnej stopy. Już miało to pierwsze implikacje - proces przeciwko byłemu właścicielowi psa miał ruszyć 13 listopada w Sądzie Rejonowym w Toruniu, ale Bartosz D. nie odebrał wezwania na rozprawę i została ona przełożona.
Trzy zamiast pięciu
Mężczyźnie grozi kara trzech lat więzienia – przestępstwo popełniono jeszcze przed nowelizacją prawa, która za wyjątkowo okrutne znęcanie nad zwierzęciem przewiduje teraz karę nawet pięciu lat za kratami.
Pies Fijo przechodził wielomiesięczne leczenie w specjalistycznych lecznicach w Czechach i Portugalii, jednak nie osiągnięto zamierzonych efektów. Fijo porusza się teraz z pomocą specjalnego psiego wózka. Już teraz wiadomo, że nigdy nie będzie mógł chodzić.
Sprawą żyła cała Polska, ale dopiero w połowie października, niecały miesiąc temu, Fijo znalazł nowy dom.
- Stało się to, na co wszyscy czekaliśmy. Dzisiejszą noc jeden z naszych podopiecznych spędził w swoim domu, a właściwie w łóżku - informowała na jednym z portali społecznościowych Fundacja dla Szczeniąt Judyta. – Będzie to jeszcze dom tymczasowy, bo z powodów prawnych nie może zostać domem stałym, ale psi bohater od dziś nie jest już sam - czytamy.
Jak się okazało, Fijo w nowym domu ma dwóch psich przyjaciół i przede wszystkim - rodzinę.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/ao / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24/Fundacja Judyta