Roman Paszke przygotowuje się do powrotu na trasę swojego wokółziemskiego rejsu. Jego katamaran "Gemini 3", który niedawno został uszkodzony, jest już prawie gotowy do ponownego startu. Nowy Rok kapitan powitał pod kościołem katolickim w Las Palmas.
Do Las Palmas dotarła w środę brakująca część, dzięki której kapitan może naprawić jacht. Element został przesłany ze Szwecji, dlatego kapitan musiał na niego czekać kilka dni. Teraz Paszke musi samodzielnie dokonać naprawy jachtu - to warunek, by jego rekord został uznany.
- Ruszam pod koniec tygodnia - zapewnił w rozmowie z TVN24.pl kpt. Paszke.
Szczęśliwa trzynastka
Jak podkreślił, trzynastka zawsze była dla niego szczęśliwa, więc ma nadzieję, że ta tradycja będzie podtrzymana również w 2013 roku. - Do trzech razy sztuka... Może faktycznie trzeba było czekać roku 2013, abym mógł zrealizować to wezwanie i opłynąć glob trudniejszą trasą pod wiatr. Nie pijam alkoholu, więc na noworoczny toast wznosiłem wodą mineralną. Piłem także za mój "dom", czyli katamaran, który po tych przejściach powinien chyba zmienić nazwę z "Gemini" na "Trwam" - dodał Paszke.
Zderzenie z "pływającym obiektem"
Paszke rozpoczął swoją wyprawę 27 grudnia. Chce samotnie opłynąć świat ze wschodu na zachód, pod wiatr w niecałe 100 dni i pobić dotychczasowy reokrd, który wynosi 122 dni.
Zaledwie sześć godzin po rozpoczęciu rejsu, w odległości ok. 110 mil morskich od Gran Canarii i ok. 50 od wybrzeży Sahary Zachodniej, jacht miał kolizję z jakimś pływającym obiektem. Uderzenie było tak silne, że ster został wyrwany z jarzma i polski żeglarz musiał zawrócić do mariny w Las Palmas.
Spotkanie na Kanarach
- Świąteczny czas, a więc Wigilię, Boże Narodzenie i Nowy Rok, spędzałem m.in. z kapitanem Ryszardem Untonem, który jachtem "Asterion" przypłynął tu z Gdańska. Poznaliśmy się w Górkach Zachodnich i tam zupełnie niezobowiązująco, umawialiśmy się na spotkanie przed moim startem z Wysp Kanaryjskich. Nie bardzo wierzyłem, że do niego dojdzie, tym większa moja radość - podkreślił kapitan "Gemini 3".
Sylwestrową noc kapitan spędził na koncercie przy kościele w Las Palmas.
- Kilkugodzinny koncert był przesympatyczny. Pod świątynią, gdzie zgromadziło się chyba z półtora tysiąca osób, rozbrzmiewała różna muzyka hiszpańska, grana przez zespoły, przeważnie młodzieżowe, które zmieniały się co pół godziny. Noc była ciepła, 19-20 stopni - powiedział 61-letni gdańszczanin.
Rekord z problemami
Po raz pierwszy próbę pobicia rekordu Paszke podjął 14 grudnia 2011 r. Na początku stycznia, będąc w odległości ok. 300 mil morskich od przylądka Horn, musiał przerwać rejs z powodu uszkodzenia lewego pływaka i zawinąć do argentyńskiego portu Rio Gallegos. W dziwnych okolicznościach jego katamaran został zarekwirowany i po długiej batalii prawnej, w połowie czerwca odzyskany.
Autor: maz//kv/k / Źródło: TVN24 Pomorze, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Thierry Martinez dla Paszke360.com