Sześciu kandydatów postanowiło stanąć w szranki z obecną prezydent Gdańska Aleksandrą Dulkiewicz w walce o jej fotel. Można jednak odnieść wrażenie, że część z nich swoją szansę na kandydaturę oddało walkowerem. Emocji w kampanii jest niewiele, obecna prezydent jest podszczypywana przez konkurentów, którzy wypominają jej m.in. kupno dzieła sztuki współczesnej w postaci rydwanu.
W tegorocznych wyborach samorządowych na fotel Prezydenta Gdańska chrapkę ma aż siedem osób. Przypomnijmy, że w przypadku przyśpieszonych wyborów w 2019 roku chętnych na objęcie stanowiska było raptem trzech. Wówczas Aleksandra Dulkiewicz zdeklasowała pozostałych kandydatów - Grzegorza Brauna i Marka Skibę, wygrywając już w pierwszej turze, ponad 82 procentowym poparciem. W tym roku gdańszczanie poprzez karty do głosowania rozliczą jej 5-letnią kadencję.
Siedem wizji Gdańska
Wśród siedmiu kandydatów Aleksandra Dulkiewicz jest ponownie jedyną kobietą. Stoi za nią nie tylko Koalicja Obywatelska i stowarzyszenie Wszystko dla Gdańska, do którego należy, ale niedawno swoje poparcie dla kandydatki wyraziło również Polskie Stronnictwo Ludowe.
Jej program na najbliższe pięć lat jest dość obszerny i został ujęty w siedmiu punktach. Wśród postulatów uwzględniono m.in. pozyskanie 2 tys. mieszkań komunalnych, budowę Parku Południowego, centrum zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży, a także nowych basenów i lodowiska w mieście.
W planach jest również rozbudowa linii tramwajowych, stworzenie projektu budowy kolei wiodącej do południowych dzielnic miasta i sąsiadujących gmin oraz wsparcie branży morskiej.
Kandydat PiS, Tomasz Rakowski w swoim programie odnosi się m.in. do kwestii bezpieczeństwa, zapowiadając, że pierwszym punktem realizowania tego postulatu będzie nieprzyjmowanie nielegalnych migrantów z paktu relokacyjnego. Zapewnił również, że po przejęciu władzy zajmie się kwestią schronów i obrony cywilnej.
Rakowski planuje też rozwiązać kwestię korków, które dotykają przede wszystkim południowe dzielnice Gdańska. Podkreśla, że jeśli zajdzie potrzeba, to miasto kupi nowy system zarządzający ruchem na głównych arteriach. Zapowiada też inwentaryzację mieszkań komunalnych, by nie było pustostanów, a mieszkania wymagające remontów mogły być sprzedane. Kandydat zamierza wrócić do wyprzedaży mieszkań komunalnych, zwłaszcza tych wymagających największych nakładów, a także powiększać i odmładzać zasób mieszkań komunalnych.
Zdaniem Rakowskiego, od czasu pandemii gdański magistrat jest zamknięty dla mieszańców, dlatego on zamierza ponownie otworzyć go dla gdańszczan. W kwestii społeczeństwa obywatelskiego zamierza też wprowadzić aplikację, w której będzie można prowadzić konsultacje władz miasta z mieszkańcami.
Mariusz Andrzejczak startujący z własnego komitetu, program wyborczy przedstawił w pięciu punktach. Podczas swojej prezydentury chciałby m.in. przeciwdziałać wykluczeniu i wspomagać integrację młodych gdańszczan, a także poprawić infrastrukturę oraz zieleń miejską.
Jego plan zakłada również budowę wszystkich brakujących chodników i lamp ulicznych w całym Gdańsku, małych elektrowni na stopniach wodnych, nowej biokompostowni i biogazowni oraz eliminacja uciążliwego zapachu spowijającego miasto, niosącego się z Szadółek.
