Kapitan Roman Paszke wrócił na trasę swojego wokółziemskiego rejsu. Ruszył przy słabym wietrze, ale liczy, że niebawem będą mu sprzyjać passaty.
Żeglarz wyruszył z Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich po godz. 18 czasu Greenwich. Portalowi tvn24.pl udało sie porozmawiać z kapitanem na samym początku rejsu.
- Wieje słaby wiaterek, ale zmierzam w stronę passatów i wszystko układa się dobrze - powiedział Roman Paszke. - Zgodnie z regulaminem to, co własnie zrobiłem to restart, wciąż zaliczany do drugiej próby bicia rekordu - dodał.
Komisarz czuwa
Katamaran "Gemini 3", który niedawno został uszkodzony, jest już w pełni sprawny.
Na miejscu od niedzieli czekał też komisarz startowy WSSRC, który musiał być na linii startu, żeby wszystko przebiegło zgodnie z zasadami i regulaminem bicia rekordu.
Rozpoczął od kolizji
Roman Paszke rozpoczął swoją wyprawę 27 grudnia. Chce samotnie opłynąć świat ze wschodu na zachód, pod wiatr w niecałe 100 dni i pobić dotychczasowy rekord, który wynosi 122 dni.
Zaledwie sześć godzin po rozpoczęciu rejsu, w odległości ok. 110 mil morskich od Gran Canarii i ok. 50 od wybrzeży Sahary Zachodniej, jacht miał kolizję z jakimś pływającym obiektem. Uderzenie było tak silne, że ster został wyrwany z jarzma i polski żeglarz musiał zawrócić do mariny w Las Palmas.
Awarie pokrzyżowały plany
Po raz pierwszy próbę pobicia rekordu Paszke podjął 14 grudnia 2011 r. Na początku stycznia, będąc w odległości ok. 300 mil morskich od przylądka Horn, musiał przerwać rejs z powodu uszkodzenia lewego pływaka i zawinąć do argentyńskiego portu Rio Gallegos. W dziwnych okolicznościach jego katamaran został zarekwirowany i po długiej batalii prawnej, w połowie czerwca, odzyskany.
Autor: aja/maz/par / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Thierry Martinez dla Paszke360.com