Gdański sąd okręgowy wydał prawomocny wyrok i skazał Marcina P., instruktora jeździectwa, za wykorzystanie seksualne dwóch nastoletnich instruktorek. Marcin P. odsiedział jedynie część wyroku, po czym złożył wniosek o odbycie reszty kary w systemie dozoru elektronicznego. Sąd przychylił się do tego wniosku. Mężczyzna może teraz opuszczać swój dom codziennie i pojawia się w ośrodku na zajęciach z małoletnimi. Sprawa ta budzi oburzenie wśród ofiar mężczyzny.
Przypomnijmy, że w styczniu 2024 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku wydał prawomocny wyrok i skazał Marcina P., instruktora jeździectwa ze stadniny w Dziemianach (woj. pomorskie), za wykorzystanie seksualne dwóch nastoletnich instruktorek. Sąd skazał go za to na półtora roku więzienia. Mężczyzna odsiedział część wyroku, jednak później jego karę złagodzono. Marcin P. odbywa ją obecnie w systemie dozoru elektronicznego, w zaciszu swojego domu, który może opuszczać codziennie. Ma obowiązek przebywać w nim wyłącznie między godziną 20.00 a 8.00.
- Skazany nie przebywa obecnie w więzieniu, ale sąd penitencjarny uznał, że ta wychowawcza funkcja kary, ta która jest najważniejsza, może być realizowana również w trybie dozoru elektronicznego i przynosić wymierne rezultaty. Odbywanie kary w systemie dozoru elektronicznego nie jest jej darowaniem. To jest zmiana warunków jej wykonywania. Z postanowienia sądu penitencjarnego wynika, że powinien opuszczać miejsce zamieszkania tylko w celach zarobkowych, albo związanych z pomocą swoim najbliższym. Ograniczeń terenowych nie ma - wyjaśnił nam rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku Mariusz Kaźmierzak.
Jedyną przesłanką dla sądu penitencjarnego, aby Marcin P. wrócił do więzienia byłaby sytuacja, gdyby ten dopuścił się kolejnego przestępstwa, niekoniecznie na tle seksualnym.
Złagodzenie kary dla Marcina P. jest powodem do obaw wielu kobiet, które były jego ofiarami lub potencjalnymi ofiarami. Zwłaszcza, że ten, dzięki nadzorowi elektronicznemu, wciąż pojawia się w ośrodku na zajęciach prowadzonych z małoletnimi.
Głos w sprawie Marcina P. zabrali przedstawiciele Państwowej Komisji ds. Przeciwdziałania Wykorzystaniu Seksualnemu Małoletnich poniżej lat 15. Ich zdaniem jest prawdopodobieństwo, że Marcin P. może ponownie dopuścić się podobnych, lubieżnych czynów. Zapowiadają odpowiednie wnioski do Ministerstwa Sprawiedliwości, ale także do Ministerstwa Sportu.
- Przepisy o rejestrach ustawy Kamilkowej wyraźnie wskazują na to, że przede wszystkim, jeżeli mamy do czynienia z osobą, która została prawomocnie skazana za przestępstwa, związane z wykorzystaniem seksualnym, również osób dorosłych, nie może być dopuszczona do pracy z dziećmi i z młodzieżą. Wydaje mi się, że tutaj absolutnie organy ścigania, ale również organy samorządowe, czyli te, które kontrolują prawidłowość prowadzenia standardów ochrony małoletnich, powinny wkroczyć. Tym bardziej, że ze strony internetowej wynika, że ośrodek jeździecki jest certyfikowanym ośrodkiem, a zatem również zainteresowaliśmy sprawą Ministerstwo Sportu - powiedział Przewodnicząca Państwowej Komisji Karolina Bućko.
Łukasz Lesner, Pomorski Związek Jeździecki stwierdził, że nie wie nic na temat tego, by Marcin P. pracował z dziećmi. Jak podkreślił, według jego wiedzy skazany nie jest zatrudniony w żadnym ośrodku.
- W ośrodku, którym był widziany jest ośrodkiem jego mamy - wyjaśnił, dodając, że o skazaniu Marcina P. dowiedział się dopiero z materiału "Superwizjera".
Reportaż "Superwizjera" na temat sprawy jest już dostępny w TVN24 GO:
Prezes pozostawał z zarzutami
Marcin P. był wpływową osobą w świecie jeździectwa, prezesem Pomorskiego Związku Jeździeckiego. Szkolił młode zawodniczki na obozach jeździeckich w należącym do jego matki ośrodku w Dziemianach na Pomorzu.
- Trener poprosił mnie, żebym poszła z nim zobaczyć, czy konie mają siano, wodę. Zaczął się do mnie dobierać, obmacywać mnie. Zmusił mnie tego dnia do seksu oralnego - mówiła jedna z poszkodowanych przez Marcina P. - Przyszedł do mnie do pokoju, zaczął mnie rozbierać, zdjął mi spodnie, skarpetki, chciał mi zdjąć majtki (...) zaczął mnie głaskać po pośladku - tak zachowanie instruktora relacjonowała inna.
W 2018 roku dwie kobiety zgłosiły sprawę na policję. Kilka dni później Marcin P. został zatrzymany. Prokuratura postawiła mu zarzuty "doprowadzenia pokrzywdzonych do poddania się innej czynności seksualnej z wykorzystaniem ich stanu bezbronności" oraz "doprowadzenia pokrzywdzonych przemocą do poddania się innej czynności seksualnej".
Po tym, jak usłyszał zarzuty, był prezesem Pomorskiego Związku Jeździeckiego jeszcze przez dwa lata. Później powołano go do komisji rewizyjnej i zachował swoje wpływy.
W czerwcu 2023 roku Sąd Rejonowy w Kościerzynie skazał go nieprawomocnie na 1,5 roku więzienia za wykorzystanie dwóch nastolatek. Kilka tygodni później w ośrodku jeździeckim w Dziemianach ruszył turnus dla dzieci i młodzieży. Kiedy reporterzy "Superwizjera" przyjechali na miejsce, okazało się, że Marcin P. prowadził tam zajęcia.
Źródło: Superwizjer, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN