Naganą zakończyło się postępowanie wyjaśniające w sprawie dwóch policjantów, którzy pod koniec lutego interweniowali wobec kobiety na stacji benzynowej w Rymaniu (Zachodniopomorskie). Jeden z nich oddał trzy strzały.
Podinspektor Alicja Śledziona, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie, poinformowała nas, że zakończyło się postępowanie wyjaśniające w sprawie policjantów, którzy oddali strzały podczas interwencji w Rymaniu pod koniec lutego.
Jak przekazała policjantka, "wnikliwej analizie poddano cały przebieg interwencji". Ta analiza, jak informuje Śledziona, wykazała, że wykorzystanie przez policjanta broni palnej w celu zatrzymania auta było zasadne i zgodne z przepisami.
Analiza pomoże szkolić policjantów
To jednak nie uchroni obu policjantów, jak napisała rzeczniczka, przed "konsekwencjami dyscyplinarnymi", bo podczas postępowania wyszło na jaw, że zawiodła komunikacja wewnętrzna patrolu z dyżurnym jednostki oraz wadliwie wykonano zapis na temat interwencji w notatniku służbowym. Jakie to będą konsekwencje? Nagana - czyli najniższy możliwy wymiar kary.
"Analiza interwencji posłuży w procesie doskonalenia zawodowego funkcjonariuszy Policji" – spuentowała rzeczniczka zachodniopomorskiej policji.
Do sytuacji doszło 29 lutego przed północą na stacji benzynowej w Rymaniu. - Wezwała nas obsługa stacji, która była zaniepokojona zachowaniem kobiety. Miała być agresywna i irracjonalna – relacjonowała nam wówczas Śledziona.
Kobieta na oczach policjantów wjechała dwukrotnie w budynek sklepu stacji. Jej manewry stwarzały zagrożenie dla wszystkich osób zgromadzonych wokół. Nie reagowała na wezwania funkcjonariuszy, a jednego z nich lekko potrąciła.
Sama się zgłosiła
Gdy policjanci oddali w kierunku pojazdu trzy strzały, 37-latka z piskiem opon odjechała z miejsca zdarzenia. Po przejechaniu ponad 50 kilometrów zgłosiła się na komisariat w Koszalinie. Tam została zatrzymana i następnego dnia przewieziono ją do Kołobrzegu, gdzie prowadzone jest śledztwo w sprawie zajścia na stacji.
Zdarzenie na stacji nagrał jeden ze świadków. Słychać na nim wulgaryzmy, a także krzyki świadków. Niektórzy krzyczeli do policjantów, by strzelali w opony pojazdu, inni zwracali uwagę na to, że strzelają w kierunku dystrybutora.
Interwencję funkcjonariuszy oceniali eksperci TVN24: były rzecznik Komendanta Głównego Policji Dariusz Nowak oraz Maciej Karczyński, były policjant i były rzecznik Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zdaniem byłego funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego Policji Marcina Mikszy zachowanie patrolu na stacji wynika z braku szkoleń w policji.
Amfetamina i marihuana we krwi
Kobieta miała powiedzieć funkcjonariuszom policji, że powodem jej zachowania był "konflikt z partnerem podróży". Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie przyznał, że 37-latka podróżowała z innym mężczyzną z Holandii, ale sytuacja miała być bardziej złożona.
- Badania krwi potwierdziły, że była pod wpływem środka odurzającego – relacjonował nam Gąsiorowski. Sama miała przyznać, że tuż przed zdarzeniem, już na stacji paliw, wypaliła jednego jointa. W jej krwi wykryto także amfetaminę.
To prawdopodobnie te substancje sprawiły, że 37-latka miała atak paniki i zachowała się irracjonalnie i niebezpiecznie. - Czuła się w stanie napięcia emocjonalnego, psychicznego, stanu zagrożenia i to miało spowodować uderzenie w stację benzynową – opowiadał nam Gąsiorowski.
Partner jej podróży zeznał, że w trakcie jazdy miała dziwnie się zachowywać, łapać za kierownicę. Dlatego zatrzymał się na stacji w Rymaniu.
Areszt, bo mieszka w Holandii
Katarzyna A. usłyszała zarzut wyrządzenia szkody na kwotę w wysokości 20 tysięcy złotych. Według prokuratury spowodowała też bezpośrednie niebezpieczeństwo narażenia zdrowia i życia dwóch pracownic stacji paliw oraz policjanta.
Ponadto A. miała uderzyć lusterkiem policjanta i w ten sposób zmusiła go do zaniechania czynności służbowej, jakim było zatrzymanie jej, a potem uciekła z miejsca zdarzenia. Dodatkowo usłyszała zarzut prowadzenia pojazdu w stanie odurzenia narkotykiem.
Kobiecie grozi w sumie pięć lat pozbawienia wolności. Jak zaznaczał Gąsiorowski, ponieważ mieszka ona w Holandii, złożono wniosek o areszt, do którego przychylił się sąd.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Stoją! Stargard