Przed bydgoskim sądem ruszył proces w sprawie katastrofy samolotu MiG-29, który rozbił się w 2018 roku pod Pasłękiem (województwo warmińsko-mazurskie). Pilot katapultował się, ale nie przeżył. Przed sądem stanęło trzech byłych pracowników Wojskowych Zakładów Lotniczych numer 2 w Bydgoszczy. Akt oskarżenia obciąża ich odpowiedzialnością za wadliwe pierścienie zamontowane w samolotowych fotelach katapultowych. - Chciałabym usłyszeć przepraszam. Ja nie chcę, żeby oni poszli na długie lata do więzienia, to mi nie pomoże w moim życiu - mówiła przed salą sądową wdowa po pilocie.
Proces rozpoczął się w poniedziałek przed Sądem Rejonowym w Bydgoszczy. W katastrofie myśliwca MiG-29 zginął pilot z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku kapitan Krzysztof Sobański. Mężczyzna katapultował się, jednak nie doszło do oddzielenia się pilota od fotela i otwarcia spadochronu. Przyczyną tego, według ekspertów, było zamontowanie nieprawidłowej części.
Śmierć pilota, oskarżeni pracownicy Wojskowych Zakładów Lotniczych
Na ławie oskarżonych zasiadło trzech byłych pracowników Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2 w Bydgoszczy: Grzegorz K., Jerzy D. oraz Zbigniew S., którzy odpowiadali za opracowanie i wdrożenie do produkcji części zamiennej fotela katapultowego - pierścienia ścinanego. Jego parametry, jak ustalono w śledztwie, znacznie odbiegały od oryginalnych.
Wadliwe pierścienie zostały zamontowane w fotelach katapultowych w samolotach lotnictwa taktycznego eksploatowanych w Siłach Powietrznych RP.
Prokuratura oskarża mężczyzn o popełnienie dwóch przestępstw: narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i w konsekwencji nieumyślne spowodowanie śmierci kpt. Krzysztofa Sobańskiego oraz narażenia innych pilotów Sił Powietrznych RP na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub wystąpienia ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Wdowa po pilocie: nikt mu życia nie zwróci
W poniedziałek na rozprawie obecna była Marlena Sobańska, wdowa po pilocie. Jak mówiła reporterowi TVN24, zależy jej na tym, żeby oskarżeni wyrazili skruchę.
- Stało się, co się stało, czasu nikt nie cofnie, ale chciałabym usłyszeć przepraszam. Ja nie chcę, żeby oni poszli na długie lata do więzienia, to mi nie pomoże w moim życiu, ja muszę żyć dalej, moje dzieci muszą żyć dalej, ale słowo przepraszam jest ważne w tym wypadku - mówiła kobieta. - Nikt mu już życia nie zwróci - dodała.
Mężczyźni nie przyznali się do winy. Grozi im do 5 lat więzienia.
Przed katastrofą zgłaszał problemy
Do katastrofy myśliwca doszło podczas rutynowych nocnych lotów szkoleniowych w nocy z 5 na 6 lipca 2018 roku w Sakówku pod Pasłękiem w województwie warmińsko-mazurskim.
Przed katastrofą kapitan Sobański zgłaszał problemy techniczne. Od dowództwa dostał polecenie, aby się katapultować. Pilot tak właśnie uczynił, ale nie zdołał oddzielić się od fotela i runął z nim na pole uprawne w Sakówku. Jego spadochron nie otworzył się. Ciało pilota znaleziono około 200 metrów od wraku samolotu.
- W wyniku zamontowania pierścienia ścinanego o nieprawidłowych parametrach nie doszło do oddzielenia się pilota od fotela katapultowego, a następnie otwarcia się spadochronu. W wyniku upadku o ziemię pilot poniósł śmierć na miejscu – przekazała we wrześniu 2020 roku Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
MiG-29 został sprowadzony z Niemiec za jedno euro
Kapitan Krzysztof Sobański, który zginął pod Pasłękiem, był doświadczonym pilotem. Miał ponad 800 godzin wylatanych w powietrzu w tym ponad 500 godzin na MiG-29, na których pełnił dyżury bojowe - informowało tuż po katastrofie Ministerstwo Obrony Narodowej.
MiG-29, który się rozbił pod Pasłękiem, miał numer boczny 4301. Maszyna została pozyskana z Niemiec za symboliczne 1 euro w 2003 roku. Myśliwiec został wyprodukowany w 1989 roku.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24