Śledczy: Paweł nie zmarł od ciosu. Jego przyjaciele i tak pójdą w marszu "przeciwko brutalności policji"

Będzie marsz przeciwko brutalności policji po śmierci Pawła Tomasika
Będzie marsz przeciwko brutalności policji po śmierci Pawła Tomasika
Źródło: tvn24

Sprawa 29-latka, który zmarł w szpitalu krótko po tym jak został zatrzymany przez policję za próbę włamania, została przeniesiona do prokuratury rejonowej w Kartuzach. Wcześniej gdańscy śledczy wykluczyli, żeby przyczyną śmierci mógł być „uraz mechaniczny”. W sobotę w Gdańsku odbędzie się jednak protest „przeciwko brutalności policji”.

Decyzją prokuratora okręgowego sprawa śmierci włamywacza została przekazana do prokuratury rejonowej w Kartuzach. Jak tłumaczy Grażyna Wawryniuk, rzecznik prokuratury okręgowej, jest to rutynowa procedura.

- Gdy zarzuty dotyczą funkcjonariuszy policji, sprawy są przekazywane do jednostek działających na innym terytorium – wyjaśnia prokurator.

Paweł Tomasik został zatrzymany przez policję 4 sierpnia, kiedy w biały dzień próbował włamać się do mieszkania przy ul. Wallenroda w Gdańsku Wrzeszczu. Na miejsce przyjechał patrol. Mężczyzna szybko został zatrzymany. Dzień później zmarł w szpitalu.

„Był agresywny, stawiał opór”

Sprawą zajęła się prokuratura rejonowa w Gdańsku Wrzeszczu. Według śledczych Tomasik podczas interwencji był agresywny oraz stawiał opór.

- Użyto wobec niego ręcznego miotacza gazu. Wówczas położył się na ziemi i założono mu kajdanki. Podczas umieszczania w radiowozie mężczyzna kopnął w brzuch jednego z funkcjonariuszy. Groził mu również zabójstwem. Ponownie został położony na brzuchu na ziemi i obezwładniony – mówi tvn24.pl Grażyna Wawryniuk, rzecznik prokuratury okręgowej w Gdańsku.

Zgodnie z ustaleniami prokuratorów podczas przewożenia do komisariatu 29- latek nadal był agresywny. Z radiowozu do komisariatu przeprowadzić mężczyznę musiało czterech funkcjonariuszy.

- Z uwagi na coraz silniejsze pobudzenie zatrzymanego, wezwano pogotowie ratunkowe. W trakcie oczekiwania na przyjazd karetki, mężczyzna nagle stracił przytomność. Policjanci podjęli akcję reanimacyjną, która była prowadzona do czasu przyjazdu lekarza – zapewnia prokurator.

„Był cały zmasakrowany”

Kilka godzin po zatrzymaniu, ojciec 29-latka, jak relacjonuje, otrzymał informację, że jego syn, w stanie po zapaści, znajduje się w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym.

- Szkok, skatowany człowiek, nos wybity, otwarte złamanie. Był cały zmasakrowany. Lekarz powiedział mi, że przeżył śmierć kliniczną, że nie daje mu wielkich szans na przeżycie. Podobno reanimowano go na komisariacie – mówił wcześniej w rozmowie z tvn24.pl jego ojciec Władysław Tomasik.

30-latek zmarł w szpitalu w poniedziałek około godziny 12.30.

Ojciec 30-latka, który jest przekonany, że policja pobiła syna

Ojciec 30-latka, który jest przekonany, że policja pobiła syna

"Przyczyną śmierci nie było pobicie"

Według wstępnej opinii sądowo-lekarskiej po przeprowadzonej sekcji zwłok bezpośrednią przyczyną śmierci Pawła T. była ostra niewydolność krążenia i oddychania. Przy czym na tym etapie biegli nie ustalili przyczyny śmierci.

- Natomiast jako przyczynę zgonu wykluczyli uraz mechaniczny, termiczny, porażenie prądem oraz zatrucie substancjami powodującymi charakterystyczne zmiany morfologiczne makroskopowe, możliwe do stwierdzenia w czasie sekcji zwłok – wylicza Wawryniuk. – To czy policjanci przekroczyli uprawnienia będzie jeszcze wyjaśniane, ale wiemy, że tak czy inaczej przyczyną śmierci nie był uraz mechaniczny – dodaje.

Marsz „przeciwko brutalności policji”

W sobotę o 15:00, z Placu Wybickiego we Wrzeszczu ruszy manifestacja zorganizowana przez mieszkańców Dolnego Wrzeszcza. Zgoda na protest została już wydana.

- Nie było żadnych przeciwwskazań. Organizatorzy oświadczyli, że w manifestacji weźmie udział około 50 osób – informuje Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta miasta.

Protest organizują znajomi i przyjaciele Pawła.

- Plan jest taki, że spotkamy się na Placu Wybickiego i stamtąd ruszymy pod komisariat na Białej. Chcemy w ten sposób okazać wsparcie dla jego rodziny i pokazać, że brutalność funkcjonariuszy policji jest problemem – mówi Patrycja, jedna z organizatorek protestu.

Policjanci wciąż na służbie

Policjanci, którzy podejmowali interwencję pracują normalnie. Nie zostali odsunięci od obowiązków ani zawieszeni.

- Nie ma podstaw, żeby podejmować takie decyzje. Czekamy na decyzję prokuratora prowadzącego postępowanie. Jego ostateczne ustalenia są dla nas bardzo istotne i wiążące. Wtedy komentant będzie podejmował dalsze decyzje – mówi Lucyna Rekowska, rzecznik gdańskiej policji.

Autor: md/iga / Źródło: TVN24 Pomorze

Czytaj także: