Przed Sądem Rejonowym w Olsztynie (woj. warmińsko-mazurskie) ruszył proces mężczyzny obwinionego o spowodowanie kolizji na drodze ekspresowej S7. Jarosław W. poprzez niezachowanie bezpiecznego odstępu między pojazdami miał przyczynić się do tego, że seat z trzyosobową rodziną uderzył w bariery drogowe. Zdarzenie zostało nagrane przez innego kierowcę. W. nie przyznaje się do winy. - Nie kierował tym samochodem - mówi obrońca mężczyzny.
W poniedziałek przed Sądem Rejonowym w Olsztynie rozpoczął się proces w sprawie zdarzenia, do którego doszło w sierpniu na drodze ekspresowej S7 między Ostródą a Olsztynkiem. Seat, którym razem z kierowcą podróżowała żona i czteroletni syn, zjechał na pobocze i kilkukrotnie uderzył w barierki ochronne. Auto zostało mocno uszkodzone, na szczęście nikomu nic się nie stało. Do zdarzenia przyczynił się inny kierowca, który odjechał z miejsca kolizji. Dotarcie do niego było możliwe m.in. dzięki nagraniu z wideorejestratora.
Obwiniony Jarosław W. nie przyznał się do winy i odmówił odpowiedzi na pytania. Zeznań odmówiła również jego żona wezwana na rozprawę jako świadek. - Mój klient nie przyznał się do winy, bo po prostu nie kierował tym samochodem. Nie jest on jedyną osobą użytkującą ten pojazd. Rzeczą organów ścigania jest ustalić, kto kierował - powiedział dziennikarzom mecenas Paweł Łobacz, obrońca mężczyzny.
Świadkowie o tym, kto jechał volkswagenem
Podczas poniedziałkowej rozprawy sąd przesłuchał kilku świadków, którzy widzieli, jak doszło do kolizji na S7. Większość zeznała jednak, że nie zauważyli, ile osób jechało w volkswagenie ani kto siedział za kierownicą. Tylko jeden ze świadków stwierdził, że volkswagenem kierował mężczyzna, a w aucie nie było chyba pasażerów. Z kolei poszkodowany właściciel seata zeznał, że bezpośrednio po zdarzeniu jeden z kierowców, którzy zatrzymali się na widok kolizji, powiedział mu, że volkswagenem kierowała kobieta. Jednak - jak mówił poszkodowany - jego zdaniem w aucie były dwie osoby - prowadził mężczyzna, a kobieta siedziała na miejscu pasażera. Przyznał on jednocześnie, że nie ma co do tego całkowitej pewności.
Sąd na 2 lutego wyznaczył termin kolejnej rozprawy, podczas której zostanie przesłuchany ostatni świadek i przewidziano końcowe mowy stron. Za spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym kodeks wykroczeń przewiduje karę grzywny w wysokości do 30 tys. zł. Ponadto sąd może podjąć decyzję o zatrzymaniu prawa jazdy.
Po zdarzeniu kierowca odjechał. "Gońcie go, błagam"
O zdarzeniu stało się głośno po wpisie umieszczonym na portalu społecznościowym przez kierowcę rozbitego seata, pana Sergiusza. Jak mówił, gdy zjechał na prawy pas, kierujący volkswagenem najpierw zaczął go spychać, zajechał mu drogę i gwałtownie zahamował. Jego zdaniem jechał wówczas ponad 100 kilometrów na godzinę. Mężczyzna stracił panowanie nad pojazdem i uderzył z impetem w bariery drogowe. Gdy się zatrzymał i wysiadł z pojazdu, apelował do innych kierowców: "Gońcie go, błagam".
- Policjanci i strażacy, którzy przyjechali na miejsce, stwierdzili, że to cud, że przeżyliśmy. Skończyło się na siniakach. Psychicznie jednak nie jest najlepiej. Nie zapomnę o tym do końca życia - mówił nam poszkodowany. I apelował o pomoc w namierzeniu kierowcy, który po zdarzeniu ruszył w dalszą drogę. Zdarzenie zostało nagrane przez jednego z kierowców, który jechał za autem pana Sergiusza. Wyjaśnieniem okoliczności sprawy zajęła się policja, która deklarowała, że nie będzie "przyzwolenia na agresję drogową", a jeżeli do zdarzenia doszło w wyniku agresywnego zachowania kierowcy volkswagena, to będzie on musiał liczyć się z surowymi konsekwencjami.
Funkcjonariusze z komisariatu w Olsztynku ustalili, że właścicielem volkswagena jest firma leasingowa. Otrzymali od niej dane osób, które mogły być użytkownikami tego pojazdu. Przesłuchali świadków i zabezpieczyli nagrania z wideorejestratorów.
Na podstawie zebranych dowodów skierowali do sądu wniosek o ukaranie za wykroczenie 33-letniego mężczyznę. - Policjanci na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego, w tym obszernych przesłuchań świadków, sformułowali i przedstawili 33-letniemu mężczyźnie zarzut spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym oraz niezachowania bezpiecznej odległości między pojazdami. Dalsze decyzje w tej sprawie zostaną podjęte przez Sąd Rejonowy w Olsztynie - zapowiadał mł. asp. Andrzej Jurkun z policji w Olsztynie.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: internet