Policja siłą wyprowadziła dziennikarza lokalnego portalu ze spotkania w urzędzie w Sztumie. Na prośbę burmistrza. Reporter złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
To miało być standardowe spotkanie z burmistrzem Sztumu dotyczące remontu dróg gminnych. Zjawili się sołtysowie, mieszkańcy i Zbigniew Pędziwilk, przedstawiciel lokalnych mediów – portalu nowysztum.pl. Burmistrz Leszek Tabor nie życzył sobie jednak na spotkaniu dziennikarza. Gdy ten odmówił wyjścia, wezwał policję, by go wyprosiła.
Redaktor niemile widziany
- Redaktor Pędziwilk był na tym spotkaniu na nasze życzenie. Zresztą dotyczyło ono spraw związanych z mieszkańcami, bo budżetu obywatelskiego. Byliśmy więc zaskoczeni reakcją burmistrza – opowiada Jacek Krupa, sołtys Nowej Wsi.
Policjanci przyjechali po 15 minutach i nakazali dziennikarzowi opuszczenie urzędu.
- Wielokrotnie pytałem burmistrza oraz policjantów o to, na jakiej podstawie jestem wypraszany. Funkcjonariusz wyszedł, gdzieś zadzwonił, wrócił i poinformował mnie, że naruszam porządek publiczny – opowiada nam Pędziwilk.
Gdy dziennikarz wciąż odmawiał wyjścia, policjanci użyli wobec niego siły. Całe zajście zarejestrowała kamera Pędziwilka i sołtysowie swoimi telefonami komórkowymi. Dziś reporter złożył wniosek o popełnieniu przestępstwa. – Moim zdaniem burmistrz przekroczył uprawnienia – uważa.
"Wywołał zgorszenie"
Czemu burmistrz Tabor nie życzył sobie dziennikarza na spotkaniu? Wydał oświadczenie, w którym twierdzi, że "spotkanie nie miało charakteru publicznego". W rozmowie z dziennikarzem tvn24 dodaje, że Pędziwilk "wywołał zgorszenie na Sali". Na pytania "jakie zgorszenie?" już nie potrafił znaleźć odpowiedzi.
Zapytaliśmy o komentarz także policję. – Nie weryfikowaliśmy, czy dziennikarz miał prawo być na spotkaniu. Taką informację otrzymaliśmy od urzędu – przyznaje mł.asp. Karolina Gastoł-Zawicka, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Sztumie.
Według Krupy burmistrz Tabor nie chciał dziennikarza na spotkaniu, bo ten "zalazł mu za skórę". – Myślę, że bał się pytań, które mogły paść – mówi.
Dziennikarz niedawno opisał sytuację dotyczącą partnerki życiowej burmistrza, która w magistracie zatrudniona jest jako kierownik referatu rozwoju lokalnego. – Próbowałem dowiedzieć się, ile zarabia i na jakiej podstawie została ona zatrudniona – wyjaśnia dziennikarz.
Miał prawo tam być
Prawnicy, których zapytaliśmy o ocenę nagranej sytuacji, podkreślają, że dziennikarz miał prawo brać udział w spotkaniu.
- Spotkanie odbywało się w budynku publicznym, brały w nim udział osoby publiczne i sprawa również była publiczna - twierdzi prof. dr hab. Ewa Nowińska z Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ustalenie powodu jako "zakłócanie porządku" wydaje jej się bezpodstawny.
- Jeśli dziennikarz nie zakłócał porządku, to policjanci nie mieli prawa wyprosić dziennikarza. Policja działa na podstawie określonych przepisów, a nie z polecenia burmistrza – uważa z kolei adwokat Piotr Bartecki, prawnik z kancelarii SCBP. - Tę sytuację trzeba wyjaśnić i można nawet postępowanie dyscyplinarne wobec policjantów wszcząć - dodaje.
Z kolei Marzena Kopacka prawnik i była szczecińska radna określa interwencję jako "oburzającą". - To nie było zaproszenie prywatne na kawę. Każdy miał tam prawo być – mówi.
Pędziwilk nie zamierza odpuszczać. Jak napisał w oświadczeniu na stronie portalu: "Portal był, jest i będzie niezależny czy to się podoba Leszkowi Taborowi i jego zwolennikom czy też nie".
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Nowy Sztum