Dwaj policjanci z Gdańska usłyszeli zarzut przekroczenia uprawnień i pobicia. Sprawa dotyczy interwencji wobec 29-latka, który próbował się włamać do jednego z mieszkań w Gdańsku-Wrzeszczu. Następnego dnia mężczyzna zmarł w szpitalu.
Po śmierci Pawła T. sprawą zajęła się prokuratura, która badała czy interwencja policjantów zatrzymujących 29-latka przebiegała zgodnie z prawem. Efektem prac śledczych są zarzuty dla dwóch funkcjonariuszy.
- Obaj usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień oraz pobicia zatrzymanego. Jeden z nich dodatkowo usłyszał zarzut spowodowania lekkiego uszczerbku na zdrowiu pobitego - mówi Remigiusz Signerski z prokuratury rejonowej w Kartuzach.
- Zostali przesłuchani w charakterze podejrzanych, nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Grozi im do 3 lat więzienia - dodał śledczy.
Zginął od kokainy i alkoholu
Prokurator podkreśla, że pobicie nie spowodowało śmierci Pawła T. - Przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa spowodowana działaniem mieszaniny alkoholu i kokainy - zapewnił Signerski.
Funkcjonariusze, którzy usłyszeli zarzuty wciąż pracują w policji. - U nas trwa postępowanie wyjaśniające. Komendant wie, że z udziałem tych policjantów przeprowadzono czynności procesowe, jednak decyzję o ich ewentualnym zawieszeniu podejmie dopiero, gdy otrzyma oficjalne potwierdzenie z prokuratury – informuje Aleksandra Siewert, rzecznik gdańskiej policji.
"Był zmasakrowany. Popłakałem się"
29-letni Paweł T. został zatrzymany podczas próby włamania na początku sierpnia ubiegłego roku. Chciał wejść do mieszkania przez okno od strony ogródków, ale na drodze stanął mu właściciel, zawiadomiono też policję. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę bez problemów.
Te zaczęły się - według świadków, na których powoływał się ojciec zatrzymanego - gdy mężczyznę wsadzono do radiowozu. Próbował z niego uciec. I to wtedy policja miała użyć siły.
Ojciec 29-latka relacjonował w TVN24, że kilka godzin po zatrzymaniu, otrzymał informację, że jego syn, w stanie po zapaści, znajduje się w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. - Szok, skatowany człowiek, nos wybity, otwarte złamanie. Był cały zmasakrowany. Lekarz powiedział mi, że przeżył śmierć kliniczną, że nie daje mu wielkich szans na przeżycie. Podobno reanimowano go na komisariacie – mówił Tomasik.
29-latek zmarł w szpitalu następnego dnia.
Zabił go koktajl z alkoholu i kokainy?
Jak podała prokuratura, podczas zatrzymania 29-latek stawiał opór i nie reagował na polecenia funkcjonariuszy. Użyto więc wobec niego miotacza gazu i leżącemu na ziemi założono kajdanki. Podczas umieszczania w radiowozie mężczyzna miał kopnąć w brzuch jednego z funkcjonariuszy i grozić mu zabójstwem.
Zatrzymany ponownie został położony na brzuchu i obezwładniony. Mężczyzna miał być nadal agresywny, więc przy wyprowadzaniu go z radiowozu asystowali dodatkowi policjanci.
Dowodem w sprawie mogłoby być także nagranie z monitoringu z komisariatu na ul. Białej, do którego przewieziono 29-latka. Ten jednak tego dnia nie działał.
Marsz przeciwko brutalności policji
Tuż po wydarzeniach z ulicy Wallenroda znajomi zorganizowali marsz milczenia w proteście przeciwko brutalności policji. Kilkaset osób przeszło wówczas ulicami gdańskiego Wrzeszcza. Uczestnicy nieśli wówczas ogromny transparent z napisem „mordercy”. To słowo zostało wykrzyczane również pod komisariatem, do którego przewieziono Pawła T.
Treść transparentu nie spodobała się przedstawicielom związku zawodowego policjantów, którzy złożyli w tej sprawie doniesienie do prokuratury. Tłumaczyli, że w ten sposób znieważono funkcjonariuszy.
Sprawa trafiła do prokuratury w Malborku, która jednak umorzyła postępowanie ze względu na „niewykrycie sprawców”.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: md / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24