Starosta kazał zniszczyć wał. Musiała interweniować policja

Policjanci musieli powstrzymać właściciela działki
Policjanci musieli powstrzymać właściciela działki
Źródło: tvn24

Starosta sztumski kazał zniszczyć wał wybudowany na prywatnej posesji. Tłumaczył, że nie może się zgodzić na zalewanie publicznej drogi. Właściciel działki nie przyjął tej argumentacji i próbował powstrzymać robotników. Interweniowała policja.

Od roku ulica Kochanowskiego w Sztumie (woj. pomorskie) była nieprzejezdna, ponieważ stała na niej woda. Ma to związek z działaniem właściciela działki sąsiadującej z drogą, który zasypał rowy odprowadzające deszczówkę i zbudował wał blokujący swobodne ujście wody z ulicy.

"Zagrożenie dla ruchu na drodze"

- Ta ulica jest zalewana, bo właściciel działki obok zasypał rów odprowadzający wodę deszczową – mówi Wojciech Cymers, starosta sztumski. - W myśl ustawy o drogach publicznych weszliśmy na teren prywatny przylegający do drogi, mamy takie prawo, kiedy pojawia się zagrożenie dla ruchu na drodze – dodaje starosta.

Z decyzją o zniszczeniu wału nie zgadził się właściciel działki. - Od kiedy obok postawili osiedle, to woda zaczęła zalewać moją działkę, wiec złożyłem wniosek o pozwolenie na budowę ogrodzenia. Kiedy się uprawomocniło zbudowałem podsypkę i woda przestała lecieć na moją działkę, ale została na ulicy – tłumaczy Antoni Fila.

Interweniowała policja

Mężczyzna z rodziną próbował zatrzymać robotników wynajętych przez starostę sztumskiego. Kiedy obrońcy wału stanęli na drodze koparki, musiała interweniować policja.

- Przyjechała koparka wynajęta przez starostę, z obstawą policji i zaczęli rozwalać wał, który znajduje się na mojej działce – relacjonuje Fila. - Broniliśmy go z żoną i córkami, ale policjanci nas zatrzymali i zakuli w kajdanki. Jak koparka skończyła, to mnie wypuścili – dodaje.

"Nie spełniała wymogów bezpieczeństwa"

Starosta tłumaczy, że miał pełne prawo do tego, by wał zniszczyć. - Zalanie tej drogi uniemożliwiało przejazd nią, a tamtędy jeździ komunikacja publiczna i mieszkańcy okolicznych osiedli – tłumaczy starosta. – Kiedy była zalana nie spełniała żadnych wymogów bezpieczeństwa, więc musiałem podjąć decyzję o wejściu na teren pana Fili – dodaje.

Autor: md/b / Źródło: TVN24 Pomorze

Czytaj także: