Sąd w Szczecinie zdecydował o umorzeniu sprawy 38-letniej kobiety, która w ubiegłym roku na oczach policjantów zdemolowała samochodem stację benzynową w Rymaniu (Zachodniopomorskie). Kobieta ma trafić do zakładu psychiatrycznego. Postanowienie jest nieprawomocne.
Sąd Okręgowy w Szczecinie w czwartek umorzył sprawę zdemolowanej stacji benzynowej z Rymania. Posiedzenie odbyło się w trybie niejawnym, bez obecności mediów. Sąd postanowił umieścić 38-letnią Katarzynę A. w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Sędzia przyznał, że zarzucone podejrzanej czyny "cechowały się znacznym stopniem społecznej szkodliwości społecznej", ale przychylił się do przekazanej przez prokuratora opinii biegłych, że kobieta w chwili zdarzenia "miała zniesioną poczytalność".
Sąd umorzył sprawę. Tłumaczy dlaczego
– Popełnione przez podejrzaną czyny zniszczenie mienia i uszkodzenie konstrukcji budynku stacji benzynowej w Rymaniu, co mogło narazić pracowników stacji benzynowej i funkcjonariusza policji na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także zmuszania przemocą funkcjonariusza policji do zaniechania prawnej czynności służbowej w postaci jej zatrzymania, posiadanie środków odurzających oraz prowadzenia samochodu osobowego pod wpływem środków psychotropowych cechowały się znacznym stopniem społecznej szkodliwości – wyjaśnia sędzia Michał Tomala.
Sąd przychylił się jednak do wniosku prokuratury, opartego na opinii biegłych psychiatrów oraz psychologa. Uznali oni, że kobieta była niepoczytalna w momencie popełniania czynów. – Jednakże stan jej zdrowia jest taki, że występuje wysokie prawdopodobieństwo popełnienia podobnych czynów zabronionych w przyszłości. W konsekwencji sąd uznał, że konieczne jest umieszczenie podejrzanej w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, aby takim zdarzeniom zapobiec – dodaje Tomala.
Postanowienie jest nieprawomocne - kobieta, która na razie nadal przebywa w areszcie, może się od niego odwołać.
Wniosek prokuratury
Jak przekazał pod koniec września ubiegłego roku Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie, śledczy z Kołobrzegu zapoznali się z opinią psychiatryczną sporządzoną przez biegłych specjalistów psychiatrów, psychologa i neurologa po kilkutygodniowej obserwacji Katarzyny A. w Areszcie Śledczym w Szczecinie. - Biegli wskazali, że Katarzyna A. w chwili popełniania czynu miała zniesioną poczytalność, nie była w stanie kierować swoim postępowaniem i ocenić jego znaczenia - podsumował opinię prokurator.
Zaznaczył także, że taka ocena stanu psychicznego podejrzanej nie pozwoliła śledczym na postawienie podejrzanej w stan oskarżenia. - Katarzyna A. nie będzie odpowiadać za swoje czyny - wyjaśnił Gąsiorowski, zapowiadając skierowanie do kołobrzeskiego sądu wniosku o umorzenie postępowania z jednoczesnym wnioskiem o umieszczenie Katarzyny A. w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym
Dodał, że opinia biegłych wskazuje na to, że stan psychiczny kobiety wciąż "nie jest ustabilizowany", więc umieszczenie jej w zakładzie psychiatrycznym "jest zasadne".
Sprawa "instrybutora"
Do sytuacji doszło pod koniec lutego ubiegłego roku na stacji benzynowej w Rymaniu. Policję wezwała obsługa stacji, zaniepokojona zachowaniem kobiety. Miała ona być agresywna i zachowywać się irracjonalnie.
Po przyjeździe funkcjonariuszy 37-latka wjechała dwukrotnie w budynek sklepu na stacji. Jej manewry stwarzały zagrożenie dla osób zgromadzonych wokół. Nie reagowała na wezwania funkcjonariuszy, a jednego z nich lekko potrąciła.
Gdy policjanci oddali w kierunku pojazdu trzy strzały, 37-latka z piskiem opon odjechała z miejsca zdarzenia. Po przejechaniu ponad 50 kilometrów zgłosiła się do komisariatu w Koszalinie. Tam została zatrzymana.
Zdarzenie na stacji nagrał jeden ze świadków. Nagranie trafiło do internetu i było szeroko komentowane. W wyniku pomyłki jednego ze świadków, który dystrybutor paliwa nazwał "instrybutorem", sprawa zyskała właśnie taki przydomek.
Kobieta na co dzień mieszka w Holandii i feralnego dnia stamtąd wracała do Polski. Miała powiedzieć funkcjonariuszom policji, że powodem jej zachowania był konflikt z mężczyzną, którego się obawiała. Czuła się zagrożona, a policjantów, którzy interweniowali na stacji, uznała za przebierańców. Była także pod wpływem marihuany i amfetaminy.
Znajomy, który z nią jechał, zeznał, że już w trakcie jazdy z Holandii miała dziwnie się zachowywać, łapać za kierownicę. Dlatego zatrzymał się na stacji w Rymaniu.
Sprawa policjantów
Jak informowała nas podinspektor Alicja Śledziona, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie, postępowanie wyjaśniające w sprawie policjantów, którzy oddali strzały podczas interwencji w Rymaniu, zakończyło się uznaniem, że wykorzystanie przez policjanta broni palnej w celu zatrzymania auta było zasadne i zgodne z przepisami.
Policjanci zostali jednak ukarani, bo, jak przekazała rzeczniczka, podczas postępowania wyszło na jaw, że zawiodła komunikacja wewnętrzna patrolu z dyżurnym jednostki oraz wadliwie wykonano zapis na temat interwencji w notatniku służbowym. "Analiza interwencji posłuży w procesie doskonalenia zawodowego funkcjonariuszy Policji" - przekazała rzeczniczka zachodniopomorskiej policji.
Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: Stoją! Stargard