Inspektorzy OTOZ Animals oraz pracownicy służb weterynaryjnych wspólnie z policją i prokuraturą na posesji w Starej Hucie odkryli ponad 250 martwych psów i kości wielu innych. Kolejne 139 zwierząt, wiele z nich w bardzo złym stanie, zostało przejętych. Właściciele hodowli trafią na trzy miesiące do aresztu.
27 kwietnia służby weszły na posesję w Starej Hucie w powiecie kartuskim. - Policjanci z pracownikami OTOZ Animals i pracownikami powiatowego inspektoratu weterynarii na podstawie nakazu z prokuratury weszli na teren hodowli psów – potwierdza nam starszy aspirant Piotr Gdaniec z Komendy Powiatowej Policji w Kartuzach.
Jak mówi nam policjant, "potwierdzono sprawowanie niewłaściwej opieki nad czworonogami". - Odkryliśmy ponad 120 martwych zwierząt i zakopane kości psów – wyjawia Gdaniec. W sprawie zatrzymano dwie osoby – właścicieli zwierząt. Te dwie osoby to Andrzej i Izabela U., właściciele pseudohodowli.
Kontrola na posesji była związana z innym postępowaniem prokuratury, która ustaliła, że hodowla w powiecie kartuskim może nie do końca działać zgodnie z prawem. - Hodowla była prowadzona nagannie, z naruszeniem praw zwierząt – komentuje nam Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Dodaje, że od 27 kwietnia do dziś policjanci odkryli na posesji kolejne martwe psy - w sumie ma być ich ponad 250.
Małżeństwo U. usłyszało zarzuty znęcania nad zwierzętami, za co grozi 5 lat więzienia. Jak informuje Duszyński, decyzją sądu małżeństwo trafi na razie na trzy miesiące do aresztu.
Masowo rozmnażali
Jak informuje OTOZ Animals, udało się uratować 139 czworonogów. Miejsce inspektorzy nazwali "pseudohodowlą śmierci". "Znaleźliśmy mnóstwo chorych zwierząt, często z brakiem dostępu do wody pitnej, a także pokaźną ilość fiolek prawdopodobnie po lekach, z których właściciele pseudohodowli nie mieli prawa korzystać" – piszą w mediach społecznościowych.
- Z tego, co wiemy, właścicielka prowadzi hodowlę od około 30 lat. Gdyby "piątka dla zwierząt" weszła w życie, nie byłoby możliwości prowadzenia takiego miejsca – mówi nam Paweł Gebert z OTOZ Animals. Właściciele masowo rozmnażali psy różnych raz: yorki, maltańczyki, bolończyki, buldogi, golden retrievery, labradory, chihuahua'y, beagle, owczarki niemieckie, dogi de bordeaux, cavaliery czy mastiffy.
Jak informują inspektorzy OTOZ Animals, właściciele zwierząt podczas interwencji nie tylko nie mieli sobie nic do zarzucenia, ale zachowywali się agresywnie wobec nich – mieli grozić im nawet atakiem siekierą. Twierdzili także, że martwe psy zmarły ze starości, a pozostałe są zdrowe.
Drastyczne obrazy
Jak przekazują inspektorzy OTOZ-u, wiele psów wymagało natychmiastowej pomocy weterynarza. "Suczka mopsa z wypadającą ropiejącą macicą, która była maszynką do rodzenia i zarabiania pieniędzy. Odebraliśmy również psiaka z odgryzionym uchem, u buldożka francuskiego stwierdzono martwe oko wymagające interwencji okulistycznej, maltańczyk bez końcówki łapek – ma tylko kikuty, kolejny psiak nie ma 4 paliczków w jednej z łapek" – wyliczają.
Większość psów miało być zapchlonych, z wszawicą, świerzbem w uszach, infekcjami oczu czy dróg rodnych. Były skołtunione i zaniedbane. Wszystkie uratowane psy plus kot odebrany właścicielom trafiły pod opiekę OTOZ-u.
Interwencja na posesji w Starej Hucie została przez inspektorów nagrana, ale zdjęcia są tak drastyczne, że zdecydowaliśmy się ich nie pokazywać.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: OTOZ Animals