Gdański Sąd Okręgowy skazał na dożywotnie więzienie Annę C., matkę zastępczą oskarżoną o śmiertelne pobicie 3-letniego Kacpra i zabójstwo 5-letniej Klaudii oraz znęcanie się nad dziećmi. Jej mąż Wiesław C. został uniewinniony od zarzutu śmiertelnego pobicia chłopca. Sąd skazał go na pięć lat więzienia za znęcanie się nad dziećmi. W trakcie procesu mężczyzna przyznał się do znęcania, ale zaprzeczył udziałowi w pobiciu. Kobieta nie przyznała się do winy, jej adwokat wnosił o uniewinnienie.
W lipcu 2012 r. w mieszkającej w Pucku rodzinie zastępczej, opiekującej się piątką powierzonych i dwójką własnych dzieci, doszło do śmierci 3-letniego chłopca. We wrześniu 2012 r. w tej samej rodzinie zmarła jego 5-letnia siostra.
Rodzice zastępczy: dziś 34-letnia Anna C. oraz 41-letni Wiesław C. utrzymywali, że były to wypadki. Jednak prokuratura w Pucku ustaliła, że dzieci zmarły wskutek pobicia i oskarżyła oboje o śmiertelne pobicie chłopca, a kobietę dodatkowo o zabójstwo "z zamiarem ewentualnym" dziewczynki.
Wyrok dla Anny C. surowszy, niż chciała prokuratura
- Dożywocie dla matki zastępczej i pięć lat więzienia dla ojca zastępczego z Pucka - taką karę orzekł w czwartek gdański Sąd Okręgowy ws. śmierci dwójki dzieci powierzonych parze. Wyrok jest nieprawomocny.
- Działanie oskarżonej polegające na biciu ręką, biciu różnymi przedmiotami takimi właśnie jak pasek, pogrzebacz, kopanie, popychanie, duszenie, przypalanie zapalniczką niewątpliwie stanowiło zadawanie bólu fizycznego – mówił Sebastian Brzozowski, sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Jak mówił działania takie były „rozciągnięte czasowo i powtarzały się”. - Ponadto oskarżona znęcała się psychicznie, wypowiadając do dzieci groźby o pozbawieniu życia czy też groźby uszkodzenia ciała. Ponadto zachowanie takie jak pozostawienie dzieci w kotłowni bez odzieży stanowi zdaniem sądu przejaw poniżania czy tez udręczania – uzasadniał sędzia.
Sąd uznał, że matka zastępcza dzieci Anna C. była winna śmiertelnego pobicia i znęcania się nad dziećmi - dlatego została skazana na dożywocie. Ojciec zastępczy Wiesław C. uniewinniony został od zarzutu śmiertelnego pobicia chłopca, a skazany za znęcanie się.
Prokuratura żądała dla kobiety łącznej kary 25 lat więzienia, a więc niższej, niż orzekł sąd. Dla Wiesława C. prokurator żądał 13 lat pozbawienia wolności.
Według prokuratury przesądziły zeznania dzieci
W opinii prokuratora o winie małżeństwa przesądzały m.in. zeznania dzieci, które były w domu w momencie obu zdarzeń.
W roli świadka przed sądem podczas jednej z rozpraw wystąpiła 10-letnia Kinga, biologiczna córka małżeństwa C. Zeznania dziewczynki zostały nagrane w obecności sędziego i biegłego psychologa. 10-latka ze szczegółami opisywała relacje, jakie panowały w rodzinie.
"Mama mówiła: "szmato", biła pasem i kablem"
Dziewczynka opisywała, jak matka znęcała się nad Klaudią. - Była bita, mama nacisnęła na nią nogą, ona krzyczała i była cała żółta, w siniakach. Rodzice chcieli ją ratować, ale już nie żyła - relacjonowała dramatyczne chwile dziewczynka. Kinga powiedziała także, że matka znęcała się nad dziećmi. - Biła nas, mówiła do mnie: "szmato", dostałam kablem od żelazka. Ola i Daniel (rodzeństwo dziewczynki - red.) przez tydzień nie dostawali jedzenia i mieli stać przy ścianie w samych majtkach. Kiedyś podczas bicia się zsikałam, to rodzice kazali mi to sprzątać - dodała.
Zdaniem prokuratora to właśnie te zeznania są najbardziej wiarygodne, w przeciwieństwie do późniejszych, w których małżonkowie umniejszali swój udział w przestępstwach.
"Żałuję za to, co zrobiłem"
Obrońca z urzędu Wiesława C. przypomniał, że mężczyzna przyznał się do znęcania nad dziećmi, ale przed sądem wykluczył swój udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka, twierdząc, że wcześniej przyznał się do winy z chęci "odciążenia żony".
Adwokat prosił o łagodną karę dla mężczyzny. Sam oskarżony po udzieleniu mu przez sąd głosu powiedział: "żałuję za to, co zrobiłem".
"Nie godziłam się na śmierć dzieci"
Z kolei obrońca z urzędu Anny C. - Borys Laskowski wniósł o jej uniewinnienie. Powiedział, że kobieta dbała o powierzone jej dzieci - właściwie je ubierała i zabierała do lekarza. W opinii adwokata "tak naprawdę nikt nie wie, co dokładnie wydarzyło się w domu małżeństwa", a oskarżenie oparte jest na zeznaniach, których nie potwierdzają inni świadkowie.
- Nie chciałam, nie zamierzałam, nie godziłam się na śmierć dzieci. Bardzo mi ich brakuje - powiedziała przed sądem Anna C.
Adwokat biologicznych rodziców dzieci żądał dożywocia
Najsurowszej kary - dożywocia dla obydwojga oskarżonych - żądał Piotr Pawłowski, pełnomocnik biologicznych rodziców zmarłych dzieci (są oskarżycielami posiłkowymi w sprawie).
Adwokat jest zdania, że nie tylko Anna C., ale też Wiesław C. dopuścił się zabójstwa. W jego opinii mężczyzna nie tylko wziął udział w pobiciu 3-latka, ale też godził się na jego śmierć, opóźniając wezwanie karetki (sami rodzice zastępczy zeznali, że wezwali pomoc około godzinę po wypadku). Pawłowski zarzucił też puckiej prokuraturze zaniedbania w śledztwie po śmierci pierwszego dziecka.
Dzieci sposobem na wyjście z problemów finansowych
Prokurator podczas mów końcowych procesu przypomniał, że małżeństwo C. w momencie, gdy zdecydowało się zostać rodziną zastępczą, miało kłopoty ze spłatą kredytu hipotecznego zaciągniętego na budowę domu.
Anna C. była w tym czasie na urlopie wychowawczym. Prokurator przekonywał, że prowadzenie rodziny zastępczej mogło być w tym przypadku sposobem na życie. Dodał, że opieka nad piątką powierzonych dzieci była trudna, bo maluchy były zaniedbane. Prokurator zaznaczył też, że rodzina C. nie otrzymała należytej pomocy z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku.
Oddawali dzieci na "słowo honoru"
Po śmierci dwójki dzieci w rodzinie zastępczej w Pucku przeprowadzono kontrolę w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, które zajmowało się nadzorem nad rodzinami.
Renacie B., która sprawowała funkcję dyrektora Centrum w 2010 r. zarzucono, że pozwoliła wówczas na - zdaniem prokuratury - niezgodne z przepisami zakwalifikowanie małżeństwa C. na rodzinę zastępczą. Małżeństwu przyznano taki status, mimo że nie przeszło ono specjalistycznego szkolenia; nie przeprowadzono też stosownego wywiadu, nie sprawdzono warunków mieszkaniowych i nie uzyskano właściwej opinii psychologicznej dotyczącej małżonków.
Z kolei następczyni Renaty B. - Beacie K. - prokuratura zarzuciła, że w styczniu 2012 r. wydała zgodę na umieszczenie pięciorga dzieci w rodzinie zastępczej C., nie sprawdzając wcześniej sytuacji osobistej, rodzinnej, zawodowej i majątkowej rodziny, a także jej warunków mieszkaniowych. Prokuratorzy zarzucili też K., że po tym, jak piątka dzieci trafiła do rodziny C., ówczesna dyrektor PCPR nie zadbała o udzielenie małżeństwu należytego wsparcia i nie zapewniła właściwej kontroli pracy rodziców zastępczych.
Po kontroli wyszło na jaw również, że ośrodek nie ma psychologów, grup wsparcia i odpowiednich warunków lokalowych, by zajmować się rodzinami zastępczymi.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/kv / Źródło: TVN24 Pomorze