Kandydat "Wspólnej Drogi" Andrzej Pecka, jako lekarz, w swoim programie uwzględnił głównie postulaty związane z ochroną zdrowia. Nie powinno więc dziwić, że jego hasło wyborcze to: "Mam receptę dla Gdańska". Swoim programem przekonuje m.in., że będzie zabiegał o zwiększenie nakładów na zdrowie powyżej 6 proc. PKB, godną pracę i płacę dla medyków, skrócenie kolejek do specjalistów, równy dostęp do opieki zdrowotnej w małych i dużych miastach, a także wprowadzenie najlepszych światowych rozwiązań w zakresie organizacji pracy personelu oraz najlepszych standardów szkolenia personelu medycznego wzorem wiodących państw.
Kandydat Społecznego Gdańska Adam Szczepański podkreśla, że chce, "by Gdańsk był miastem wolności i solidarności, nie tylko z nazwy". Podkreśla, że jego komitet od innych odróżnia konsekwencja. "Nie chcemy tylko od święta machać tęczową flagą, ale żeby równość była naprawdę równością. Bo nie można mówić o równości, gdy nie ma sprawiedliwości ekonomicznej” – mówi. Podkreśla, że w Gdańsku widzi ogromny potencjał, ale Miasto rozwija się nierównomiernie. Jego zdaniem, "obok stref luksusu i reprezentacyjnych dzielnic stoją rozpadające się pustostany, ludzie żyją w zagrzybionych lokalach komunalnych w fatalnym stanie, a mieszkania na prywatnym rynku są coraz mniej osiągalne".
Według Michała Urbaniaka z KWW "Konfederaci Bezpartyjni Polska Jest Jedna dla Pomorza", Gdańsk powinien być miastem otwartym na mieszkańców, w którym będą się czuć dobrze i pewnie. Wśród pomysłów, które chciałby wdrożyć w mieście wymienił m.in. internetowe konsultacje społeczne, a także stworzenie przyjaznego klimatu dla przedsiębiorców.
"Widzimy tutaj sporo problemów. Choćby to, jak aktualny zarząd miasta, na czele z prezydent Aleksandrą Dulkiewicz podchodzi do polskości kapitału w mieście. Przecież choćby przykład GPEC-u (Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej) sprzedanego Niemcom, jest to rzecz karygodna. Chcielibyśmy takie procesy też odwracać" – mówi.
Artur Szostak z Komitetu Wyborczego "Kocham Gdańsk - Kandydaci Niezależni" zamierza "przywrócić to, co jest zapisane w prawie", czyli rozdzielić urząd prezydenta od Rady Miasta. "Nie tak to powinno wyglądać. To Rada Miasta uchwala prawo lokalne, a prezydent ma wykonywać to, co Rada Miasta mu zleciła" - tłumaczy. Uważa również, że prezydent powinien być "sługą mieszkańców, a nie władcą w mieście", a jako pracownik gdańszczan realizować ich postulaty. Zapewnia, że po wygranych wyborach otworzy urząd miasta dla mieszkańców, który - jak przypomniał - od czasu pandemii koronawirusa działa w formie "pandemicznej".
Niektóre pomysły się zazębiają
Spośród wszystkich postulatów mocno przebija się ten mieszkaniowy, który prawdopodobnie przywoływany jest w odpowiedzi na odczuwalne dla wszystkich rosnące ceny nieruchomości. W tym kontekście uwagę zwracają postulaty Aleksandry Dulkiewicz, Mariusza Andrzejczaka, Tomasza Rakowskiego oraz Adama Szczepańskiego bezpośrednio i pośrednio wskazujące na potrzebę rozrostu miasta (kupna i sprzedaży nieruchomości przez miasto) i infrastruktury komunikacyjnej z tym związanej. O ile w przypadku obecnej prezydent postulaty wydają się być propozycją kontynuowania wcześniej obranej strategii i drogi rozwoju, o tyle kontrkandydaci poruszający zagadnienie "mieszkaniówki", transportu zbiorowego i drogowego mogą zaproponować mieszkańcom odświeżenie lub zmianę koncepcji pani prezydent. Mariusz Andrzejczak wprost deklaruje, że stawia na młodych gdańszczan, co sugeruje, że chciałby zdynamizować osiedlanie się w mieście młodego pokolenia. Oferuje im tym samym poprawę komfortu życia i bezpieczeństwa rozwiązaniami energetycznymi i infrastruktury miasta. Z kolei odpowiedzią na szalejącą za wschodnią granicą wojną są postulaty Tomasza Rakowskiego, który obiecuje, że pochyli się nad problemem bezpieczeństwa mieszkańców w razie agresji (schrony i obrona cywilna).
Aż trzech kandydatów - Tomasz Rakowski, Michał Urbaniak i Artur Szostak, swoimi postulatami odpowiadają na potrzebę poprawy komunikacji mieszkańców z urzędem. Skoro niemal połowa pretendentów do fotela prezydenckiego sygnalizuje taką konieczność, może to wskazywać na istotny problem mieszkańców w kwestii dostępności do osób decyzyjnych w aglomeracji. W tym kontekście najdalej poszedł Artur Szostak, który deklaruje, że zamierza zreorganizować Radę Miasta i urząd Prezydenta Miasta tak, aby być bliżej mieszkańców i wykonywać założenia lokalnego prawa, stanowionego przez Radę Miasta. Michał Urbaniak z kolei zwraca uwagę na to, że "Gdańsk powinien być zarządzany w sposób racjonalny, w którym traktuje się wszystkich mieszkańców sprawiedliwie i nie rozróżnia na lepszych i gorszych".
Na tle wszystkich kandydatów wyróżniają się postulaty Andrzeja Pecki, który jednoznacznie wskazuje na chęć ingerowania w decyzje podejmowane na szczeblu ponadsamorządowym. Choćby obietnica zabiegania o zwiększenie nakładów na zdrowie do 6 proc. PKB, skrócenie kolejek do specjalistów oraz zrównanie dostępu do opieki zdrowotnej w małych i dużych miastach, to propozycje poprawy rozwiązań systemowych w skali kraju. Być może ten kandydat swoją dalszą karierę rozważa w szerokim spektrum możliwości, a może start w wyborach na Prezydenta Miasta Gdańska traktuje jako potencjalną trampolinę polityczną, dzięki której albo pokaże swoje możliwości jako włodarz miasta, albo zaznaczy swoją obecność samym startem.
Dulkiewicz i długo, długo nikt
Warto zwrócić uwagę również na widoczność kandydatów w środkach masowego przekazu w trakcie trwającej kampanii i ich medialną wartość. Jak podało Trójmiasto.pl, krakowska organizacja pozarządowa Instytut Przywództwa przygotowała takie zestawienie na podstawie wartości ekwiwalentu reklamowego publikacji w portalach internetowych. Taki ekwiwalent to kwota, jaką należałoby zapłacić za publikację w mediach, gdyby te były materiałami reklamowymi. Jego wartość ocenia się na podstawie rodzaju medium, objętości opublikowanej treści oraz jej zasięg.
I tak medialną wartość Aleksandry Dulkiewicz oszacowano na 16,4 mln złotych. Na drugim miejscu uplasował się Tomasz Rakowski, z wynikiem ponad 4 razy gorszym. Tuż za nim jest Michał Urbaniak, którego wartość oszacowano na niespełna 3 mln złotych. Medialna wartość pozostałych kandydatów oscyluje wokół 1-2 milionów. Autorzy zestawienia podkreślają, że to normalne, bo najwyższe wyniki osiągają zwykle reprezentanci większych ugrupowań, jednak można odnieść wrażenie, że niektórzy kandydaci odpadli już w przedbiegach.
Podwójne standardy
W Gdańsku kampania wyborcza jak dotąd przebiega raczej spokojnie. Póki co, zgodnie z przewidywaniami prezydent Dulkiewicz broni swoich wcześniejszych założeń, zaś kontrkandydaci prześcigają się w alternatywnych pomysłach i "podszczypują" panią prezydent za jej dotychczasową kadencję.
Stąd sygnalizowane problemy o dostępności urzędników urzędu miasta lub komentarz Michała Urbaniaka o wyprzedawaniu polskiego kapitału. Nie do końca sprawiedliwy, bo Gdańsk wykupił za kadencji Dulkiewicz udziały w swoich wodociągach od korporacji francuskiej i przekształcił je na spółkę Gdańskie Wodociągi SA, będące po transakcji w stu procentach w rękach miasta.
Jedna z nielicznych kontrowersyjnych sytuacji sugerująca nierówne traktowanie kandydatów miała miejsce w połowie marca. Okazało się bowiem, że prezydent Dulkiewicz zorganizowała spotkanie z mieszkańcami jednej z dzielnic w szkole. Niejeden kandydat chciałby mieć taką możliwość w okresie przedwyborczym, a ponieważ spotkanie nie dotyczyło żadnej na tyle pilnej sprawy, której nie można by załatwić po wyborach, Tomasz Rakowski przywołuje ją jako przykład wyborczej dyskryminacji. Jak przekonuje, jemu bowiem ta sama szkoła wcześniej odmówiła, powołując się na zapisy w prawie.
Tego typu działania, które według niego dały pani prezydent dodatkową szansę na chwalenie się mieszkańcom osiągnięciami swojej kadencji, są według niego nie fair wobec innych kandydatów, bo ogranicza im możliwości spotkania się z gdańszczanami w szkołach.
50 grzechów Dulkiewicz
Rakowski nie pozostał Dulkiewicz dłużny, bo wraz z kandydatami na radnych z PiS, zwołał we wtorek konferencję prasową, na której podsumował rządy obecnej prezydent. Odczytał "50 porażek" władz Gdańska, podkreślając, że to "niespełna połowa ze wszystkich tych, które można byłoby wypunktować". Lokalni działacze PiS przed budynkiem Rady Miasta Gdańska ustawili drewniany rydwan, który ich zdaniem symbolizuje jej pięcioletnią kadencję, bo - jak mówili - "jest absurdalnie drogi".
Ten rekwizyt to nawiązanie do zakupu za 150 tys. zł z kasy miejskiej, rydwanu - dzieła sztuki do Nowego Muzeum Sztuki Współczesnej NOMUS.
"(Rydwan) Jest absurdalny sam w sobie i jest zupełnie bezużyteczny" - mówił Rakowski, wyliczając problemy, z jakimi - jego zdaniem - mierzy się Gdańsk. Wymienił m.in. kłopoty z wdrożeniem systemu płatności za bilety komunikacji Fala, wysypisko śmieci w Szadółkach, porażkę w pierwszym wprowadzeniu miejskiego roweru - Mevo, czy też aferę z wypasem owiec.
W podobnym tonie niezależnie wypowiedział się też Michał Urbaniak, podkreślając, że tegoroczny deficyt to 524 miliony złotych, zaś ogólny dług miasta - ponad 2 miliardy złotych.
"To astronomiczna suma, której obsługa jest droga, a Prezydent Dulkiewicz i jej ekipa słyną już z szastania pieniędzmi podatnika na projekty takie jak: zakup rydwanu, przepalenie pieniędzy na Mevo, system Fala czy zakup iluminacji do wiaduktu przy ul. Pawła Adamowicza - kilkaset tysięcy wydanych na iluminacje, którą widać tylko i wyłącznie z ogrodów działkowych" - powiedział.
Czy wytykane przez opozycję działania Dulkiewicz, przekreślą jej szansę na drugą kadencję? Jeśli tak, to która z wizji przyszłości Gdańska najbardziej przypadnie jego mieszkańcom? Przekonamy się już za kilka dni.
Źródło: TVN24, PAP