Rozpoczął się proces byłego policjanta, który śmiertelnie postrzelił kierowcę. Oskarżony nie przyznał się do winy. - Policjant ma prawo wykorzystać broń służbową w sytuacji, gdy dokonywany jest zamach na jego życie i zdrowie. W tamtym momencie byłem w takiej sytuacji - tłumaczył na sali sądowej. Mężczyźnie grozi do 5 lat więzienia.
Prokuratura zarzuca byłemu policjantowi przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków oraz niezasadne użycie służbowej broni i nieumyślne spowodowanie śmierci kierowcy Cezarego S., którego postrzelił.
W piątek rozpoczął się proces przed Sądem Okręgowym w Szczecinie. Były policjant nie przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia.
Chybił i trafił w szybę, która się roztrzaskała
Wszystko działo się 12 sierpnia 2016 roku w prawobrzeżnej części Szczecina, w dzielnicy Podjuchy. Oskarżony, składając w piątek wyjaśnienia, tłumaczył, że interwencja miała związek z kontrolą drogową, którą przeprowadzał podczas służby kilka dni wcześniej. Młody mężczyzna nie zatrzymał wówczas samochodu na wezwanie policjantów i uciekł. Ci podjęli pościg, ale nie znaleźli kierowcy ani pojazdu. Oskarżony wyjaśniał, że na kolejnej służbie, po tym, jak ustalił markę, numer rejestracyjny i nazwisko właściciela, podjął poszukiwania.
- 12 sierpnia rozpoczynałem służbę w godzinach porannych. Po odprawie poinformowałem kierownika, że mając te dane, które ustaliłem zamierzam sprawdzić i napisać notatkę uzupełniającą - mówił podczas rozprawy były policjant.
Policjanci podjechali pod wskazany adres. Ustalili tam, że samochód, którego szukają został sprzedany.
- Udaliśmy się w kierunku komisariatu. Ja telefonicznie poinformowałem o moich ustaleniach kierownika. Powiedziałem też, że jadę na komisariat dokończyć dokumentację. Gdy byliśmy na ulicy Przodowników Pracy, zauważyliśmy nadjeżdżający z przeciwnego kierunku ciemny samochód seat ibiza będący w naszym zainteresowaniu, a za kierownicą siedział ten sam młody mężczyzna, który dwa dni wcześniej nie zatrzymał się do kontroli – powiedział oskarżony. Dodał, że gdy funkcjonariusze zawrócili za pojazdem, mężczyzna skręcił w boczną uliczkę.
Jak tłumaczył oskarżony, policjanci znaleźli samochód na polnej drodze. Gdy funkcjonariusze wysiedli z radiowozu, kierowca zaczął uciekać samochodem. Według oskarżonego, drugi z policjantów wrócił po radiowóz, a on sam kontynuował pościg pieszo. Nagle zauważył, że uciekający kierowca nie mógł wyjechać z nierównej drogi.
- Gdy byłem przy samym samochodzie, mężczyzna jednak ruszył, taranując moje nogi. Oparłem się o pokrywę silnika i zacząłem wycofywać się, a mężczyzna parł na mnie – opisywał oskarżony.
Dodał, że kierowca odjechał, a następnie zawrócił. Wtedy – mówił na sali sądowej – oddał strzał "w kierunku pojazdu, celem jego zatrzymania", ale chybił i trafił w szybę, która się roztrzaskała. Według jego relacji, gdy podbiegł do samochodu, zauważył, że kierowca "mocno krwawi"; wezwał pomoc, a przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon postrzelonego mężczyzny. Oskarżony dodał, że z obrażeniami nogi trafił do szpitala na kilka dni.
"Policjant ma prawo wykorzystać broń służbową"
W trakcie rozprawy były policjant zaznaczył, że podczas całego zdarzenia wielokrotnie krzyczał "Stój, policja!", ostrzegał też kierowcę słowami "Stój, bo strzelam". Podkreślił, że oddał strzał ostrzegawczy. Oskarżony powiedział też, że to wydarzenie również dla niego było "sytuacją traumatyczną".
- Pomimo współczucia dla rodziny pokrzywdzonego, chciałbym dodać, że policjant ma prawo wykorzystać broń służbową w sytuacji, gdy dokonywany jest zamach na jego życie i zdrowie. W tamtym momencie byłem w takiej sytuacji – oświadczył. Mężczyzna dodał, że nie może przyjąć odpowiedzialności za "tragiczne w skutkach wydarzenia".
Były policjant tłumaczył, że od czasu zdarzenia z sierpnia 2016 roku leczył się psychiatrycznie i nadal korzysta z pomocy psychologa.
- Bardzo mi przykro, że takie zdarzenie miało miejsce i że zginął człowiek. Nie było to moim celem. Moim celem było zatrzymać pojazd i doprowadzić kierowcę do jednostki policji i ustalić, dlaczego ten pan uciekał – zakończył wyjaśnienia.
Za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi kara do 5 lat więzienia.
Ofiara interwencji w Szczecinie to 22-letni mężczyzna. Był znany policji. Miał już wcześniej odebrane prawo jazdy, gdyż prowadził samochód pod wpływem alkoholu i środków odurzających.
W przeszłości również miał zatargi z prawem. 22-latek miał znajdować się w zakładzie karnym, jednak nie powrócił do niego po wyjściu na przepustkę spowodowaną problemami ze zdrowiem. Tragiczna w skutkach interwencja nie miała jednak z tym nic wspólnego, bo nie miał statusu osoby poszukiwanej.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: MAK/gp / Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Sawiński / Radio Szczecin