Jej ciało to jedna wielka rana, poparzoną 7-latkę z Bydgoszczy wybudzono ze śpiączki i przeszła pierwszy przeszczep skóry. Amelia wraz z rodzicami odniosła poważne obrażenia podczas eksplozji gazu w ich domu. Jej mama wciąż jest w ciężkim stanie, wieczorem w środę przyszła informacja o śmierci taty.
Lekarze walczyli o życie trzyoosobowej rodziny z Bydgoszczy. Niespełna dwa tygodnie temu w ich domu doszło do wybuchu gazu. Ola, Daniel i ich córka Amelka przebywali w trzech różnych szpitalach.
Wbrew pierwszym rokowaniom, w najlepszym stanie była 7-letnia Amelia. Dziewczynką zajmują się lekarze ze Szczecina. Jej stan zdrowia poprawił się w ostatnich dniach. Dlatego lekarze zdecydowali się wybudzić ją ze śpiączki farmakologicznej. Przy 7-latce czuwa babcia i dziadek. - Jak otworzyła oczy to powiedziała: babcia, dziadziuś, czy mama i tata żyją? - mówi dziadek Amelki.
Dziewczynka jest silna, choć wystraszona.
- Pacjentka jest już po pierwszej operacji przeszczepu skóry, niestety miejsc dawczych jest niewiele, bo mamy tu do czynienia z 70 proc. poparzeniem ciała - tłumaczy dr Stanisław Paradowski ze szpitala w Szczecinie.
Rodzice walczyli o życie
Mimo że stan Amelii jest znacznie lepszy niż jej rodziców, jej życie wciąż jest zagrożone. Wszystko przez oparzenia, które są jak wielka rana. Trzeba bardzo uważać, żeby nie uległa ona zakażeniu.
Rodzina państwa Adamowicz cały czas drży o mamę i ojca dziewczynki. - Ola jest cały czas w śpiączce, ale lekarze dają jej szanse na przeżycie. W najgorszym stanie jest Daniel, z którym mieliśmy nawet kontakt przez pierwsze godziny. Niestety szwagier ma poparzone 90 proc. ciała. Jego stan jest krytyczny. Wierzymy, że cała trójka wróci do nas - mówiła Kamila Ziółkowska, siostra poszkodowanej. Wieczorem w środę przekazano informację, że Daniel zmarł.
Szykują się na ich powrót
Kiedy stan rannych się już ustabilizuje potrzebne będę środki na długie leczenie i rehabilitację. Dlatego znajomi dwoją się i troją, by zebrać jak najwięcej pieniędzy. Pomysłów jest dużo: zbiórka publiczna, koncerty, aukcje, licytację. We wszystkich tych przedsięwzięciach pomaga im fundacja Dum Spiro Spero z Bydgoszczy.
- To nasi nowi podopieczni, dopiero w ubiegłym tygodniu zaczęliśmy się zajmować ich sprawą. Ale już widać, że zainteresowanie i chęć pomocy jest ogromna. Od wczoraj nie przestaję odbierać telefonów od ludzi, którzy chcą coś - opowiada Katarzyna Zwierzchowska z fundacji Dum Spiro Spero w Bydgoszczy.
Jeśli Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wyrazi zgodę na zbiórkę publiczną, to ta powinna ruszyć już w przyszłym tygodniu. W sklepach i lokalach pojawią się wówczas skarbonki, do których będzie można wrzucać datki. A co można zrobić już teraz? - Otworzyliśmy konto dla tej rodziny. Można na nie wpłacać środki. W tytule przelewu trzeba wpisać "dla rodziny Adamowicz" - mówi Zwierzchowska.
- Oni nie mają teraz nic. Na początek zbieramy zabawki dla Amelki, piżamy i ubrania. To pewnie będą rzeczy, które przydadzą się jako pierwsze - dodaje Kamila Złakowska, przyjaciółka rodziny.
Ukochany pies też przeżył wybuch
Dużo szczęścia miała też Tosia - ukochana suczka Amelki. Rodzina była przekonana, że zwierzę nie przeżyło wybuchu gazu. - Dobę po wypadku zaczęło się odgruzowywanie. Panowie, którzy się tym zajmowali usłyszeli drapanie. Okazało się, że to Tosia. Widzieliśmy jej łapki, ale baliśmy się, że zrobimy jej krzywdę - opowiada pani Kamila.
Chwilę później na miejscu pojawili się strażacy i uwolnili zwierzę. Weterynarz stwierdził, że pies nie odniósł poważniejszych obrażeń. Ma tylko poparzony pyszczek.
Dziadek Amelki szukał wnuczki:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa//ec / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24