Prezydent Sopotu Jacek Karnowski ma już miejsce dla rodziny uciekającej z Afganistanu. Przekonuje, że władze innych miast też powinny otworzyć się na uchodźców. Jednak bez poparcia strony rządowej nic nie może zrobić.
Dom Gościnny przy Skwerze im. Kaczkowskiego w Sopocie. Cztery moduły mieszkaniowe, w każdym po dwa pokoje, kuchnia, łazienka. Luksusów nie ma, ale jest wszystko, czego potrzeba do życia i jest bezpiecznie. To tu na początku mogłaby trafić afgańska rodzina uciekająca przed talibami. A to i tak tylko na początek, bo miasto szukałoby dla nich docelowego mieszkania.
– Sopot od lat pomaga uchodźcom. Ostatnio białoruskim, uciekającym przed reżimem Łukaszenki. Dlatego powstały te tymczasowe schronienia, w którym może zamieszkać kilka rodzin – mówi prezydent miasta Jacek Karnowski. Obcokrajowcy mogą też liczyć na pomoc w znalezieniu pracy, załatwieniu skomplikowanych formalności, nauki języka.
Brak współpracy z rządem
Obecnie w domu gościnnym przebywa 15 osób. W sumie Sopot pomaga 30 osobom, które uciekły z Białorusi. – Wolę ich nazywać naszymi gośćmi niż uchodźcami, bo to ich piętnuje – zaznacza prezydent.
– Gdyby każdy samorząd się na taki krok zdecydował, to nie byłoby problemu. Wiele polskich miast ma takie miejsca - przekonuje prezydent Sopotu. Samorządy nie prowadzą jednak samodzielnie polityki migracyjnej. Pomóc władze lokalne mogą dopiero, gdy obcokrajowcy zostali wpuszczeni na terytorium Polski legalnie. – Niestety, nie ma współpracy z rządem w tej kwestii – dodaje prezydent.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock